330 Gwiazda wytrwałości
pomysł. Śmiano się ze mnie potem, że już nia pora była na ordery — ale na co już wtedy, po wyjściu z Warszawy, była pora? Ani wykonano, ani rozdano i tylko rysunek md; tu pozostał. Unikat chyba. Był w moich papierach, kiedyśmy przekroczyli granicę praską, i tu ze mną przybył, i jest chyba nestorea tej, co tu panowie widzą, biblioteczki. I luba*, że jest na biurku przede mną tak, gdy pisk bo mi to przypomina. Gwiazda wytrwałości!
Ilekroć zaczynał mówić, to tak jak stary rs-gar. Najpierw stękał, zacinał się, zgrzytał; a potom dopiero mówił spokojnie i jakoś pięknie:
•— Gwiazda wytrwałości! Najpotrzebniej^ polski order. Nie męstwa. Męstwo jest. Męstwo nie zbawi. Wytrwałości. O, wytrwałości Wytrwałość! Nam potrzeba było wytrwałość i wam w waszych terminach wytrwałości trąba, i tym, co po was przyjdą, będzie jej p>* trzeba. Wiele wytrwałości. Pozwólcie, panowie, weźcie, tak na wspomnienie, ode mak Wstążki nawet nie było, tak weźcie. W naszym pułku by wtedy, dostali za łganie i Ostrołękę,, słusznie im było należne. Weźcie, panowie, ca odchodnym tak, i pamiętajcie: wytrwałości; Wytrwałości.
Zapewne cud, noc i mgły, jeszcze gęsto owej pory, uchroniły jeep zapomniany od zh>
dziei brukselskich, alianckich czy swoich., polskich. Było dobrze po dwunastej, gdy dobrnęli do kwater pułku i był nazajutrz dobry raban o to. Dowódca pułku z odpowiednim wy-; razem twarzy wysłuchał tłumaczenia o wizy-
Ide u dziwnego Polaka. Przyjął sceptycznie wyjaśnienia o książkach, gęsim piórze, maciejówce. Pokiwał za to zc zrozumieniem głową, gdy niebacznie wspomniano o znakomitym miodzie.
— Panowie się nie zdziwią, że nieprędko ; zobaczą Brukselę — powiedział wreszcie swym irytującym, pobłażliwym sposobem.
To ostatnie było do przewidzenia i tylko j ; nieokreśloność czasu stanowiła zaskoczenie. 1 ; Sztum tylko dalej wracał do brukselskiej wizyty.
— Musimy to opowiedzieć naszej Opiece. — anekł wreszcie.
Tak zwany, na angielską modłę, Oficer Opieki pułku, inaczej, mówiąc oficjalnie, ofi-csr oświatowy, a nieoficjalnie, z wyraźniej niepowtarzalnych racji, owocowy, był jednak tego dnia na końcowej miesięcznej odprawie a majora Łubkowskiego, wnosząc stare, bez-iłuteczne i uparte skargi o to, że numery „Nowej Polski” dostarczane do dywizji ulegają aadal prywatnej cenzurze i konfiskacie gorliwego porucznika Podlizara. Przyjechał późno i zobaczyli go nazajutrz. Opowiedzieli wszystko tak, jak pamiętali, kłócąc się o szcze-[' ffóły.