Pewnego razu zgłosił się jeszcze jeden chłopiec. Teraz więc dwie osoby uczestniczyły w dialogu ze mną, słuchały, odpowiadały na proste pytania i oczywiście otrzymały po piątce. Nowy nabytek pierwszą, zaś Darek 25. Podczas kolejnej lekq'i było podobnie, a podczas następnej miałem już trzech ochotników, na kolejnej znowm zgłosiło się kilka osób. Każde spotkanie z klasą kończyło się piątkami dla tych, którym zależało na konwersacji ze mną. W końcu miałem przy sobie nieomal całą klasę, która teraz już chciała słuchać i odpowiadać na pytania, więc co !ekq'a musiałem wystawiać każdemu piątkę. Oczywiście nie stawiałem za nic, ale za udzielanie odpowiedzi. wykonvwranie poleceń i pojmowanie, tego, co objaśniam. Podczas 45*minu-towej lekcji każdy zabierał glos, więc każdy zasługiwał na ocenę. Moje obiboki zaczęły na wyścigi biegać do biblioteki i przygotowywać się do lekcji. Oczywiście czasem ktoś znow’u nie miał ochoty' mnie słuchać. Wtedy chwaliłem go za samodzielność, podkreślając, że doceniam tych, którzy bez mojej pomocy’ potrafią się przygotowywać do matury. Dowartościowywałem wszystkich: aktywnych i chętnych do pracy' ze mną - ocenami, natomiast niechętnych do jakiegokolwiek wysiłku pod moim kierunkiem - podwalami za przejawy przedsiębiorczość i samodzielności. Doprowadziłem do tego, że uczniowie czuli się przy' mnie dobrze, mimo że nie za dużo umieli.
To prawda, nie nauczyiem ich wiele, ale udowrodniłem, że szanuję ich jako ludzi, w żadnym zaś wypadku nie gardzę nimi za to, że posiadają mnóstw'o braków z wiedzy o literaturze, nie potrafią dobrze pisać czy’ płynnie mówić na forum klasy’. Trzy miesiące zajęło mi zburzenie muru, który’ z dobrej woli wzniósł między mną a nimi prezes, przedstawiając mnie jako świetnego nauczyxiela, a ich jako uczniów’ do niczego, słabych i okropnych. Takich, jakich nikt nic chce uczyć. To praw'da, że 3 osoby (20% stanu klasy) nie zdały matury’ z języka polskiego. Dwie z sukcesem podeszły’ wre wrześniu, jedna wt następnym roku. Dominowały niskie oceny - trójki i dwójki. Była jedna piątka i jedna czwórka. Można powiedzieć, że ta klasa miała najgorsze wyniki w całej mojej karierze, ale to właśnie z niej byłem najbardziej dumny. Codziennie bili swoje życiowe rekordy’, dlatego nazywałem ich championami. Uważam, że miałem powód do dumy’, ponieważ skutecznie uczyłem ich, jak b\'ć lepszym od siebie z dnia wczorajszego.
Pewnego dnia przeprowadziłem niezwykłą lekqę o Bogurodzicy. Nie planowałem takiego przebiegu zajęć, do jego niezwykłości przyczynili się uczniowie, a nie ja. Moim pragnieniem było omówić piękno średniowiecznej liryki
158