80 WACŁAW BERENT
ambicja tak niepotrzebnie roztworzyła głupią gębę... Patrzcie, jak on idzie, jak się rusza... Widzieliście kiedy taki nad-zwyczajny egzemplarz durnia? — A czytałeś ty, co tam właściwie w gazecie było? — Nie. — No, można być łotrem — to nikogo dziś nie zdziwi; ale mając takie nieczyste sprawy za sobą, jeszcze gębę otwierać, wynurzać się jak piskorz z błota ludziom pod nogi — na to trzeba być czymś więcej: osłem kapitalnym.
Patrzcie, patrzcie, jak on idzie! jak się rozkracza! On jest słaby na żołądek! Widzicie, widzicie, jak się ukłonił, jak się w pałąk zgiął! Jaki szczęśliwy, że stróż przed nim czapkę zdjął. On tego stróża w udo z wdzięczności pocałuje!...”
Cha!-cha!-cha! — tłum się śmieje!
Tu Borowski zatrząsł się tak potwornym śmiechem, że Zochna drgnęła na kanapie.
— Właduś — nie!...
— Stój, ty proroku! — wołał tymczasem mąż. — Stój, apostole o wykrzywionych kamaszach. Stój! — swój człowiek cię woła... Nie wierzy! On już nikomu nie wierzy... Stój, opowiedz: czy bardzo palą ci grzbiet te odprowadzające na ulicy spojrzenia? Ale ty życia jeszcze nie znasz, proroku!... A znasz ty te nagłejnjilczenia1, gdy wchodzisz? te szepty i gawędy najpospolitszych kretynów? te po kątach parskania niepowstrzymanego śmiechu, skandalizujące nawet twoich wrogów?... Tyś pewno zakochany? Taki doktryner bywa zwykle zakochany?... Bój się Boga, człowieku, i ty śmiesz walczyć z tłumem!?... A znasz ty ten wyraz niesmaku u kobiety, co cię wczoraj jeszcze kochała? Kobieta pokocha łotra, lichwiarza, handlarza żywym towarem, szpiega. Ale nie było jeszcze kobiety, która by umiała zachować miłość dla człowieka ośmieszonego przez tłum!... A wiesz ty, ile jadu jest w udanym zainteresowaniu życzliwych? A wiesz ty, jaką wściekłość wzbudza współczucie głupich? A znasz ty niemoc dumnych?
A znasz ty niezaradność choć trochę szlachetniejszych natur?... Chcesz zrozumieć oszołomionej wiewiórki bezwład? Chcesz poznać potęgę wężowego spojrzenia najbrutalniejsze-go łotra, gdy się czuje w posiadaniu twej tajemnicy? Ale jakiej? jakiej? Ty nie masz tajemnic! Wiesz, jakim kałem obrzucić cię pragną wokół? Już słyszysz! już czujesz! już tę hydrę za łeb chwytasz! A jednak — nie! Nic nie wiesz, nie masz nic prócz smutku i przygnębienia twoich najbliższych. „Co tobie? — pytają. — Co tobie!?..." Pochwycisz pierwszego szakala z brzegu za bary i krzykniesz mu: „Człowieku, ja prawdy, tylko prawdy w życiu chciałem!" Pryśnie ci śmiechem w twarz: „Wariat!" Naokół widzisz tylko oczy! — oczy! — oczy! — 1 na piersi spada ci ciężar: czujesz się winnym zbrodni.
Taka jest potęga motłochu. Cha!-cha!-cha!
Ten śmiech mrozem przebiegł Zośce po krzyżach. Podbiegła i przytuliła się do męża.
— Właduś, przestań... Boję się.
— Idź precz! — wołał jak opętany i odtrącił ją od siebie. A potem powracając do swej wizji:
— Proroku z prowincji polskiej, stój! Twój człowiek do ciebie mówi: w każdym proroku jest i musi być trochę aktora. Czy ty nie wiesz, że tam, gdzie nie ma publicznego życia, gdzie „młynek na strudze miele -plewy -swoje i cudze”n, tam gazeta poranna prZynoSTThidziom szemat2 3 4 myśli na cały dzień? że tam spiritus fiat ubi reporter vult?5, że tam czło-
A znasz ty te (...) — powtarzanie tego wyrażenia jest aluzją do słów jA czy znasz ty, bracie młody” Sfcncentego Bola z jego^Płeśm o ziemi nągzt^i1843).
Aluzja do Synów ziemi S. Przy b y s z e w s k i e g n („Chime-ra” 1901, z. 3,s. 394—39£>): „Nagle wychodzisz na podwórzec więzienny. Nic nie widzisz, tylko oczy — oczy — oczy. Oczy zdziwione — ciekawe — oczy przerażone, oczy lękiem i strachem przepełnione”.
Jest to zniekształcony fragment wiersza_Marii Konopnickiej pt. Toast (_A nam tymczasem młynek na strudze I Obraca plewy s woje i Cudze...").
szemat — schemat.
(łac.) — duch objawia się tam, gdzie życzy sobie reporter. Jest to parafraza słów z Ewangelii św. Jana, III, 8: „Spiritus fiat, ubi vult” (Duch objawia się tam, gdzie chce).