[' 102 Rozdział III. Wzlot i upadek Bohatera Polaków I
istniejącego dawniej misterium).”1 W III części Dziadów niektórym protagonis- : tom, takim jak Konrad czy Nowosilcow, wydaje się, co prawda, że wybierają między wartościami, które stwarza sam człowiek w sferze własnych myśli i działań, nie zważający na Boską Transcendencję. W gruncie rzeczy jednak, jak wszyscy, mogą oni tylko przyjąć lub odrzucić łaskę Boga. My to słyszymy : i widzimy, ponieważ mamy wgląd w strukturę Wielkiej Całości.
Ponad kilkoma wiekami myśli wyzwolonej od religii, ponad nowożytną wizją świata uwolnionego od Boskiej Prowidencji, ponad antropologią, która zamknęła człowieka w otchłani chtonicznej^Mickiewicz powrócił więc do obrazu świata rządzonego przez Opatrzność, bezustannie czuwającą nie tylko nad losem jednostek, lecz również nad historią całego kosmosu} Chociaż w roku 1828 miał się za „zabitego szekspirzystę” (XIV, 358), to jednak w roku 1832,: po upadku powstania listopadowego, napisał, co prawda, dramat historyczny o narodzie, który istniał na mapie, i o ludziach, którzy żyli w historii, ale tylko i po to, aby prześledzić nadprzyrodzony sens współczesnych dziejów. W Dziadach jest więcej Calderona niż Szekspira.
Ten romantyczny prowidencjalizm, posługujący się formą misteriów, przyniósł nieco dokładniejszą wizję Wielkiej Całości. Abyśmy mogli nawiązać kontakt z duszami zmarłych, które odbywają karę, w II części Guślarz, oczywiście z pomocą magii, sprowadził je z czyśćca na ziemię. W ten sposób; poznaliśmy mały zakamarek wieczności. W części IV spotkaliśmy się z niezwykłym bytem, przemieszczającym się w okamgnieniu ze „świata niewidzialnego, niematerialnego” w „sferę ludzkich myśli i działań”. Znaleźliśmy się więc na pograniczu dwóch rozdzielonych przestrzeni Wielkiej Całości. Z części III dowiemy się, jak wygląda jej rzeczywisty kształt i jakim prawom podlega nieustanna komunikacja, odbywająca się między bytami zamieszkującymi te dwie przestrzenie.
Bóg, Byt Niestworzony, który powołał Wielką Całość do istnienia, jest oczywiście ukryty i pozostanie nadal nieznany. Nikt nie jest w stanie wyrwać Mu jego tajemnic, chociaż każdy odczuwa jego oddziaływanie. Poznamy natomiast — posłużę się tutaj terminologią Orygenesa — trzy stany stworzenia rozumnego, zamieszkujące, iżby tak rzec, obie sfery Wielkiej Całości.2 Dwa z nich są bezcielesne. Chodzi tu o aniołów, których funkcja polega na pośredniczeniu między ludźmi a dobrym, czystym, choć ukrytym Bogiem, wypełnionym miłością dla swego stworzenia. Jest to pewna społeczność, którą przywykliśmy nazywać niebem, gdzie bytuje Bóg już odsłonięty. Chodzi też
o diabłów, czyli moce wrogie niebu, które nie chcą wydobyć się z nicgodziwośd, „ponieważ szaleństwo zbrodni jest już dla nich rozkoszą i uciechą". Odciągają oni ludzi od Stwórcy. To także jest społeczność. Nazywamy ją piekłem. Trzeci stan stworzenia rozumnego to byty cielesne, a ściślej dusze ludzkie zespolone z ciałem, uwięzione w materii, narażone na wybór, rozdarte i niepewne siebie.
0 nie właśnie toczy się bój między niebem a piekłem.
Stosunki między tymi trzema stanami przypominają burzę na morzu. Cechuje je nieustanne napięcie, które wprowadza Wielką Całość w szalony ruch, mający najwyraźniej charakter eschatologiczny. Ten rozpaczliwy wir jest rzeczywistością III części Dziadów.3 Pozostając w „sferze ludzkich myśli
1 działań", będziemy więc teraz mogli oglądać i słyszeć niedostępną nam, niewidzialną i niematerialną, część Wielkiej Całości. Będziemy śledzić wpływ świata wyższego na byty zamknięte w chtonicznej otchłani. Dostąpimy łaski cudu. Romantyczny teatr religijny był z reguły demonstracją cudu.
1. Wyzwanie losu
Jak wiele postaci z Biblii, oprócz imion, Bohater Polaków posiada również tytuły. (Z religijnego punktu widzenia imiona określają istotę osoby, tytuły natomiast związane są z konkretną sytuacją człowieka} Podaję tę informację, ponieważ bez niej trudno będzie nam pojąć sens przeistoczenia, które stanowi przecież główne wydarzenie Prologu. Przyjmijmy więc do wiadomości, że kiedy Bohater Polaków był upiorem, posługiwał się pseudonimem i przybrał mylący tytuł Pustelnika. Teraz, kiedy widzimy go nareszcie jako osobę, jest to człowiek o imieniu Gustaw, którego nowy tytuł, Więzień, oddaje w pełni sytuację, w jakiej się znalazł.
Szczegółowy obraz jego kondycji przekazuje nam najbardziej wiarygodny świadek egzystencji, Anioł Stróż. W teologii katolickiej istnieje pogląd, mający swe źródło w logiach Chrystusa, że nad każdym człowiekiem czuwa jego niebiański przyjaciel, odkomenderowany specjalnie przez Niebo do tej skądinąd ciężkiej pracy. „Spoglądają na nas, pielgrzymów — czytamy o aniołach stróżach u św. Augustyna — i litują się nad nami, a na rozkaz Boży pomagają nam, abyśmy doszli kiedyś do naszej wspólnej ojczyzny, gdzie wraz z nimi nasyci nas Boże źródło prawdy i wieczności."1 Nie mają oni z nami łatwego życia, ale opiekun Gustawa posiadał szczególne powody do narzekań. Sytuacja była tak fatalna, że musiał zwołać ku pomocy wielu swych braci. Z litości nad