126 Józef Bachórz [121
dziś może mniej dostrzegalna z powodu dystansu czasowego, jaki nas oddziela od roku 1843 — nie wydaje się zjawiskiem charakteryzującym tylko Tajemnice Paryża. Zaobserwować ją można także w tekstach różnych romansów, czytywanych np. w polskich salonach w pierwszej połowie XIX wieku. W samych zaś Tajemnicach Paryża przykładem eklektyzmu stylowego może być opis oślepienia Bakałarza: sam pomysł straszliwego ukarania okrutnika należy do motywów gotycko-frenetycznych, jednakże już reakcja ukaranego na swe kalectwo jest przedstawiona w konwencji sentymentalno-dydaktycznej (Bakalarz najniespodziewaniej w świecie ze skruchą zapłacze nad swym losem i wygłosi budujący monolog). Zdarzenie to zresztą zatopione w nawale następnych ma łącznie z nimi uświadomić czytelnikowi zaledwie tyle, że nie warto być złoczyńcą, bo wcześniej czy później odpowie się za przewinienia.
3
Polska powieść tajemnic bez żenady traktowała dzieło Eugeniusza Sue jako katalog pomysłów fabularnych. Transplantowano figury powieściowe i wyraźny ich podział na charaktery czarne i białe, chętnie opisywano kontakty i konszachty arystokracji ze światem przestępczym, niespodziewane konfrontacje, melodramatyczne spotkania, wzruszające omdlenia, dziwne zbiegi okoliczności, tarapaty podrzutków lub dzieci skradzionych, a wreszcie finałowe uhonorowanie szlachetnych satysfakcją moralną, zwykle z jakimś dodatkiem: matrymonialnym, materialnym czy hobbystycznym. Przejmowano przede wszystkim model — tak znakomicie zanalizowany przez Umberta Eco — „kompensacyjnych mechanizmów, z których najbardziej uspokajający i pocieszający jest fakt, że wszystko pozostaje na miejscu”1, że świat po chwilowym zamieszaniu powraca do normy.
Przenoszenie tego modelu łączyło się z określonymi korekturami, które — choć na pozór w stosunku do pierwowzoru mało istotne — rzucają pewne światło na swoistość, a także i na kłopoty polskiego powieściopi-sarstwa popularnego.
Zjawiskiem wyraźnie dostrzegalnym wśród deformacji Tajemnic Paryża na użytek polskiego czytelnika jest skłonność do wzbogacania ich schematu ujęciami satyrycznymi i karykaturalnymi. Dzierzkowski obie swe powieści wypełnia satyrą na arystokrację i ukazuje figury przypominające hrabiowsko-plutokratyczną menażerię ludzką z Paraf iańszczyz-ny L. Dunina Borkowskiego2. Figurom tym towarzyszy rozsiany po obu tekstach wojowniczy komentarz dydaktyczny, przywodzący na pamięć nasze „romanse” moralistyczne z rodziny Pana Podslolego. Satyra anty-dewocyjna i antyklerykalna, także wspierana odautorskimi dywagacjami, wypełnia Tajemnice Krakowa M. Bałuckiego, zaludnione takimi wcieleniami grzechów, jak obłudna dewotka, zdemoralizowany ksiądz itp. Signum moralistycznej typizacji od czasu do czasu pojawia się w postaci znaczących nazwisk (Trzpiotniccy czy Pijawkiewicz w Małych tajemnicach Warszawy, Krętowicz w Kuglarzach, Pustogłowski w Dagerotypach Warszawy itd.).
Ta — w stosunku do Tajemnic Paryża (także przecież nieubogich w moralistykę) — zwiększona dawka satyry i pouczeń nie wydaje się niezrozumiała. Tłumaczy ją i presja naszej tradycji oświeceniowej, i polskie porozbiorowe pojmowanie literatury jako instytucji odpowiedzialnej za wychowanie społeczne. W żadnej chyba dziewiętnastowiecznej dyskusji o powieści w Europie nie wypowiedziano tylu co u nas argumentów przeciwko „bezcelowości” literatury3. Ł. Rautenstrauchowa, która — jak przystało na emerytowaną autorkę romansów grozy — zainteresowała się sukcesem Eugeniusza Sue, jednemu ze swych rezone-rów w dziele Miasta, góry i doliny przypisuje pomysł pożytecznego utworu Tajemnice kraju naszego.
f...] a lubo tytuł — powiada ów rezoner — naśladowanym zdawać się może, ręczę, że w samym dziele żadnego naśladownictwa nie będzie. Wszystkie tajemne nasze rany w nim odsłonię, okażę, iż czasem na pozór mniejsza — tym bardziej żywotnym grozi zarodem; okażę, w jaki sposób każda z nich pierwotne życia zatruwa żywioły, a w takim je przedstawię świetle, żeby jak największy wstręt obudziwszy, najżywsze, a długie zostawiły po sobie wrażenie4 5 6.
„Tajemne nasze rany” — jeśliby sądzić po zawartości dzieła, w którym te słowa zostały napisane — to koteryjne plotki prowincjonalne i poniektóre nadużycia socjalne szlachty. Mniejsza zresztą o sens demaskatorskich zamiarów Rautenstrauchowej — istotne jest to, że podobny program „tajemnic po polsku”, czyli tajemnic służących ambicjom dydaktycznym, realizowali wszyscy nasi naśladowcy Eugeniusza Sue. Tradycyjne nastawienie dydaktyczne przyczynia polskim autorom
80 u. E c o, Retoryka i ideologia w „Tajemnicach Paryża” Eugeniusza Sue, przeł. W. Kwiatkowski, „Pamiętnik Literacki”, 1971, z. 1, s. 294.
Na Parafiańszczyznę powołuje się zresztą autor w tekście swej powieści. Por. J. D z i e r z k o w s k i, Kuglarze, oprać. K. Czajkowska, posłowiem opatrzyła M. Żmigrodzka, Warszawa 1961, s. 82. W Posłowiu zob. uwagi o wpływie Tajemnic Paryża
na Kuglarzy oraz Salon i ulicę (s. 256—257).
Obszerne informacje o dyskusjach na temat celu i tendencji zawiera praca S. Burko ta Spory o powieść w polskiej krytyce literackiej XIX wieku, Wrocław
1968, s. 83—123.
Ł. z G. R[a utenstrauchowa], Miasta, góry i doliny, t. 5, Poznań 1844, s. 249.