du kolumny pojawili się galopujący zwiadowcy. Któryś z nich krzyknął:
— Gdzie naczelnik? Rosjanie w dużej sile tuż za tartakiem!
Mielęcki usłyszał. Zawrzało w powstańczych szeregach, zaskoczenie było zupełne. Padły szybkie rozkazy. Należało się wycofać do lasu. Wejście na groblę oznaczało śmiertelną pułapkę. Łącznicy już galopowali z rozkazami. Callier znalazł się szybko przy swoich strzelcach. Tymczasem nieprzyjaciel już ich zauważył — tuż przy grobli pojawiły się szare sylwetki Rosjan. Osłonić odwrót — przebiegło przez głowę Callierowi. Pchnął kosyniera ku Mielęckiemu z naprędce nabazgraną kartką. Obie kompanie strzelców zaległy po obu stronach drogi, Callier przywarował w rowie. Drogą przebiegała 1 kompania, osłaniana przez pluton konnych. Nieprzyjaciel już sformował szeregi — gruchnęła pierwsza palba karabinowa, nie czyniąc nikomu szkody. Dwie następne przyniosły już kilku rannych, których szybko zabrano na wozy. Śmigający na koniu adiutant zatrzymał się przy Cal-lierze:
— Naczelnik zgadza się i rozkazuje powstrzymać natarcie. Wycofać się do lasu natychmiast po wykonaniu zadania. Rosjan jest dwukrotnie więcej!
Callier zaklął pod nosem. Uwaga! Przed szeregami nieprzyjaciela pojawiły się armaty. Teraz, zanim zdążą je zaprzodkować... Podniósł się i poderwał żołnierzy. Biegli w krzyku, groźnie, zdecydowanie. Rosjanie nie spodziewali się takiego obrotu rzeczy; kilka ich szeregów cofnęło się od grobli. Callier wiedział, że nie może pozwolić sobie na kontynuowanie ataku i forsowanie grobli, gdyż to oznaczałoby niechybną zgubę. Gdy dobiegli do grobli, rzucił żołnierzy na nbie strony w tyralierę z rozkazem osiągnięcia lasu. Udało się dopaść do niego bez strat. Pozorowany kontratak osiągnął swój cel.
Szybka narada z Mielęckim zdecydowała o dalszych losach potyczki. Należało zdobyć tartak oraz groblę i nie dopuścić w ten sposób nieprzyjaciela do atakowania powstańców w lesie. Szybko przegrupowano siły, chociaż armaty obsypały już las gradem kartaczy. Obie kompanie Calliera,' zagrzane do walki, wyrywały się do boju. Postanowiono przeprowadzić szybki manewr oskrzydlający — wyprowadzić strzelców na północne skrzydło i atakować z marszu. Reszta sił pod dowództwem Mielęckiego miała atakować frontalnie. Zadecydowali, że do przeprowadzenia planu potrzeba około godziny, podczas której Rosjanie nie odważą się ich atakować, gdyż ostrzał armatni miał za zadanie zdemoralizować Polaków, pozbawionych artylerii.
Na pozycji strzelcy zostali ustawieni w kilku liniach tyralierskich. Na dany rozkaz pierwsza linia, dawszy ognia, cofała się do tyłu, tak że z kolei odsłonięta druga linia stawała się pierwszą. Po kilku manewrach Callier, skupiwszy się
57