razie Randy przysięga, że ten wampir jest nieszkodliwy Mówi, że zna go od miesięcy.
Moja matka spojrzała na Denise, jakby wyrosły jej trzy głowy.
- Nieszkodliwy?! Nie mówimy o psie, który nie gryzie! Mówimy o mordercy...
- Hm - przerwałam jej i znaczącym gestem dotknęłam szyi.
Matka zamknęła usta i odeszła. Usłyszałam parsknięcie Bones przez cały ten czas stał z boku i nas obserwował.
- Wszystko w porządku, Denise - zapewniłam. — On wie, że nie będzie żadnych kłopotów, jeśli nie wysunie kłów.
-A niby skąd to wie? - spytała moja przyjaciółka. -Rozmawiałaś z nim? Długo siedziałaś w łazience, jego też w tym czasie nigdzie nie widziałam. Przyparłaś go do muru?
Raczej odwrotnie.
- Eee, w pewnym sensie... eee — zaczęłam się jąkać. -Znam go. To znaczy, widywałam go już wcześniej. W Wir ginii. On... hm, mamy coś w rodzaju porozumienia. Ja nic mieszam się w jego sprawy, a on w moje.
Denise wzięła moje wyjaśnienie za dobrą monetę.
- Cóż, w takim razie chodźmy zrobić parę zdjęć. Cieszę się, że nie będziecie ze sobą walczyć. Powiedz mu tylko, żeby nie wspominał o tobie przy Randym, dobrze? Twojemu szefowi wyłysiałyby jaja, gdyby się dowiedział, ile osób o tobie wie.
- Święta racja.
- Właśnie.
Tajemniczym partnerem kuzynki Denise okazał się Bones. Zachwycona Feiicity bezwstydnie wciskała się obok niego przy każdym ujęciu. Co gorsza, on był dla niej Czarnicy. Chętnie i z radością zabiłabym ich oboje od razu i"> sesji fotograficznej.
Nie mogłam jednak okazać wściekłości z tego samego IMtwodu, dla którego nie rzuciłam się w ramiona Bonesa,
I lały zobaczyłam go przy ołtarzu. Nieważne, co czułam, "it się między nami nie zmieniło. On nie mógł się do-icdzieć, jak bardzo wciąż mi na nim zależy. Pozostawali mi jedynie zachować spokój i mieć nadzieję, że Bones uwierzy w moją obojętność i tym razem sam ode mnie • •ilcjdzie.
l*o ostatnim ujęciu ruszyłam w stronę baru. Tylko jedno mogło mi dzisiaj pomóc: gin. Mnóstwo ginu. Jednym li.iustem opróżniłam szklankę, ledwo barman ją przede mną postawił.
Jeszcze raz to samo.
barman zmierzył mnie wzrokiem, ale bez słowa nalał mi kolejnego drinka. Oceniłam ilość płynu w naczyniu i spojrzałam na niego krzywo.
Więcej alkoholu - rzuciłam krótko.
Topisz smutki? - dobiegł mnie z tyłu znajomy, kpiący
Nie twój interes - odburknęłam, prostując plecy.
-Tutaj jesteś, kochanie!
Noah cmoknął mnie w policzek. Widząc to, Bones za-■ i.snął usta.
Eee, Noahu... Odprowadzę cię do twojego stołu. -< liciałam odciągnąć go od Bonesa, który patrzył na niego uk, jakby wolał napić się jego krwi zamiast tego, co ofe-t«>wał bar.
103