RZYM 108

RZYM 108



-    Wystarczy, Hatchet — skarciła go żartobliwym tonem i odciągnęła mnie od niego. — Selena lubi najpierw sic; rozgrzać, ale raczej nie z facetem. Prawda, kochanie?

Suka, pomyślałam, dostrzegłszy wyzwanie w jej oczach, ale tylko się uśmiechnęłam i pozwoliłam, żeby mnie obję ła. Przynajmniej nie łapała mnie za tyłek. Na razie.

-    Prawda - powiedziałam chropawym głosem. - Ale wolę skończyć z czymś bardziej konkretnym niż język. Będziecie bardzo zajęci, chłopcy? Czy przysługują wam, hm... przerwy?

Mówiąc to, polizałam palce. Annette stała za mną i sugestywnie gładziła moje ciało. Widok był niemal zabawny, kiedy oczy wszystkich wampirów natychmiast rozbłysły zielenią.

-    Kiedy mamy być u lana? — spytał jeden z nich.

Zza vana dobiegła odpowiedź Franęois:

-    Na jedenastą, za ponad cztery godziny.

Annette przesunęła ustami po mojej szyi, na co zadrżałam z nieudawanej przyjemności. Dotyk jej zębów wywołał u mnie gęsią skórkę. Annette zrobiła to samo językiem, ocierając się o mnie powolnymi, zmysłowymi mchami.

Hatchet zaczął się rozbierać. Najwyraźniej uznał nasze zachowane za wystarczającą zachętę.

Franęois wyszedł zza furgonetki i od tyłu objął Annette. Ona otarła się o niego wężowym ruchem, a z jej gardła wydobył się cichy pomruk. Jej ręce wciąż spoczywały na moich biodrach, więc w rezultacie poruszyłam się w taki sam sposób jak ona. Wtedy Franęois chwycił w dłonie moje piersi. Pozostali mężczyźni również zaczęli ściągać z siebie ubrania. Wkrótce na własne oczy przekonałam się, że nie mają przy sobie broni. Do tej pory jedyne noże, jakie tu zobaczyłam, leżały bezładnie rozrzucone w pobliżu vana. Rzeczywiście nie spodziewali się zasadzki.

Pochyliłam się zmysłowo... chwilę później w obu rękach trzymałam cztery sztylety. W samą porę, bo Franęois już próbował mnie obmacywać. A może to Annette zbytnio się rozzuchwaliła?

-    Teraz! - krzyknęłam i cisnęłam nożami.

Dwa z nich wbiły się w oczy Hatcheta, następne dwa w oczy wampira stojącego obok niego. Obaj wrzasnęli i złapali za rękojeści, żeby je wyszarpnąć, a ja doskoczyłam do nich i zderzyłam ich głowy ze sobą na tyle mocno, że rozległ się głośny chrzęst.

Nie na tyle jednak mocno, żeby ich zabić. Hatchet i jego przyjaciel padli na ziemię oślepieni i zaczęli zwijać się z bólu, ale ich obrażenia już się goiły. Pozostałe wampiry rzuciły się do broni... i stanęły oko w oko z Tateem, Juanem i Cooperem.

-    Pamiętacie te kajdanki? — spytał Tatę, unosząc jedne. - To atrapy.

Wampiry nawet nie próbowały zahipnotyzować ich wzrokiem, tylko rzuciły się na nich z pięściami i odsłoniętymi kłami. Zobaczyłam to wszystko, mocując się z dwoma rannymi, którzy leżeli na podłodze. Starałam się wbić im sztylety w pierś w taki sposób, żeby ich nie zabić. Annette miała ręce pełne roboty z Franęois, który przeklinał ją zarówno po angielsku, jak i w swoim ojczystym języku.

Moi kapitanowie mieli po jednym srebrnym nożu ukrytym w podeszwach butów. Tylko oni zagradzali przeciwnikom drogę do ich arsenału. Wszystko działo się jak

335


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 108 Na szczęście, już zdołał wyjąć klucz, tak że nie musiałam go przeszukiwać. On bywał u mnie
82767 RZYM 108 razie Randy przysięga, że ten wampir jest nieszkodliwy Mówi, że zna go od miesięcy.
RZYM 108 zaryzykuje, że ją opuścisz. Jak wiesz, nie ma nikogo oprói / ciebie. Nie byłam przekonana.
RZYM 10 8 —    To najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłr. Od zaciskania zębów
RZYM 108 Cooper o tym nie słyszał. Przeniósł na mnie wzrok. -    Pozwalamy mu żywić
RZYM 108 Kiedy zbiegłam na dół, Annette wciąż leżała na pod!" dze. Z moich ust wyrwało się pry
RZYM 108 —    Myślisz, że to mógł być Liam Flannery? Powiedziałaś mu cokolwiek,
RZYM 108 zaryzykuje, że ją opuścisz. Jak wiesz, nie ma nikogo oprói / ciebie. Nie byłam przekonana.
RZYM 108 —    Jasny gwint! Czy to jest to, o czym myślę? Bones uśmiechnął się i wyko
RZYM 10 8 —    To najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłr. Od zaciskania zębów

więcej podobnych podstron