128 Józef Bachórz M
kłopotów ze zbrodniarzem, a widać to m. in. w dość konsekwentnym stosowaniu moralistyki domorosło-filantropijnej dla celów powieściowego wymiaru sprawiedliwości. Święte oburzenie na łajdaków i zbrodniarzy (a bez tej kategorii postaci powieść tajemnic obejść się nie może) nie idzie w7 parze z jakimikolwiek radykalniejszymi propozycjami rozwiązania problemu zła. Najbardziej w aktywności satyryczno-paszkwilowej jadowity Dzierzkowski aplikuje czytelnikowi najbardziej rozlazłe finały: skończonemu łajdakowi i niepoprawnemu złoczyńcy Krętowiczowi dozwoli umrzeć wcale honorową śmiercią samobójczą (ale oszczędzi mu kompromitującego aresztowania i publicznego pręgierza, choć mniejszych od Krętowicza, tyle że prostackich przestępców nie obroni od tych etapów kary), a dla cynicznych degeneratów z Salonu i ulicy przeznaczy jako karę ... ich własny grzech. Szlachetni mają tu wielkoduszną satysfakcję ze swej szlachetności, zdolnej objąć także i wspaniałomyślne, wzniosłe rozgrzeszenie dla łajdaków. Bałucki zbrodniczego księdza Mo-desta (Piotra Rzęckiego) pocieszy na łożu śmierci rozmową konsolacyjną z córką (która przyszła na świat jako owoc jego młodzieńczej rozpusty, przeżyła wszystkie niedole nieślubnego dziecka i o mało nie stała się ofiarą sutenerskich machinacji tego nikczemnika w sutannie) i umożliwi mu obdarowanie jej ... ojcowskim błogosławieństwem. Zbrodnia — potraktowana w kategoriach katechizmowego grzechu — domaga się wprawdzie wielkosłowmie pomsty nieba, ale dzięki temu nie musi się stać przedmiotem ziemskiego wymiaru sprawiedliwości.
Na tę tendencję ujmowania przestępstwa i zbrodni jako grzechu nakłada się wyraziście — także pozahistoryczna i pozaspołeczna — koncepcja człowieka i uwarunkowań jego postępowania. Nie inaczej sprawa wyglądała u Eugeniusza Sue, ale mimo wszystko składał on w Tajemnicach Paryża sporo takich deklaracji, z których czytelnik mógł wynosić przeświadczenie, że do zbrodni popycha człowieka — obok predyspozycji wrodzonych — również sytuacja materialna, że zło wylęga się z nędzy i ciemnoty, że kradnie się z głodu, a prostytucję uprawia z bezdomności i opuszczenia przez najbliższych.
U naszych powieściopisarzy społeczno-historyczne uwarunkowania różnych schorzeń organizmu zbiorowego są z reguły słabsze. Dzierzkowski — ow7szem — stosunkowo hojnie obdarza arystokrację lwowską okropnymi skazami etycznymi, ale też (zwiaszcza w Kuglarzach) i świat nizin nie jest dlań oazą zdrowia moralnego. Gdyby postawić pytanie: dlaczego w obu powieściach Dzierzkowskiego pewne charaktery są czarne — to można bv zapewne tu i ówdzie tłumaczyć, że uczerniła je nędza lub gonitwa za pieniądzem, ale najczęściej pozostawałaby odpowiedź, że są czarne, bo takie przeszły na ten nie najlepsze- ze światów. W jednym ze szkiców, w Starym komorniku, Dzierzkowski polemizując z Hełwec-
juszem kwestionuje jego zdanie o tym, „że wszyscy ludzie rodzą się jednakowi, co się tyczy zdolności i usposobień”34. Dla niego, dla Dzierzkow-skiegc. nie wszyscy rodzą się jednakowi. Rodzą się z predyspozycjami do dobra lub zla. Dlatego w rodzinie są bracia dobrzy i źli: w Kuglarzach jeden z synów pułkownika Skrzeskiego (Aleksander) jest podły, a drugi (Konstanty) cnotliwy, w Salonie i ulicy zacny szewc Karosz ma podłego brata, barona Karlińskiego. W innych naszych powieściach tajemnic wyrodni ojcowie miewają zacnych synów lub córki (np. łajdacki bankier Uzurierowicz z Małych tajemnic Warszawy daremnie usiłuje sprowadzić na złą drogę swego niewiarygodnie uczciwego syna: podły ksiądz Modest z Tajemnic Krakowa jest ojcem ś-wiątobliwej Zofii), a porządnym rodzicom wyrastają pod bokiem — i to bez ich winy — okropne dzieci.
Wśród pobudek działania ludzkiego w polskich powieściach tajemnic miejsce bardziej eksponowane niż w pierwowzorze zajmuje erotyka Marne więc historie hrabiów i baronów spędzających życie na uwodzeniu, hrabiny, baronowe i księżniczki zaprzątnięte niemal wyłącznie kłopotami alkowianymi; mamy kawiarki zalotniejsze oraz bardziej popsute od gryzetek paryskich, a cnotliwe dziewice zgoła obficiej wyposażone w rozmaite kuszące uroki niz ich francuskie poprzedniczki. Lubieżni starcy i podstarzali dranie (Karliński z Salonu i ulicy, baron Karwicz z Dagero-typów Warszawy, generał von Schwabenstein z Tajemnic Lwowa) oraz niewinni młodzianie podglądają owe piękności, opisywane nie bez ochoczej szczegółowości, a potem tracą głowy, organizują bardziej lub mniej przemyślne gonitwy, zasadzki itp. Wszystkie te łowy i podchody, niekiedy (lecz z rzadka) zabarwione perwersyjnie, układają się w główne pasma powieściowych zdarzeń. W sumie czytelnik naszych powieści tajemnic odnosi wrażenie, ze podstawowym zajęciem bohaterów jest uwodzenie lub bycie uwodzoną, flirt lub miłość. Motorem numer jeden komplikacji w świecie tych tajemnic są ..zapały” sercowe i nieokiełznane żądze: pieniądz, majątek może tylko w powieściach Dzierzkowskiego znalazł się na takim planie ważności, jak w Tajemnicach Paryża.
Nadmiar erotyki, na pierwszy rzut oka trochę dziwny na tle puryta-nizmu polskiej literatury ówczesnej (także i ówczesnej powieści popularnej), nie wyda się jednak nielogiczny, jeśli przypomnimy, że ahisto-ryczne i pozaspołeczne traktowanie człowieka jest wyraźną tendencją naszego powieściopisarstwa tajemnic. Jednocześnie — jakby dla zrekom-persowania nadmiaru zepsucia w jednej dziedzinie — chce się czytelnikowi oszczędzić nadmiaru mocnych przeżyć w innej dziedzinie. Chodzi ta o kłopoty ze zbrodnią i zbrodniarzem.
* J. Dzierzkowski Stary komornik, [w:] Józefa Dzierzksjwtkiego po-taóci, t 4, Lwów 1875 s. 207.
i
lorzsr awraturj pop-.