na wojnę" i przedstawiać zdjęcie dziecka z tornistrem na plecach i kijem bejsbolowym w dłoni. Obecnego redaktora uczyłem w roku. kiedy przechodziłem metamorfozę, walcząc z duchem przemocy w sobie i wzbudzając siłę łagodności, ucząc się stanowczości bez gróźb i krzyku, wyzbywając się porywczości. Na koniec naszej rozmowy o współczesnej szkole strachu, otrzymałem pytanie, którego mogłem się spodziewać: „Czy mnie zdarzyło się uderzyć dzieciaka". Tak, niestety, tak. Redaktor tego jednak nie doświadczył na własnej skórze i nawet nie widział, ale na pewno czuł, że mogę. Bo wtedy jeszcze mogłem. Dzisiaj już nikt nie czuje, że mógłbym. Bo nie mógłbym. A gdy wróciłbym do poprzedniego miejsca pracy? Czy wróciłbym do poprzedniego stylu? Nie wiem. Nawet nie wiem, czy tam wszystko po staremu.
Łapówkę zaproponowano mi tuż przed moją pierwszą maturą, w której miałem szansę być egzaminatorem. Udzielałem korepetycji pewnemu chłopakowi, uczniowi koleżanki z tej samej szkoły, bo tak wyszło. Kto pracuje w' szkole, ten wie, jak trudno nie udzielać korepetycji tym i tamtym. Jego ojciec przyszedł porozmawiać ze mną na przełomie marca i kwietnia. Żegnając się, wręczył mi torbę z alkoholem. Kilka dni wcześniej nasłuchałem się od jego syna, ile to mają w domu różnego rodzaju trunków'. Nie tylko zresztą w domu, ale także w garażu, w'ręcz nie ma co z tym zrobić. Ojciec lekarz, więc to normalne. Kiedy usłyszałem o niewiarygodnych zapasach alkoholu, nie mogłem się powstrzymać od komentarza, że ja bym wiedział, co z tym zrobić. Wiadomo, byłem wtedy kawalerem, jeszcze studiowałem (drugi kierunek), przestałem pisać wypracowania na zamówienie, miałem swoje potrzeby. Alkohol zaspokaja wiele potrzeb, ale kosztuje. No i stało się, teraz dostałem w prezencie torbę whisky i czegoś tam jeszcze. Pan doktor wyszedł, a ja się cieszyłem. Po sprawdzeniu torby okazało się, że oprócz trunku dostałem też kopertę, a w środku nieomal równowartość miesięcznej pensji nauczyciela. Czyli nieźle. A może nie?
Wstyd mi było przed uczniem. Przecież wie, a jak wie on, to powroli dowie się także cała szkoła. Nieraz słyszałem plotki, że ktoś dostaje w łapę, ale nie bardzo wierzyłem. Ledw’o zacząłem pracowrać, a już wstąpiłem do klubu łapówkarzy. Od przyjęcia łapówki minęło parę godzin. Bardzo potrzebowałem tych pieniędzy, gdyż !edw'o wiązałem koniec z końcem. A w’ Łodzi mieszkanie, życie, rozrywki i tak dalej drogo kosztują. Jakoś jednak się zebrałem i następnego dnia zadzwoniłem do lekarza, aby przyszedł
139