Ludersa, z którym spotkał się po raz pierwszy na polu walki w 1831 roku. Następnego dnia otrzymał dowództwo armii węgierskiej stojącej pod Temeszwarem. Przybył tam 9 sierpnia. O godzinie dziesiątej rozpoczęła się bitwa. Morderczy ogień trwał bez przerwy. Wojska Austriaków zaatakowane przez generała Jerzego Kmetty’ego zaczęły się cofać, ale po nadejściu posiłków szala zwycięstwa przesunęła się na ich stronę. Przybycie carskiego korpusu generała Fiodora Paniutina zagroziło wojskom rewolucyjnym. Czterdzieści dział ustawiono przeciw żołnierzowi młodemu i zmęczonemu długim wysiłkiem. Bataliony legionu polskiego do samego końca osłaniały odwrót rozbitków, trzykrotnie odpierając szarże ułanów austriackich, mimo że bitwa była już przegrana. Generał Bem nie utracił w niej ani jednego ze swych dwustu dział. Z toj ostatniej bitwy legion polski wyszedł z honorem.
Sytuacja rewolucjonistów pod Temeszwarem mogła być jeszcze uratowana. Trzęsawiska Maroszy stanowiły oś operacji, rozdzielającą Austriaków od Rosjan. Na osi tej mogły się połączyć siły węgierskie wycofujące się z północy i południa. Pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy Gorgeya w połączeniu z sześćdziesięciotysięcz-nym wojskiem Lazara Meszarosa i Dembińskiego stanowiło potęgę, a dalsza droga do Aradu stała jeszcze otworem. Tak złączone siły mogły uderzyć na lewy brzeg Maroszy i pokusić się o rozbicie Austriaków albo skierować uderzenie na wojska pasfciewiczowskie, po prawej stronie rzeki. Każdy bowiem z nieprzyjaciół osobno wzięty był nieco słabszy od skupionych Węgrów.
Jednakże ich armie zostały zepchnięte z bitego gościńca na trakt w stronę Lugosza i zamiast koncentracji w Aradzie wynikła nieszczęśliwa bitwa temeszwarska. Bitwę tę stoczył Bem ze względu na rywalizację i nieszczerość Gorgeya, a przegrawszy ją — ułatwił rywalowi złożenie broni, chociaż spływające spod Teme-szwaru do Lugosza tłumy żołnierskie już po paru dniach odbudowały uszczuplone, lecz zwarte bataliony, baterie i szwadrony. Gorgey miał bowiem jeszcze szansę uderzenia na Austriaków od tyłu albo dążyć do połączenia z odbudowaną armią południową, ale o walce nie chciał już myśleć.
Kalita ciężko przeżył przegraną. Z 'bólem serca obserwował jej skutki. Noc zapadła, wojsko się rozpierzchło. Nazajutrz nie można było zebrać a-ni jednego batalionu, ani jednego szwadronu. Włóczyły się po drogach zabłąkane gromady zbrojne bez oficerów, a pozostawione działa nie miały asekuracji. Nie mając wskazanej drogi odwrotu, bo nie było komu rozkazywać, każdy szedł w stronę, którą uważał za najbezpieczniejszą. Jedni szli ku Aradowi, i tych po większej części wyłapali Austriacy, drudzy w kierunku Lugosza.
25