PICT2709

PICT2709



HO Część V. Śmierć na opak

głos Alberta albo Aleksandry de La Ferronays; w pełni XX wieku rozpozna romantyczny model piękne) śmierci.

Czwarty i ostatni przypadek to długa męczarnia sześćdziesięcioletni ciemnoskórego pastora. Tym razem kamera wprowadza nas do jego skromnej domu, do licznej i zgodnej rodziny: żona, której najprostsze gesty nienaturalny szlachetność wielkiej tragiczki, dzieci pożenione i powydawane * mąż, wnuki jeszcze bardzo małe. On ma raka wątroby. Asystujemy pr^, konsultacji, kiedy* lekarz oznajmia jemu i jego żonie, że jest skazany, odgadujemy szybki bieg ich myśli, mieszaninę smutku i rezygnacji, współ, czucia i tkliwości, a także wiary. W niedzielę znajdujemy się w kościele, gcfci* wielebny żegna się z parafianami, którzy przerywają jego kazanie krótkimi zaśpiewami w afrykańskim stylu. Towarzyszymy mu, gdy syn zabiera go na pielgrzymkę do kraju jego dzieciństwa, na głębokim Południu, na grób rodziców. Stoimy u jego wezgłowia, kiedy nadchodzi śmierć, w pokoju pełnym ludzi, pośród całej rodziny, dorosłych i dzieci, które podchodzą, aby ucałować po raz ostatni jego zapadniętą, ale spokojną twarz. Wreszcie idziemy na pogrzeb, do kościoła, gdzie płacząc i śpiewając, cała wspólnota defiluje przed otwartą trumną. Trudno się pomylić: to śmierć oswojona, poufała i publiczna.

Dwa pozostałe przypadki nie mają nic wspólnego z dawnymi albo znanymi wzorcami. Przeciwnie, znamionują zupełnie nową, dzisiejszą śmierć wśród ludzi młodych, w zamożnym środowisku golden suburbs, przedmieści ludzi bogatych.

Pierwszy z nich to dziewczyna lat około trzydziestu, mieszkająca z matką, chora na raka mózgu. Czaszkę ma ogoloną i zapadniętą po przebytej operacji, ciało na wpół sparaliżowane, słowa wymawia z trudnością, ale opowiada nam bez żadnego skrępowania, nawet obojętnie, o swoim życiu, o śmierci, której spodziewa się z dnia na dzień: nie boi się, przecież musi umrzeć, wszystko jedno kiedy, byle nieświadomie, we śnie.

Zadziwia nas jej odwaga, ale jeszcze bardziej zupełny brak emocji, jak gdyby śmierć była czymś zwyczajnym, bez większego znaczenia. Ta mors ut nihil podobna jest do omnia ut nihil z wieku XVII (rozdział siódmy), z tą różnicą, że nihil straciło swój tragiczny sens i stało się całkiem zwyczajne.

Chora byłaby bardzo samotna, gdyby nie milcząca i czujna obecność matki; w miarę postępów choroby staje się bezradna jak małe dziecko albo zwierzątko karmione łyżeczką: umie już tylko otworzyć usta. Poza porozumieniem łączącym matkę z córką, poza ich łzami i zwierzeniami panuje samotność pustych pięknych domów i wielkich wyludnionych ogrodów. Nikogo, absolutnie nikogo.

Drugi przypadek oglądamy w podobnym środowisku, w domu człowieka w tym samym wieku, również chorego na raka mózgu, ale żonatego, ojca dwóch

około dziesięcioletnich chłopców. Żona, głęboko wstrząśnięta (i może pod wpływem oka kamery), stara się nie okazywać wzruszenia i zachowywać trzeźwo i praktycznie. Któregoś wieczora telefonuje z domu do męża przebywającego w szpitalu i zawiadamia go, że udało się jej nabyć miejsce na cmentarzu — tonem tak swobodnym, jakby chodziło o rezerwację w hotelu; nie wyprowadziła nawet dzieci, które bawią się, jakby nic nie słyszały...

Tymczasem nieszczęsna istota, zachowując te pozory, bliska jest zupełnego załamania. Któregoś dnia, nie mogąc już znieść tego dłużej, idzie do lekarza — kamera za nią — aby mu wykrzyczeć swój bum: jej mąż, zbyt osłabiony, zobojętniał i nie bierze już udziału w życiu rodzinnym. A przecież ta ciągnąca się w nieskończoność choroba nie pozwala jej wyjść po raz drugi za mąż, dać innego ojca dzieciom, jutro zaś może już być za późno. Odgadujemy jej pragnienie, którego lekarz nie chce zrozumieć.

W końcowych scenach znowu widzimy chorego; po ostatniej kuracji w szpitalu wrócił do pięknego domu i pięknego ogrodu i zamknął się w milczeniu, którego już nie porzuci. Nie ma tu cichego porozumienia, jakie panowało w poprzednim przykładzie między matką a córką. Samotność jest absolutna.

Nowością ukazaną w Dying jest nie ryle ta samotność, co chęć przybliżenia ludziom spraw śmierci, mówienia o nich w sposób naturalny zamiast ukrywania ich. W rzeczywistości jednak różnica jest mniejsza, niżby się mogło wydawać, i ekshibicjonizm osiąga ten sam cel, co milczenie narzucone przez zakaz: tłumienie wzruszeń, znieczulanie bólu. A wtedy bezwstyd Dying wydaje się bardziej celowy niż wstydłiwość będąca skutkiem nakazu. Lepiej udaje mu się zrywać wszelką łączność; on zapewnia najdoskonalszą izolację umierającego. Dwie te postawy, w gruncie rzeczy bardzo sobie bliskie, w równym stopniu wyrażają niepokój wywołany trwałą obecnością śmierci w świecie, który eliminuje zło: zło moralne, piekło i grzech w wieku XIX, a zło fizyczne, cierpienie i chorobę w wieku XX (albo XXI). Śmierć powinna była odejść wraz ze złem, z którym w wierzeniach zawsze ją łączono, i z kolei też zniknąć; tymczasem ona trwa i wcale się nie wycofuje. Jej trwanie wydaje się więc jakąś hańbą, wobec której mamy do wyboru dwie postawy: pierwsza to postępować tak, jakby nie istniała, wygnać ją z życia codziennego. Drugą przedstawiono w Dying: uznać ją za fakt realny, ale sprowadzić do rozmiarów sprawy mało ważnej, równie pospolitej, jak koniecznej.

Jednakże nawet w tym ostatnim przypadku niektórzy sądzą, że status umierającego opisany w Dying stał się nie do zniesienia w swojej pospolitości. Trzeba go uczynić możliwym do zniesienia bądź pozwalając, aby odzyskał naturalną godność, godność Melisandy, bądź też przygotowując chorych do umierania, którego trzeba się uczyć i którego właśnie uczy Elizabeth Kiibier-Ross na uniwersytecie w Chicago. Studenci mogą tam zza szyby


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PICT2709 HO Część V. Śmierć na opak głos Alberta albo Aleksandry de La Ferronays; w pełni XX wieku r
PICT2709 HO Część V. Śmierć na opak głos Alberta albo Aleksandry de La Ferronays; w pełni XX wieku r
PICT2714 590 Część V. Śmierć na opak reformę pogrzebów, która by je uprościła, a jednocześnie wyelim
28753 PICT2705 572 Część V. Śmierć na opak uczucia. Stworzyła ona między nami a innymi ludźmi więzy,
32243 PICT2700 562 Część V. Śmierć na opak z tego, że coraz częściej obejmuje się ją zakazem; zachow
62959 PICT2704 570 Część V. Śmierć na opak społeczeństwa. Społeczeństwo uważa żałobę za zjawisko cho
PICT2708 578 Część V. Śmierć na opak stanowczo przeciwny prawdzie.” (Stanowisku temu towarzyszy skru
PICT2700 562 Część V. Śmierć na opak z tego, że coraz częściej obejmuje się ją zakazem; zachował w p
PICT2703 568 Część V. Śmierć na opak uporczywie pogrążony w żałobie zostaje bezlitośnie wykluczony z
PICT2704 570 Część V. Śmierć na opak społeczeństwa. Społeczeństwo uważa żałobę za zjawisko chorobliw
PICT2705 572 Część V. Śmierć na opak uczucia. Stworzyła ona między nami a innymi ludźmi więzy, który
PICT2708 578 Część V. Śmierć na opak stanowczo przeciwny prawdzie.” (Stanowisku temu towarzyszy skru
40355 PICT2703 568 Część V. Śmierć na opak uporczywie pogrążony w żałobie zostaje bezlitośnie wykluc
62959 PICT2704 570 Część V. Śmierć na opak społeczeństwa. Społeczeństwo uważa żałobę za zjawisko cho
PICT2692 Część V ŚMIERĆ NA OPAK

więcej podobnych podstron