gramofon.
Flaczkiewitz: Et, nic sic nie stało! Podenerwował się trochę i poszedł do domu.Przerobimy sami sobie jeszcze dzisiaj wszystko i na jutro i na-jutro będzie grać Expedite. /do reżysera/ Teraz pójdę do poborcy na karteczki i dokończyć preferka.Niech sie Pan nie martwi.Jutro sie spotkamy.No,pa! /wychodzi/.
Stena VI
Ci sami,bez Flaszkiewicza,Walenty
Reżyser: /zrezygnowany/ Ponieważ nie ma Pana Se~ clziego Paluszkiewicza,to zastąpimy go krzesłem /stawia krzesło/.Mowie tylko końcowe zdania, bo trudno mi całe nowe wygłaszać do krzesła - A wiec baczność /gra zwrócony do krzesła/ Macieju» ta zniewaga krwi wymaga! Jesteś podły,podły,podły!
Kaparek: /śmieje sie/ Gadaj,do lampy,czyli gadał dziad do obrazu!
Reżyser: /zły/ Spokój!
Kaparek: Tylko nie tak gorąco,Pan zapomina,£e jestem człowiekiem ważnym, jestem naczelnikiem poczty! Prószę sie liczyć ze słowasti!
Reżyser: Święty straciłby tu cierpliwość. Po. słowach: podły,podły,podły, rozpoczyna sie dialog Pana Pedzichowskiego w roli Konrada z Panem, jako Dagobertem. Zaczynamy! /do Pedzichowskiego/ Pan siedzi na krześle i nuci jakaś piosenkę /stawia krzesło ' z lewej strony i sadowi na nim Pedzichowskiego/
0 tu! Proszę siddać i coś nucić. /Dagobert wchodzi tymczasem na scene oknem w głębi do Kaparka//Proszę wejść na scene oknem.
Kaparek: Jakim oknem? Ja żadnym oknem na stare
1tt