pologia wyobrażenia, i tylko ona, pozwala, jest właśnie rozpoznawanie działalności tego samego ducha rodzaju ludzkiego zarówno w myśli „prymitywnej”, jak i w myśli cywilizowanej, zarówno w myśli normalnej, jak i w myśli patologicznej. Odnajdujemy w tym optymizm Levi--Straussa oświadczającego, iż: „człowiek zawsze myślał równie dobrze” 1S, oraz uważającego, że rodzaj ludzki zawsze dysponował „stałymi zdolnościami”.
Lecz w przeciwieństwie do sławnego etnologa nie sądzimy, aby ta odwieczność i ten ekumenizm mieściły się wyłącznie w „ustroju dziennym”, w myśli analitycznej, której modelem dla naszej cywilizacji była logika arystotelesowska. U kresu naszych badań, przeciwnie, jesteśmy przekonani, że Nadzieja rodzaju ludzkiego, to co dynamizuje myśl ludzką, jest spolaryzowana przez dwa antagonistyczne bieguny 19, wokół których krążą na przemian obrazy, mity, marzenia i poematy stwarzane przez człowieka. Ekumenizin sfery wyobrażeniowej zamienia się wedle nas w „spójny” dualizm. „Myśl nieoswojona”, która nie jest jedynie myślą „dzikich”, jak twierdził niegdyś Levy-Bruhl, ale wiąże się tajemnie z moją myślą oswojoną przez naukę, nic jest prostym jąkaniem się nauki. Gdyby tak było, to nauka, „ustrój dzienny” świadomości byłby postępem wobec dzieciństwa dzikich, i znów wprowadzalibyśmy przez to dumny rasizm kulturalny, tak drogi naszej cywilizacji. Otóż Levi-Strauss uznaje to gdzie indziej-0: „topór z żelaza nie jest doskonalszy od topora kamiennego, ponieważ jest lepiej zrobiony. Obydwa są zrobione równie dobrze, ale żelazo nie jest tym samym co kamień”. I tę technologiczną prawdę stosujemy sami do obrazów i do rodzin symboli: teoria elektronów, hipotezy na temat rozszerzającego się wszechświata nie są „lepiej zrobione” niż mit Zuni o wyłanianiu czy przypowieść o ziarnku gorczycy. Po prostu stosują się one do różnych przedmiotów.
Ale nie mamy już prawa dewaluować takich mitów i ich powołania do nadziei względem naszych wierzeń naukowych i ich powołania do dominacji, tak jak nie mamy prawa sprowadzać kamiennej siekiery do jej „udoskonalenia” metalurgicznego. Po prostu trzeba stwierdzić, że ten ekumenizm sfery wyobrażeniowej jest dualistyczny, to znaczy dialektyczny. 1 trzeba umieć w pokorze, jak Gaston Bachelard, poszukiwać tego „uzupełnienia duszy”, tej samoobrony przeciw przywilejom naszej własnej cywilizacji faustycznej, w marzeniu, które czuwa pośród naszej nocy. Trzeba zrównoważyć naszą myśl krytyczną, naszą zdemistyfikowaną wyobraźnię niezbywalną „myślą nieoswojoną”, która wyciąga braterską dłoń rodzaju ludzkiego do cywilizowanego człowieka trwającego w swym dumnym opuszczeniu.
*
Wreszcie, nie zagłębiając się w dziedzinę objawień religijnych i wiary, antropologia symbolistyczna — czy będzie to antropologia Mircea Eliade21, czy
135