Tym pragnieniom żadnej granicy stawiać nie należy. W tym punkcie Wawrzyniec Surowiecki rozchodzi się i ze swymi poprzednikami ze Staszicowskiej generacji, i z młodszym od siebie Brodzińskim, i w ogóle z literaturą polską, która we wszystkich epokach chwaliła życie skromne i proste. Tymczasem Surowiecki występuje przeciwko .prawom oszczędniczym i nie zamierza potępiać „zbytku’*. Któż to potrafi powiedzieć, gdzie zaczyna się zbytek? „To, co dla jednego jest zbytkiem, dla drugiego bardzo częstó jest nieobytą potrzebą**, której wyrzec się już nie potrafi. Prawda, że znajomość i zaspokojenie potrzeb bardziej wyrafinowanych nie mogą być od razu udziałem wszystkich klas społeczeństwa, ale one stopniowo od klas wyższych ku biedniejszym i ciemniejszym przechodzą i środki ograniczające zbytek sam lud mo£ą oburzyć: toż „za naszej jeszcze pamięci ścieśnienie używania herbaty pozbawiło Anglię Ameryki Północnej. Wreszcie któż wie, czyli to, co nazywamy zbytkiem, nie jest czasem jednym z najdzielniejszych bodźców ożywiających przemysł i ruch w kraju? Lśniące szkiełko i kubek wódki więcej pewnie zachęcił do podwojenia pracy swobodnego wyspiarza Indii, gnuśnego Afrykanina i dzikiego mieszkańca Ameryki aniżeli sam głód i niewygody życia”31.
| Próżność ludzka, moda, rywalizacja w konsumpcji i zupełna wolność używania swej własności, jak się komu podoba — wszystko to sprzyja postępowi J Wszystkie potrzeby ludzkie na jeden składają się postęp, a klasy społeczne „tyle tylko różnią się między sobą, ile się różnią rodzaje wyłącznych ich zatrudnień”. Los rolnika tak ściśle związany jest z losem rękodzielnika, że obaj albo razem przychodzą do dobrego bytu, albo razem niszczeją. Obaj potrzebują zamożnych konsumentów, a konsumenci ich wzajemnie32. Wszystkim jednako sprzyjają uczeni, którzy ,,rozważając pilnie stan płodów i przemysłu krajowego wynajdują środki ich udoskonalenia lub z wynalezionymi gdzie indziej oswajają własnych rodaków”. Im to przede wszystkim zawdzięczają swoją wyższość te narody, „które dziś nad innymi górują w doskonałości”33.
Jeden ogromny towarzyski pochód. Byle mu tylko wolną dać drogę, wykorzystać wszystkie talenty, wszystkie zasoby.\Zasoby są: Polska ma pod dostatkiem bogactw natury, ziemi, minerałów, zdolności, rąk
31 Ibidem, s. 116-117.
32 Ibidem, s. 45, 145.
33 Ibidem, *. 75-76.
do pracy, trzeba je tylko razem złączyć i martwo dotąd spoczywające— uczynnić. Tego dzieła dokonać muszą kapitały i ich jedynie jest za mało. Im przeto należy się największa troskliwość narodu. Każdy kapitał, który nie spoczywa martwo,, lecz cyrkuluje i buduje, jest dobry: kupiecki i przemysłowy, prywatny i rządowy, polski i żydowski. Trzeba je gromadzić i brać, skąd można. W braku własnych — pożyczać za granicą, a nie bać się zadłużenia, bo kapitały produkcyjnie zużyte zawsze łatwo się spłacą 4.
Głównym bohaterem części programowej traktatu O upadku przemysłu i miast w Polszczę jest jednak, odmiennie niż u industria-listów doby Stanisławowskiej, nie fabrykant, lecz kupiec. Jest to najbardziej chyba patetyczny hymn na cześć kupca w piśmiennictwie polskim. Kupiec to bowiem, wiążąc ze sobą potrzeby wszystkich ludzi, interesy wszystkich klas, rynki wszystkich narodów, staje się pierwszym promotorem kultury i oświecenia. „On sam jeden, dogadzając wszystkim uwalnia ich od niebezpieczeństwa, trudu, kosztów i straty drogiego czasu. Za jego pomocą o tysiąc mil odległy Indianin zbliża się do mieszkańca Wisły, wspiera go swym bogactwem, pracą i przemysłem i od tego nawzajem odbiera wsparcie. [...] Kupiec [...] przestając z różnymi narodami oswaja się z ich doświadczeniami, które przyniesione do własnej jego ojczyzny służą częścią do wynalezienia nowych żrzódeł bogactw, częścią do oszczędzania kosztów w przerabianiu płodów, częścią też do łatwiejszego dostarczania ich potrzebującym. Powołanie jego wzywa go szczególniej do spółkowania z narodami, u których kwitną nauki i przemysł [...] On wszędzie niesie i rozsiewa swój kapitał, który jak dobroczynna rosa ożywia i krzepi wszystkie płody przemysłu ludzkiego.” Kupiec zatem ma większe niż ktokolwiek prawo domagać się od swego rządu opieki, sprawiedliwości, poparcia55.
Ta gloryfikacja stymulującej roli handlu, i to międzynarodowego, logicznie iść musiała w parze z odrzuceniem postmerkantylisty-cznej wizji świata jako areny bezwzględnej rywalizacji państw. Jakoż optykę tę odrzuciła, jak wiadomo, ekonomia liberalna od Quesnaya do Saya, a Say jest najczęściej przez Surowieckiego powoływanym autorytetem. A więc wszystko się zgadza? Nie, bynajmniej. Pozostawał bowiem dylemat, czy i jak możliwą jest równa wymiana między
14 Ibidem, s.'M-102, 220.
M Ibidem, s. 408? 111, 124-125, 146.
89