potyczki z piechotą i artylerią nieprzyjaciela, pułk maszerował wielkim traktem do Lipska.
16 października pod wsią Skenditz Dąbrowski spotkał około czternastu batalionów nieprzyjacielskich. Ponieważ 2 pułk maszerował na czele dywizji, wywiązał się więc następujący dia- ł log pomiędzy generałem Dąbrowskim a pułkownikiem Szymanowskim.
— Ciepło temu będzie, komu tę wieś atakować każą. Wszak ci tam i armat kilkadziesiąt wprowadzono — rzekł generał Dąbrowski.
— Byle nie nam — odparł pułkownik — którzy sześć zaledwie liczym batalionów...
Jeszcze nie zdążył dokończyć zdania, gdy przygalopował marszałek Ney i kazał Dąbrowskiemu natychmiast atakować. Pułkownik Szymanowski trochę był tym zaskoczony, ośmielił się więc zwrócić Dąbrowskiemu uwagę, aby wyperswadował marszałkowi niewłaściwość takiego rozkazu — oczywiście mówił po polsku.
— Proszę nie rozprawiać, pułkowniku — krzyknął zawsze skory do gniewu Ney — jeno atakować.
Pułkownik Szymanowski musiał oczywiście być posłuszny, ale wyraził jeszcze wątpliwość co do pomyślnego wyniku ataku. Na to marszałek Ney zaklął brzydko po francusku.
Dzięki ponawianym atakom wyparto przeciwnika z pozycji, lecz kosztem wielkich ofiar. Sam Szymanowski mocno kontuzjowany musiał iść na tyły. Rozpoczęła się decydująca
„bitwa narodów”, bitwa pod Lipskiem 16—19 października 18.13 roku. 18 października znów dowództwo pułku objął Bogusławski. Pod jego dowództwem pułk, stojący przy bramie Halls-kiej, odparł szarżę kawalerii rosyjskiej, ze znaczną jej stratą. Lecz straty pułku były również olbrzymie. W dniach 16—18 października 2 pułk stracił dwustu żołnierzy, oprócz pułkownika Szymanowskiego ranny został szef Trębicki. Zdaje się, że sam Bogusławski nie wyszedł cało z lipskiej batalii, ale nie uważał swego lekkiego obrażenia za godne do odnotowania w urzędowym dokumencie — wykazie „Stanu służby”. Przedzierając się drogą zatłoczoną cofającymi się w nieładzie Francuzami, dotarł Bogusławski z Wybranowskim i z tym, co pozostało po 2 pułku, do Weissenfels.
Bitwa pod Lipskiem była przełomowym wydarzeniem: zwarte i zdyscyplinowane dotychczas wojsko, zdziesiątkowane, utraciwszy popularnego naczelnego dowódcę księcia Józefa Poniatowskiego, uipadło na duchu. Rozpoczął się niesłychany ferment, naraz pojawiło się zbiegostwo. Pojedynczy żołnierze, którym udało się wyjść z piekła lipskiego, pozostawali w tyle. Cała kompania saperów poddała się bez oporu. Zaraza dezercji nie ominęła najwierniejszych z wiernych: regimentu szwoleżerów gwardii.
Część starszyzny (jak np. generałowie: Walenty Kwaśniewski, Jan Krukowiecki, Julian
57