niemieckim chłopom w Polsce, jak pączkom w maśle, i cudzoziemcy podróżujący przez nasz kraj nie mogli otrząsnąć się z wrażenia, że wjeżdżając do niemieckich osad jakby trafiali do innego świata. Zamożnie, czysto i schludnie. Aie Niemiec, który od siebie uciekał do Polski, nic przychodził tu, by go zaprzęgano do pańszczyzny i nic był prywatną własnością szlachcica, więc dlaczego miałby być ofermą. Prusacy za to chętnie sprowadzali do siebie francuskich i holenderskich kolonistów, traktując ich jako najwyższej klasy specjalistów, a na przełomie XVIII/XIX wieku panowała w tym kraju niepodzielnie moda na angielskie wzory gospodarowania. Już przysłowie z 1758 r.
II. 17: Polski szlachcic zamieniony przez Boga w świnię za twarde serce wobec poddanych, 1701 r., Adolf Bartols. Der Bauer in der deutschen yergangenheil, Lei-pzig 1900.
powiadało: „Francuz wymyśli, Niemiec zrobi, a Polak kupi”. Sensację wywołało jeszcze za Fryca sprowadzenie „chama" angielskiego Browna, który dostał od rządu pruskiego ogromne pieniądze na utworzenie wzorcowego gospodarstwa nieopodal Poczdamu.
Naczynia połączone
Według Niemców jedyną rozrywką dla przeciętnego Polaka było niedzielne wyjście do kościoła, w którego pobliżu, zgodnie z regułami gry rynkowej, usytuowana była karczma. Nie tylko pruscy analitycy zauważali, że kościół i knajpa to u nas jakby system naczyń połączonych. Bystry urzędnik i ekonomista z czasów Księstwa Warszawskiego wpadł nawet na pomysł, aby wielkość podatku od alkoholu regulować wedle rozmiarów najbliższego kościoła. Przedsiębiorczość kazała też szlachcie wyposażać lokale rozrywkowe w specjalne atrakcje, jak święte obrazy i inne dewocjonalia. Czasy striptizu wprawdzie jeszcze nie nadeszły, lecz domowniczki karczmarza, w szczególności służba udzielały się bardziej konkretnie. Prusacy nie dziwili się. Pozbawiony jakichkolwiek życiowych perspektyw, skazany do śmierci na ten sam nędzny los człowiek jedyną pociechę oferowaną w prywatnym lokalu gastronomicznym pryncypała znajdował we flaszce. Zwracał mu więc te marne grosze, które udało mu się wydobyć za sprzedane produkty. Oto i przysłowiowe u Niemców polskie pijaństwo, do którego trzeba jeszcze dorzucić trudniej wytlumaczalne upodobanie w tym kierunku szlachty.
Mentalność...
Dosyć, że oceny stanu Polski prowadziły Prusaków do wniosku o winie wadliwego ustroju, złego systemu gospodarczego, nadmiernego prymatu jednej grupy nad innymi, prowadzącego do zduszenia energii rozwoju, tkwiącej w naturalny sposób w człowieku. W urzędowym, rządowym dokumencie pruskim z 1796 r., czytamy, że rzeczywiste możliwości „pruskich” Polaków nie zostały jeszcze wypróbowane, ich siły znajdują się w dużym stopniu w uśpieniu, a cały poprzedni system sprawia,