Narodziny i upadek gospodarki rynkowej
potomstwo. Prawa społeczeństwa opartego na konkurencji podporządkowane zostały sankcji dżungli.
Prawdziwy sens palącego problemu ubóstwa był już teraz jasny: społeczeństwo ekonomiczne podlega prawom, które nie są prawami ludzkimi. Rozdźwięk między Adamem Smithem i Townsendem zdecydowanie się pogłębił. Z tej dychotomii narodziła się dziewiętnastowieczna świadomość. Odtąd naturalizm naznaczył nauki o człowieku, a ponowne włączenie społeczeństwa w świat ludzki stało się podstawowym celem w ewolucji myśli społecznej. Ekonomia marksistowska była w tym rozumieniu nieudaną próbą osiągnięcia tego celu, przy czym niepowodzenie to wynikało z faktu, że Marks zbyt blisko trzymał się tez Ricarda oraz tradycji ekonomii liberalnej.
Zresztą sami klasyczni ekonomiści dostrzegali część tych problemów. Malthus i Ricardo nie byli z całą pewnością obojętni na los ubogich, jednak ich humanitarna troska jedynie zepchnęła fałszywą teorię na jeszcze bardziej kręte ścieżki. Spiżowe prawo płac wiązało się z powszechnie znanym zastrzeżeniem: im większe są potrzeby klasy pracującej, tym wyższy jest poziom minimalny, poniżej którego nawet owo spiżowe prawo nie może obniżyć wynagrodzeń. To właśnie z tym „standardem niedoli" Malthus wiązał swoje nadzieje1 i chciał, żeby za wszelką cenę wzrastał, bo uważał, że tylko w ten sposób zostaną od najgorszych form nędzy uwolnieni ci, którzy zostali na nią skazani. Także Ricardo - z tego samego powodu - pragnął, żeby we wszystkich krajach klasa pracująca zasmakowała w wygodach i przyjemnościach „oraz żeby na wszelkie dostępne w ramach prawa sposoby stymulowano ich w wysiłkach zmierzających do ich osiągania”. Jak na ironię człowiekowi - by mógł uciec przed prawem Natury - zalecano tu podniesienie własnego progu śmierci głodowej. A jednak klasyczni ekonomiści podejmowali w tym przypadku bez wątpienia szczere próby uratowania ubogich przed losem, który pomogły zgotować im ich własne teorie.
Koncepcja Ricarda zawierała element, który stanowił przeciwwagę dla ortodoksyjnego naturalizmu. Tym elementem, przenikającym cały stworzony przez niego system i silnie zakorzenionym w jego teorii wartości - była zasada pracy. Ricardo doprowadził do końca to, co zaczęli Locke i Smith: humanizację wartości ekonomicznej. To, co
fizjokraci przypisywali przyrodzie, on odzyskiwał dla człowieka. Niesłusznie nadał pracy wyłączną zdolność kształtowania wartości, tym samym sprowadzając wszelkie możliwe transakcje w społeczeństwie ekonomicznym do zasady równej wymiany między wolnymi ludźmi.
W systemie Ricardiańskim współistniały czynniki przyrodnicze i humanistyczne, walczące o przewagę w społeczeństwie ekonomicznym. Dynamika tej sytuacji miała wszechogarniającą siłę. Wynikający z niej pęd do utworzenia konkurencyjnego rynku uzyskał impet właściwy sile przyrody. Wierzono teraz, że samoregulujący się rynek jest rezultatem jej nieubłaganych praw, a jego uwolnienie to nieuchronna konieczność. Stworzenie rynku pracy było aktem wiwisekcji na tkance społeczeństwa dokonanym przez tych, którzy do swojego zadania podchodzili z pełnym przekonaniem, jakie mogła dawać jedynie nauka. Pogląd, że prawa o ubogich muszą zniknąć, stanowił część tego przekonania. „Teoria grawitacji jest równie pewna jak to, że takie prawa przekształcają bogactwo i energię w nędzę oraz słabość (...) do chwili, gdy wreszcie wszystkie klasy dotknie zaraza powszechnego ubóstwa” - pisał Ricardo2. Byłby, według niego, moralnym tchórzem ten, kto mając tę świadomość, nie znalazłby siły, aby uchronić ludzkość przed samą sobą, decydując się na okrutną operację zniesienia podatku na rzecz ubogich. To właśnie w tym punkcie zgadzali się Townsend, Malthus i Ricardo, Bentham oraz Burkę. Choć tak radykalnie różnili się pod względem metod i poglądów, jednak zgadzali się co do zasad ekonomii politycznej i jednomyślnie wyrażali sprzeciw wobec systemu ze Speenhamland. Tym, co czyniło liberalizm gospodarczy nieodpartą silą, była owa zgodność opinii między diametralnie różnymi spojrzeniami. To, co w równym stopniu popierał ultrarefor-mator Bentham oraz ultratradycjonalista Burkę, automatycznie zyskiwało charakter oczywistości.
Tylko jeden człowiek rozumiał istotę próby, w obliczu której stanęli ludzie tamtej epoki. Być może stało się tak dlatego, że jako jedyny z spośród najważniejszych myślicieli tego czasu nie ograniczał się do teoretycznych rozważań dotyczących przemysłu, ale opierał się na własnej praktyce. W refleksji poświęconej społeczeństwu przemysłowemu nikt nie mógł dorównać Robertowi Owenowi. Już wtedy widział on wyraźną różnicę między państwem a społeczeństwem.
151
Por. W. Hazlitt. A Reply to the Essay on Populalion hy the Rev. TA. Malthus tn a Seria of Lrtten. 1803.
D. Ricardo, Zasady ekonomii polityczne/ i opodatkowania, tłum. 1. Drewnowski. PWN. Warszawa 1957, s. 86.