Ajas
PRZODOWNIK CHORU
Lecz gdy mu lepiej, wytchnienie nas czeka,
Bo złe, co przeszło, mniej dręczy człowieka.
TEKMESSA
265 Cóż byś ty wolał, gdybyś mógł wybierać?
Czy dręcząc swoich samemu się cieszyć,
Czy też sam cierpieć i cierpieć z innymi?
PRZODOWNIK CHORU
Podwójnie cierpieć, o pani, złem większym.
TEKMESSA
A tak my właśnie, choć zdrowi, cierpimy.
CHOR
270 Jaka myśl twoja? Niejasne te słowa.
TEKMESSA
Mąż ów, dopóki nim władła choroba,
Sam się radował ze swoich obłędów,
A nas przytomnych udręczał swą klęską;
Gdy zaś odetchnął i wyszedł z choroby,
275 To sam w okropne się stoczył boleści, .
A nas nie mniejszą dziś troską napawa.
Czyż to — miast jednej — nie klęska zdwojona?
PRZODOWNIK CHORU
Przywtórzę tobie, a strach mi, że boży Spotkał go dopust; bo ulgi doznawszy,
280 Nie mniej on biedny, niż kiedy chorował.
TEKMESSA
Wiedz, że się dzieje właśnie tak, jak mówisz.
•KZODOWNIK CHÓRU
Lecz jak przypadły nań złego początki? Powiedz, bo z jego współczujemy losem.
TEKMESSA_, (X ' , • \
Powiem ci wszystko, jak gdybyś był świadkiem. M5 W głębokiej nocy, gdy światła wieczorne f //V Już nie świeciły, porywa on nagle Miecz obosieczny i gwałtem zamierza Ruszyć po ciemku na nocną wyprawę.
Ja go strofuję i mówię: „Cóż myślisz,1 2110 O, mój Ajasie? Cóż począć zamierzasz,
Nie powołany ni przez wici posła,
Ni hasło surmy; toć obóz śpi cały.”
On zbył mnie słowem, co żyje przez wieki: „Niewiasto, milczeć przystoi niewieście.” m Wtedy uciekłam, a on wnet się zerwał I, co tam robił, określić nie zdołam,
Lecz kiedy wracał, to pędził przed sobą Byki spętane, psy, owce złupione I ciął je po łbach, i gardła podrzynał,
300 Nad zwierzętami jak ludźmi się pastwił.
W końcu zaś, na dwór wypadłszy, do mary Jakowejś zaczął przemawiać, Atrydów Lżąc i Odysa smagając szyderstwem,
Jaką to łaźnię na polu im sprawił.
305 A potem, znowu wtargnąwszy do domu,
Do zmysłów z czasem powrócił, a wtedy —
Gdy tylko ujrzał izbę pełną grozy,
W ciemię się bijąc zawył i na zwały Trupów się rzucił, i usiadł na ścierwach,
3,0 Rwąc paznokciami włosy z głowy — długo, Długo tak siedział nie mówiąc ni słowa,
47