W tym znaczeniu należy odczytywać doktryny tych średniowiecznych filozofów, wedle których przejście od możności do aktu, od wspólnej formy do pojedynczosci, nie jest wydarzeniem dokonanym raz na zawsze, lecz nieskończonym szeregiem modalnych oscylacji. Ujednostkowienie pojedynczego istnienia nie jest czymś jednorazowym, ale linea generationis substantiae, która odchyla się we wszelkich możliwych kierunkach, w takt nieustannego postępu i cofania, przyswajania i wyzbywania się tego, co własne. Obraz linii nie jest tutaj przypadkowy. Podobnie jak w linii pisma, ductus ręki przechodzi w sposób ciągły od wspólnej formy litery do niepowtarzalnych cech charakteru pisma, które określają jego wyjątkowość, i nikt, nawet za pomocą drobiazgowej analizy gra-fologicznej, nie jest w stanie wytyczyć realnej granicy między tymi dwiema sferami, tak w przypadku ludzkiego oblicza natura ludzka w sposób ciągły się ziszcza i właśnie owo nieustanne wyłanianie się stanowi o jej wyrazie. Równie uprawnione byłoby jednak postawienie tezy przeciwnej: to z setek „idiotyzmów”, cechujących mój sposób pisania litery p bądź wypowiadania owego fonemu, rodzi się jego forma wspólna. To, co wspólne, i to, co własne, rodzaj i jednostka są jedynie dwoma aspektami bytu jakiegokolwiek. Jak w przypadku kaligrafii księcia Myszkina z Idioty Dostojewskiego, który bez wysiłku potrafił naśladować dowolny charakter pisma i podpisywać dokumenty w imieniu innych osób („pokorny igumen Pafnutij rękę przyłożył”), to, co szczególne, i to, co ogólne, stają się tutaj nieodróżnialne, i właśnie na tym polega ów „idiotyzm”, innymi słowy - szczególność tego, co pojedyncze). Przejście od możności do aktu, od języka do mowy, od tego, co wspólne, do tego, co własne, dokonuje się za każdym razem w obu kierunkach, w takt przemiennego rozbłysku i gaśnięcia, za sprawą których wspólna natura i pojedynczość, możność i akt wymieniają się miejscami i rolami, wzajemnie się przenikając. Byt, który rodzi się i kształtuje wzdłuż owej linii, jest bytem jakimkolwiek, zaś sposób, w jaki przechodzi od tego, co wspólne, do tego, co własne, i od tego, co własne, do tego, co wspólne, zwie się użytkiem - czyli etosem.