82767 RZYM 108

82767 RZYM 108



razie Randy przysięga, że ten wampir jest nieszkodliwy Mówi, że zna go od miesięcy.

Moja matka spojrzała na Denise, jakby wyrosły jej trzy głowy.

-    Nieszkodliwy?! Nie mówimy o psie, który nie gryzie! Mówimy o mordercy...

-    Hm - przerwałam jej i znaczącym gestem dotknęłam szyi.

Matka zamknęła usta i odeszła. Usłyszałam parsknięcie Bones przez cały ten czas stał z boku i nas obserwował.

-    Wszystko w porządku, Denise - zapewniłam. — On wie, że nie będzie żadnych kłopotów, jeśli nie wysunie kłów.

-A niby skąd to wie? - spytała moja przyjaciółka. -Rozmawiałaś z nim? Długo siedziałaś w łazience, jego też w tym czasie nigdzie nie widziałam. Przyparłaś go do muru?

Raczej odwrotnie.

-    Eee, w pewnym sensie... eee — zaczęłam się jąkać. -Znam go. To znaczy, widywałam go już wcześniej. W Wir ginii. On... hm, mamy coś w rodzaju porozumienia. Ja nic mieszam się w jego sprawy, a on w moje.

Denise wzięła moje wyjaśnienie za dobrą monetę.

-    Cóż, w takim razie chodźmy zrobić parę zdjęć. Cieszę się, że nie będziecie ze sobą walczyć. Powiedz mu tylko, żeby nie wspominał o tobie przy Randym, dobrze? Twojemu szefowi wyłysiałyby jaja, gdyby się dowiedział, ile osób o tobie wie.

-    Święta racja.

-    Właśnie.

Tajemniczym partnerem kuzynki Denise okazał się Bones. Zachwycona Feiicity bezwstydnie wciskała się obok niego przy każdym ujęciu. Co gorsza, on był dla niej Czarnicy. Chętnie i z radością zabiłabym ich oboje od razu i"> sesji fotograficznej.

Nie mogłam jednak okazać wściekłości z tego samego IMtwodu, dla którego nie rzuciłam się w ramiona Bonesa,

I lały zobaczyłam go przy ołtarzu. Nieważne, co czułam, "it się między nami nie zmieniło. On nie mógł się do-icdzieć, jak bardzo wciąż mi na nim zależy. Pozostawali mi jedynie zachować spokój i mieć nadzieję, że Bones uwierzy w moją obojętność i tym razem sam ode mnie • •ilcjdzie.

l*o ostatnim ujęciu ruszyłam w stronę baru. Tylko jedno mogło mi dzisiaj pomóc: gin. Mnóstwo ginu. Jednym li.iustem opróżniłam szklankę, ledwo barman ją przede mną postawił.

Jeszcze raz to samo.

barman zmierzył mnie wzrokiem, ale bez słowa nalał mi kolejnego drinka. Oceniłam ilość płynu w naczyniu i spojrzałam na niego krzywo.

Więcej alkoholu - rzuciłam krótko.

Topisz smutki? - dobiegł mnie z tyłu znajomy, kpiący

gl<)S.

Nie twój interes - odburknęłam, prostując plecy.

-Tutaj jesteś, kochanie!

Noah cmoknął mnie w policzek. Widząc to, Bones za-■ i.snął usta.

Eee, Noahu... Odprowadzę cię do twojego stołu. -< liciałam odciągnąć go od Bonesa, który patrzył na niego uk, jakby wolał napić się jego krwi zamiast tego, co ofe-t«>wał bar.

103


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 108 Na szczęście, już zdołał wyjąć klucz, tak że nie musiałam go przeszukiwać. On bywał u mnie
RZYM 108 zaryzykuje, że ją opuścisz. Jak wiesz, nie ma nikogo oprói / ciebie. Nie byłam przekonana.
RZYM 108 —    Myślisz, że to mógł być Liam Flannery? Powiedziałaś mu cokolwiek,
RZYM 108 zaryzykuje, że ją opuścisz. Jak wiesz, nie ma nikogo oprói / ciebie. Nie byłam przekonana.
78859 RZYM 108 zaryzykuje, że ją opuścisz. Jak wiesz, nie ma nikogo oprói / ciebie. Nie byłam przek
RZYM 108 —    Myślisz, że to mógł być Liam Flannery? Powiedziałaś mu cokolwiek,
RZYM 105 Wampir nie oderwał ust od jej szyi, żeby spojrzeć na ilu cha, chociaż wiedziałam, że martw
RZYM 10 8 —    To najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłr. Od zaciskania zębów
RZYM 108 Cooper o tym nie słyszał. Przeniósł na mnie wzrok. -    Pozwalamy mu żywić
RZYM 108 Kiedy zbiegłam na dół, Annette wciąż leżała na pod!" dze. Z moich ust wyrwało się pry
RZYM 108 -    Wystarczy, Hatchet — skarciła go żartobliwym tonem i odciągnęła m

więcej podobnych podstron