LXX POETA UTRWALONEGO ŁADU
włącznie, jest doskonale oczyszczone z problematyki tego zakresu. Gdy się pamięta o sytuacji Polski przedwrześniowej, tej, w której poeta żył do roku 1930 i tej, którą mógł już tylko z dala i z pozycji swego ambasadzkiego radcostwa obserwować, zdumiewać musi ta całkowita izolacja jego twórczości od wielu najżywotniejszych zagadnień kraju. Poza zakresem jego uwagi pozostawały, angażujące pióra najznakomitszych twórców tych lat, dramatyczne konflikty społeczne, poza nim były problemy obyczajowe, nabrzmiewające polemiczną pasją na łamach prasy. Cała ta sfera życia, tak intensywnie obecna w utworach bliskich jego przyjaciół - Słonimskiego, Tuwima, Boya, czy zawsze czczonego Żeromskiego („naj pierwszego serca w Ojczyźnie” -jak dedykował mu autor drugie wydanie Karmazynowego poematy) - była dla poety odległa i w zasadzie niezauważalna. Świat społeczny Lechonia był stabilny. Poeta akceptował go milcząco, zmiany zdawały się być niepożądane; - każda z nich mogła zapowiadać katastrofę. Ż rzadka - i tylko w twórczości satyrycznej - pojawiają się marginesowo akcenty antyrc-wolucyjnc. Ale i te są raczej elementami programu politycznego - skierowanego przeciwko socjalistom, komunistom, bolszewikom - aniżeli artykulacją poglądów społecznych.
Obok tradycji niepodległościowych ruchów narodowych Lechoń wyniósł z atmosfery dzieciństwa kult ideałów demokratycznych. Szlachecka genealogia rodziców została już zneutralizowana wpływami środowiska mieszczańskiego i inteligenckiego. Również grono Skamandra, tak bliskie (nie tylko literacko) poecie, wyznawało w zasadzie poglądy liberalnej inteligencji, W stanowisku Lechonia demokracja była jednak raczej ideą, deklaracją, nicprzckładalną na język konkretnych działań politycznych. Bliższy życia był solidaryzm społeczny, dający się tu i ówdzie odczytać w jego wystąpieniach, podporządkowany interesom ogólnonarodowym:
A cóż mi demokracja, a cóż mi są chłopy,
A cóż mi hrabskie herby i mitry książęce:
I Marksa, i hrabiego Zygmunta poświęcę Za wolnej głos Ojczyzny na sejmie Europy.
Tak pisał w wierszu Paszkwil z Królewsko-Polskiego kabaretu w roku 1917, przeciwstawiając się sporom partyjnym, dzielącym społeczeństwo na zwalczające się odłamy. Wydaje się, że takiemu stanowisku pozostał wierny i później, nawet w latach amerykańskich, kiedy to - już w zupełnie innej sytuacji - wzywał w swej publicystyce wojennej do pracy na rzecz odrodzenia Polski.
Ale w tęsknotach i marzeniach jakby wracał do swej prehistorii: fascynowała go dawna szlacheckość Polski, traktowana zresztą dość zewnętrznie, jako symbol wielkości narodowej; urzekał go współczesny obyczaj ziemiański, białe dworki, malownicze ogrody, stare portrety w nobliwych salonach j Był to jeden z jego snobizmów - przyjaźnie z ludźmi z tej sfery, częste wizyty w ich majątkach, doskonała orientacja w zawiłych problemach genealogii, heraldyki, wykwintnego bon tonu. To, co w tym snobizmie najbardziej wizualne: jesienny pejzaż parku, „kolumnowy dworek”, „stare klony nad kamienną bramą”, „prababki na portretach i królowie Sasi” - powtarza się jako stały motyw jego wierszy. Jest w nich jednak nie tylko ozdobnym rekwizytem; jest również znakiem wartości określonego świata, świata tradycji ziemiańskiej, która w poglądach Lechonia była również wielką tradycją duchowy narodu.
Wybór postawy politycznej dokonany był wcześnie: to orientacja niepodległościowa, której widomym ? symbolem już dla szesnastoletniego chłopca stał się Piłsudski.; Ta sama postawa i ten sam kult osoby wspólny był dla całej grupy skamandryckiej. Tuwim i Słonimski wycofali się z/tych pozycji w późniejszym okresie; Lechoń pozostał wierny. Piłsudski był dla niego żywą kontynuacją tradycji walk o niepodległość i dziedzictwa powstań narodowych, tak ważnego w rodzinnym domu poety. Wcielał idee wielkich bohaterów historii Polski. Poetyckie świadectwa laseynacji tą postacią i jej programem - to już Polonez artyle-