chaela Riffaterre’a do deklaracji, że tekst staje się właściwie literacki tylko wtedy, kiedy jest zdekontekstualizowany, a zadanie teorii pole* ga na zagwarantowaniu tego, że tekst „przetrwa wygaśnięcie problem mów, zanik przyczyn i utratę pamięci o okolicznościach, na które stał się reakcją”1.
Badacze ci zgadzają się, że praca porównania wiąże się w pierwszej kolejności z refleksją nad estetycznym fenomenem literackości w ponadnarodowym kontekście. Pomimo znaczących różnic ich argumenty należą do tej samej tradycji co te, które przy pomocy bardziej zretoiyzowanych środków wyłożył de Man i Derrida. Literatur ry można uczyć „jako literatury” (Brooks), wraz z jej „inwariantnymi właściwościami” (Riffaterre), bez obaw o historyczne uwarunkować nie tej kategorii. Obawy te przynależą studiom kulturowym, które dla tych badaczy stanowią zewnętrzne podejście do literatury, nie teorię czytania, lecz ideologizację wartości estetycznych dla celów krytyki politycznej. Dlatego też postrzegają raport ACLA z 1993 roku jako porzucenie prawdziwej formuły badań literackich. (Culler nie idzie aż tak daleko, ale odsunięcie przez niego studiów kulturowych na bok tak, by komparatystyka mogła wreszcie zdominować?’ badania literatury samej w sobie, jest wymowne).
Na drugim biegunie znajdują się ci badacze, którzy zgadzają się z zasadniczą wymową raportu. Mianowicie dlatego, że ich zgoda wiąże się ze wsparciem dla spluralizowanej i rozszerzonej konteks-tualizacji badań literackich, a przy tym jest mniej ukierunkowana niż formalistyczne optowanie za poetyką. Badacze ci przyjmują wyzwanie, które Franęoise Lionnet nazywa „bałaganiarstwem globalizacji i ryzykiem skażenia, które może wynikać z demokratyzacji idei literatury jako intersubiektywnej praktyki”2. Częścią tego, co można postrzegać jako naruszenie porządku tej praktyki, jest jej otwarta troska o wartości inne niż estetyczne, albo, ujmując rzecz inaczej, sytuowanie estetyki w szerokim spektrum wartości. Brooks odczuwa niepokój, by nie rzec lęk, wobec angażowania się literaturo/,miW8twa w akty ewaluacji, których podstawą są ostatecznie moralne i polityczne przekonania badacza. Przekonania te - objaśnia, nawiązując do Keatsa i Eliota - muszą być łagodzone przez zdeper-lonalizowane odwołanie do tradycji, aby głos badacza czy badaczki byl echem własnej kulturowej spuścizny.
Oczywiście Brooks nie chce być postrzegany jako adwokat konserwatywnego pojęcia tradycyjnego kanonu, ucieleśniającego transcendentne wartości, więc spiesznie podkreśla, że „tradycje są tak naprawdę konstrukcjami”28, historycznie zdeterminowanymi i obciążonymi politycznie. Ale do tradycji w takim sensie /Nawoływać się nie można, można ją tylko interpretować, a taka interpretacja wymaga badania poszczególnych kontekstów historycznych, kulturowych, instytucjonalnych i politycznych. Pozwalając owym kontekstom pobrzmiewać echem we własnym głosie, komparatysta lub komparatystka, powiem wbrew Brooksowi, staje się już nie tyle zdepersonalizowany/a, co świadomy/a swojej podmiotowości jako konstrukcji wymagającej interpretacji, a to już całkiem inna historia.
Sugeruję, że komparatystyka międzykulturowa zyskuje punkt orientacyjny w momencie porównywania samej siebie ze sobą. Proces ten wyklucza esencjalizm kulturowy polityki tożsamości, równocześnie uwrażliwiając komparatystę na ekstremalnie trudne kwestie związane z oceną różnic kulturowych. „Dyskomfort wytwarzania”, który Lionnet opisuje jako coś, co powstaje z wychowania na wyspie, gdzie kultura francuska i angielska kr2yżuje się z tradycjami afrykańskimi i indyjskimi, żywo przywołuje hybrydyczną naturę konstytuowania się podmiotu komparatystycznego. W takich okolicznościach bańki kulturowe, o których mówi Gates, nie zamykają się na siebie nawzajem. Są raczej systemami wiedzy i interpretacji, które koegzystują i wnikają w głąb. nas, tworząc ruchomą, płynną przestrzeń krzyżujących się przynależności klasowych i rodzinnych, tradycji religijnych i klanowych, historycznych i politycznych nacisków, cech dziedzicznych, nieświadomych popędów, geopolitycznych umocowań i tak dalej.
Zainteresowanie konstytuowaniem się podmiotu jako hybrydycz-nej, wielokulturowej składanki doprowadziło niektórych badaczy do
aU Ibidem, s. 521.
129
M. Riffaterre, O wzajemnym uzupełnianiu się komparatystyki literackiej i studiów kulturowych, przeł. R. Sendyka; zob. s. 155 niniejszej antologii [przyp. red.].
F. Lionnet, Spaces ofComparison, w: Comparatwe Literaturę in theAge..., s. 173 [przyp. red.].