Nazajutrz po obiedzie dziewczynki dostały znowu po paczuszce sezamek, położyły je na stołkach przy łóżkach i zasnęły. To znaczy, że zasnęła Misia. Bo Hania postanowiła udawać, że śpi. Może uda jej się przyłapać sprawcę brzydkiego czynu. Spod przymkniętych powiek obserwowała otwarte okno. I nagle było tak, jak gdyby mimo wszystko zasnęła i miała sen. Bo do pokoju wszybowała na rozłożonych skrzydłach czarno-biała sroka, zatrzepotała nad stołkiem Hani, porwała paczuszkę sezamek i wyfrunęła z pokoju.
Hania wyskoczyła z łóżka i pobiegła na frontową werandę do matki.
— Mamo, mamo! -— wrzeszczała. — To sroka! Sroka! To nie Marcin, to sroka porwała sezamki.
— Jakże się cieszę! — zawołała matka Hani i objęła Hanię mocno.
Ja też! Ja też! Zaraz powiem Misi! I mamo, mamo, bądź kochana i daj mi jeszcze jedną paczuszkę sezamek.
— Dla Marcina — dodała. — Należy mu się.