- Wystarczy, Hatchet — skarciła go żartobliwym tonem i odciągnęła mnie od niego. — Selena lubi najpierw sic; rozgrzać, ale raczej nie z facetem. Prawda, kochanie?
Suka, pomyślałam, dostrzegłszy wyzwanie w jej oczach, ale tylko się uśmiechnęłam i pozwoliłam, żeby mnie obję ła. Przynajmniej nie łapała mnie za tyłek. Na razie.
- Prawda - powiedziałam chropawym głosem. - Ale wolę skończyć z czymś bardziej konkretnym niż język. Będziecie bardzo zajęci, chłopcy? Czy przysługują wam, hm... przerwy?
Mówiąc to, polizałam palce. Annette stała za mną i sugestywnie gładziła moje ciało. Widok był niemal zabawny, kiedy oczy wszystkich wampirów natychmiast rozbłysły zielenią.
- Kiedy mamy być u lana? — spytał jeden z nich.
Zza vana dobiegła odpowiedź Franęois:
- Na jedenastą, za ponad cztery godziny.
Annette przesunęła ustami po mojej szyi, na co zadrżałam z nieudawanej przyjemności. Dotyk jej zębów wywołał u mnie gęsią skórkę. Annette zrobiła to samo językiem, ocierając się o mnie powolnymi, zmysłowymi mchami.
Hatchet zaczął się rozbierać. Najwyraźniej uznał nasze zachowane za wystarczającą zachętę.
Franęois wyszedł zza furgonetki i od tyłu objął Annette. Ona otarła się o niego wężowym ruchem, a z jej gardła wydobył się cichy pomruk. Jej ręce wciąż spoczywały na moich biodrach, więc w rezultacie poruszyłam się w taki sam sposób jak ona. Wtedy Franęois chwycił w dłonie moje piersi. Pozostali mężczyźni również zaczęli ściągać z siebie ubrania. Wkrótce na własne oczy przekonałam się, że nie mają przy sobie broni. Do tej pory jedyne noże, jakie tu zobaczyłam, leżały bezładnie rozrzucone w pobliżu vana. Rzeczywiście nie spodziewali się zasadzki.
Pochyliłam się zmysłowo... chwilę później w obu rękach trzymałam cztery sztylety. W samą porę, bo Franęois już próbował mnie obmacywać. A może to Annette zbytnio się rozzuchwaliła?
- Teraz! - krzyknęłam i cisnęłam nożami.
Dwa z nich wbiły się w oczy Hatcheta, następne dwa w oczy wampira stojącego obok niego. Obaj wrzasnęli i złapali za rękojeści, żeby je wyszarpnąć, a ja doskoczyłam do nich i zderzyłam ich głowy ze sobą na tyle mocno, że rozległ się głośny chrzęst.
Nie na tyle jednak mocno, żeby ich zabić. Hatchet i jego przyjaciel padli na ziemię oślepieni i zaczęli zwijać się z bólu, ale ich obrażenia już się goiły. Pozostałe wampiry rzuciły się do broni... i stanęły oko w oko z Tateem, Juanem i Cooperem.
- Pamiętacie te kajdanki? — spytał Tatę, unosząc jedne. - To atrapy.
Wampiry nawet nie próbowały zahipnotyzować ich wzrokiem, tylko rzuciły się na nich z pięściami i odsłoniętymi kłami. Zobaczyłam to wszystko, mocując się z dwoma rannymi, którzy leżeli na podłodze. Starałam się wbić im sztylety w pierś w taki sposób, żeby ich nie zabić. Annette miała ręce pełne roboty z Franęois, który przeklinał ją zarówno po angielsku, jak i w swoim ojczystym języku.
Moi kapitanowie mieli po jednym srebrnym nożu ukrytym w podeszwach butów. Tylko oni zagradzali przeciwnikom drogę do ich arsenału. Wszystko działo się jak
335