Wy^ nawiązał do próbnych definicji tekstu wysuniętych dawniej przez naszych teoretyków literatury (Roman Ingarden, Henryk Markiewicz) i opgrł się na dwóch założeniach następujących:
Q2nie można utożsamiać tekstu z dziełem literackim, to ostatnie pojęcie ma znacznie większy zasięg semantyczny;
(l)należy odróżniać w dziele literackim jego kształt i jego tekst.
Wyka nie sprecyzował na' tym miejscu dostatecznie jasno, co rozumie przez kształt dzida literackiego, ale rozważania swoje zakończył wnioskiem następującym:
(jekstjjest to wytwór materialny stanowiący fundament bytowy każdego dzieła literackiego i polegający na zespole reprezentatywnych wobec języka i intencji twórczej znaków, jakie pierwszy utrwalił autor i jakie dają się powieJaćI0.
Nie należy kwestionować słuszności tego wniosku (przynajmniej w jego głównej intencji, pomijając szczegóły), ale trudno go uznać za definicję ontologiczną tekstu; spełnia on jedynie rolę definicji funkcjonalnej. Oczywiście bez tego faktu materialnego, jakim jest tekst, nie moglibyśmy ani poddać się działaniu estetycznemu dzieła literackiego, ani też uczynić go przedmiotem szczegółowego poznania. Ale to podkreślenie istnienia tekstu jako warunku obcowania z dziełem nie określa istoty owego materialnego faktu, a końcowe zdania wniosku Wyki ograniczają pojęcie tekstu do samego zapisu. Faktem materialnym jest w tym wypadku tylko graficzne utrwalenie wytworu językowego, jakim jest dzido literackie.
Dodajmy — oddając suum cuiąue — że jeśli godzimy się bez zastrzeżeń na odróżnienie tekstu dzieła literackiego i samego dzida, do którego mamy dostęp tylko przez jego tekst, to jest to niewątpliwie zasługą Romana Ingardena, który w sposób wyczerpujący udowodnił, że dzido literackie jest tworem wielowarstwowym. Czyniąc warstwę pierwszą, języko-wo-brzmieniową, warunkiem i fundamentem samej możliwości odbioru dzida literackiego przez nas, Ingarden pisał:
[...] warstwa językowo-brzmieniowa stanowi istotny składnik dzieła literackiego. Gdyby jej nie było, całe dzido literackie musiałoby przestać Istnieć, gdyż całości znaczeniowe domagają się z konieczności materiału językowo-brzmieniowego. Gdyby ta warstwa była lnacżej ukształtowana, niż jest faktycznie w pewnym dziele, to dzieło to musiałoby ulec głębokim nieraz przemianom. Gdyby wreszcie nie zawierała żadnych szczególnych jakości estetycznie wartościowych, polifonia estetycznych wartości dzieła musiałaby być uboższa o pewien ważny czynnik11.
Aczkolwiek Lichaczew według wszelkiego prawdopodobieństwa nie znal prac Ingardena i jego teorii dzida literackiego, znalazł się jednak na właściwej drodze, gdy w rozważaniach o różnicy między tekstem utworu
| K- Wyka, „Pan Tadeusz". Studia o tekście, Warszawa 1963, s. 18.
| R- Ingarden, O dziele literackim, Warszawa 1960, s. 98 -'99.
16