Dlaczego w ogóle pisałem dla uczniów za pieniądze? Takiego pytania nikt nie zadawał sobie podczas studiów. Można było najwyżej pytać, dlaczego nie piszę tych wyprącowań, skoro potrafię. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątycłi każdy Polak stawał na głowie, aby zarobić, i wielu osobom się to nieźle udawało. Także studenci kombinowali, jak tylko się dało. Ci, którzy mieszkali blisko wschodniej granic)', wracali do Lodzi z plecakami papierosów i wódki, inni handlowali na łódzkich i podłódzkich rynkach. Studenci filologii obcych zdawali egzaminy za innych studentów, a czasem nawet za doktorantów. Kierunek nie miał znaczenia, zamawiali i prawnicy, i lekarze. Zdarzało się, że na pisemnych egzaminach z angielskiego czy niemieckiego na wydziale prawa połowa obecnych to byli studenci filologii, którzy wylegitymowali się cudzymi dowodami osobistymi i weszli na salę bez problemu. Niezły zarobek dawali też studenci medycyny, którzy zobowiązani do obecności na wszystkich ćwiczeniach, wynajmowali ludzi, aby udawali ich przed prowadzącymi zajęcia. Sam też w tvm czasem uczestniczyłem. Filologia polska chodziła na medycynę i dobrze zarabiała, a przy tym nieźle się bawiła. Natomiast nieobecni na swych zajęciach studenci medycyny w tym samym czasie zarabiali jeszcze lepiej. Każdy przecież znał powiedzenie, że najwięcej pieniędzy zarabia się na studiach, i starał się, aby tak było naprawdę. Oczywiście żyłą złota było prowadzenie klubu studenckiego, ale z tego mogli czerpać tylko nieliczni. Lata dziewięćdziesiąte czyniły ze studenta księcia lub żebraka. Każdy wola! być księciem i robił wszystko, aby nim być. Okazja sama wchodziła w ręce.
Poza tym chciałem dużo i często pisać, ponieważ byłem jak koń, który musi codziennie porządnie się wybiegać. Studiowałem polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim, gdzie prawie nikt nie wymagał ode mnie pisania. Więcej, pisanie było tak niemile widziane, że jeśli już do niego dochodziło, to najważniejszy był zawsze limit stron, którego nie wolno było pod żadnym pozorem przekroczyć, najlepiej zaś napisać dużo mniej. W czasie studiów' wbijano nam do głów zasadę, że sztuka pisania to sztuka skracania. Każdy tekst należało przed oddaniem skrócić o połowę, potem jeszcze raz
134