302 Anna Starzec, Nauka ii’ prasie codziennej
najnowszych odkryć, lecz dba o pokazanie nauki poprzez zabawę, spektakularne pokazy i atrakcyjne odczyty (por. wykład na temat współczesnego słownictwa erotycznego na tegorocznym Festiwalu Nauki we Wrocławiu czy pokazywanie, jak można stworzyć własny szampon do włosów; http://science.eu.org/rozne/festiwal.php).
W niniejszym szkicu chciałabym się skoncentrować na tekstach publikowanych na łamach Gazety Wyborczej-pisma uznanego za pierwszą demokratyczną gazetę codzienną w Europie Środkowo-Wschodniej po 1989 roku, która „(...) podjęła się misji kształtowania na nowo świadomości i opinii społecznej (...)” oraz dbania „(...)
0 pewien gust, smak literacki, a także starającej się go jakoś kształtować” (Sławkowa, 2000:308).
Teksty popularnonaukowe publikowane w prasie codziennej podlegają tym samym prawom, jakie obowiązują w odniesieniu do innych tekstów informacyjnych. Przekazują wiadomości na bieżąco, a więc w jak najkrótszym czasie od rzeczywistego zdarzenia, dbają, by informacja była rzeczowa, dokładna, zrozumiała i podana w jak najciekawszej formie językowej. Przy czym forma ta winna być na tyle intrygująca
1 atrakcyjna, by doprowadzić nie tylko do nawiązania kontaktu z czytelnikiem (tzw. więź fatyczna- Pisarek, 2000:16), ale skłonić go do pozostania z tekstem do końca.
Przy dzisiejszym natłoku rozmaitych informacji zatrzymanie uwagi czytelnika nie jest zadaniem łatwym. Trudność ta ulega pewnemu zwielokrotnieniu w sytuacji, kiedy tematem przekazu staje się fakt lub wydarzenie naukowe. Chodzi bowiem o takie przedstawienie skomplikowanych nieraz zagadnień naukowych, żeby zostały zrozumiane przez większość czytelników.
Zaobserwowane w sferze popularyzacji nauki przeobrażenia, polegające na szybkim informowaniu społeczeństwa o osiągnięciach naukowych, nie dziwią, jeśli uwzględni się „dominującą od lat siedemdziesiątych teorię selekcji odbiorczej w komunikacji publicznej, zwaną teorią użytków i wynagrodzeń (od ang. uses and gratifications theory)” (Pisarek, 2000:217). Zgodnie z jej założeniami „ludzie czytają gazety i czasopisma, słuchają radia i oglądają telewizję albo po to, żeby ich treść wykorzystać w codziennym życiu, albo po to, żeby przyjemnością odczuwaną w trakcie lektuiy, słuchania lub oglądania wynagrodzić sobie stratę czasu i wysiłek związany z owym czytaniem, słuchaniem czy oglądaniem” (Pisarek, 2000:217). Przy informacjach naukowych dodatkowym czynnikiem inicjującym zainteresowanie czytelnicze staje się potrzeba śledzenia na bieżąco tego, co najnowsze, odkrywcze i mogące mieć wpływ na zmianę jakości życia codziennego.
W analizowanych tekstach (materiał pochodzi z wszystkich numerów Gazety Wyborczej z roku 2001 i początkowych numerów z roku 2002) moją uwagę zwróciły 2miany:
1) w sferze wartościowania nauki, jej osiągnięć i sposobu wykorzystania faktu naukowego;
2) w strategiach popularyzacyjnych (informacyjność wiązana z ludycznością i funkcją fatyczną);
3) w sferze form przekazu (artykuł informacyjny łączony z cechami innych gatunków).
Jeszcze do niedawna teksty popularnonaukowe umacniały prestiżową pozycję nauki, służyły m.in. „przywracaniu intelektualnego ładu” (Piechota, 1993:136), umacnianiu zaufania społecznego do instytucji naukowych oraz ich przedstawicieli.
Dziś wydaje się, że „(...) zmienia się klimat wokół życia naukowego. Podważa się mit nauki jako szczególnie wyróżnionej dziedziny życia ludzkiego (..)” (Gajda, 1998: 16). Nauka zdaje się schodzić z piedestału, jej życie staje się coraz bardziej jawne i dostępne dla zwykłego śmiertelnika. Sami naukowcy zaczynająteż przyznawać się, że nie wszystkie ich poczynania spotykają się ze społeczną akceptacją bo niekiedy „w pałacu nauki zdarzają się rzeczy brzydkie” (z wypowiedzi prof Łukasza Turskiego podczas II Konfrontacji Naukowych; Wprost 9.12.01).
Nie ulega wątpliwości, że na dokonującą się zmianę w budowaniu wizerunku nauki mają wpływ przeobrażenia społeczno-polityczne (powstają uniwersytety niezależne finansowo od budżetu państwa) oraz narastające oddziaływanie kultury angloamerykańskiej wraz z preferowanym w niej modelem wiązania działań naukowych z komercją i uzależnieniem badań od finansowego wsparcia placówek pozanaukowych.
Wzrastającą zależność kondycji nauki od społecznej opinii potwierdza opublikowana niedawno na łamach Polityki wypowiedź prof. Michała Kleibera (nominowanego wówczas przez nowy rząd na stanowisko ministra nauki). Minister widzi konieczność „(..) kontynuowania procesu restrukturyzacji nauki (...), pozyskiwania (...) na badania pieniędzy z innych źródeł niż budżet państwa”, wreszcie zmiany postawy samych uczonych, którzy powinni „otworzyć się w większym stopniu (..) na medią zaprosić do laboratoriów i instytutów dziennikarz i pokazać im, co robimy za państwowe pieniądze” (Polityka 20.10.01, s. 13). Postulaty ministra sąjuż przez wiele uczelni realizowane, jeśli za formę przybliżania osiągnięć naukowych uznać organizowane Festiwale Nauki, które próbują też łączyć naukę z zabawą.
Podobne cele zdają się również pojawiać w prasie. Nauka zaczyna być postrzegana już nie tylko jako wartość o niepodważalnej pozycji we współczesnej kulturze i „nieproblematyczne dobro” (Woźniak, 1995: 293), jak dotąd głoszono, ale przede wszystkim jako źródło atrakcyjnych tematów, które mogą przynieść wymierne korzyści, jeśli zostaną umiejętnie „sprzedane”. Nadal wykontystuje się prestiż nauki do nadawania tekstom wiarygodności i rzetelności, ale traktuje się też naukę jako tę sferę ludzkiej działalności, która może okazać się przydatna zarówno w walce o czytelnika, jak i rynek wydawniczy.