102 Pożytki z różnorodności
gencji poglądów, lecz raczej do ich mieszania się ze sobą. To, co niegdyś istotnie przywodziło na myśl opisywany i ukochany przez Levi-Straussa świat tkwiących w neolicie integralnych społeczeństw, komunikujących się ze sobą na odległość, dzisiaj przypomina raczej postmodernistyczne społeczeństwo Danto, społeczeństwo ścierających się ze sobą w niemożliwym do uniknięcia zderzeniu typów wrażliwości. Różnorodność, podobnie jak nostalgia, nie jest już tym, czym zazwyczaj była, a upychanie form życia do oddzielnych szufladek w celu doprowadzenia do kulturowej odnowy bądź przeciwstawianie ich sobie w celu uwolnienia moralnych energii, to niewolne od niebezpieczeństw romantyczne marzenia.
Wspomniana przeze mnie na wstępie generalna tendencja do utraty przez kulturowe spektrum wyrazistości kolorów i uzyskiwania przez nie bardziej ciągłego charakteru bez zmniejszenia rozróżniałności barw (w rzeczywistości stają się one bardziej rozróżnialne w miarę postępującego rozszczepiania się i rozpowszechniania symbolicznych form), zmienia charakter samych argumentów moralnych, a nie tylko postawę wobec nich. Przyzwyczailiśmy się do idei, że koncepcje naukowe zmieniają się wraz ze zmianami charakteru problemów, na których koncentruje się uwaga uczonych - rachunek różniczkowy nie jest wszak niezbędny dla określenia szybkości rydwanu, a energia kwantowa do wyjaśnienia ruchów wahadła. Mniej jednak jesteśmy świadomi tego, że odnosi się to również do spekulatywnych narzędzi argumentacji moralnej. Idee wystarczające dla imponujących rozróżnień Levi-Straussa nie są wystarczające z punktu widzenia kłopotliwych asymetrii Danto, a właśnie z tymi ostatnimi spotykamy się coraz częściej.
Mówiąc bardziej konkretnie, kwestie moralne wyrastające z kulturowej różnorodności (stanowiące oczywiście zaledwie niewielką część całości faktycznych kwestii moralnych), które, jeśli w ogóle się pojawiały, to zwykle w stosunkach pomiędzy poszczególnymi społeczeństwami - „zwyczaje przeciwne rozumowi i moralności”, na których upasł się imperializm - dzisiaj coraz częściej rodzą się w ich wnętrzu. Granice społeczne i kulturalne pokrywają się w coraz mniejszym stopniu - Japończycy żyją w Brazylii, Turcy nad Menem, Hindusi ze Wschodu spotykają się z Hindusami z Zachodu na ulicach Birmingham - proces przetasowań, który przebiega oczywiście od dłuższego czasu (Belgia, Kanada, Liban, Południowa Afryka - cesarstwo rzymskie nie było też homogeniczne), lecz który obecnie dokonuje się na ogromną i niemal powszechną skalę. Do przeszłości należą czasy, gdy amerykańskie miasto stanowiło główny model kulturowej fragmentacji i etnicznego przemieszania. Paryż nos ances-tres les gaulois staje się niemal równie poliglotyczny i poli-chromiczny jak Manhattan i może doczekać się północno-afry-kańskiego mera (czy kogoś w tym rodzaju, jak obawia się wielu les gaulois) prędzej niż Nowy Jork latynoskiego burmistrza.
Ten proces wyrastania w samym organizmie społecznym, wewnątrz granic „my”, niepokojących problemów moralnych koncentrujących się wokół zjawiska kulturowej różnorodności, i implikacje, jakie ma on dla głównego naszego problemu „przyszłości etnocentryzmu” stanie się, być może, bardziej wyrazisty w świetle przykładu. Nie zmyślonej science fiction o wodzie na antyświatach czy ludziach, którzy wymieniają się zawartością pamięci podczas snu, w której według mnie filozofowie ostatnio aż nazbyt się rozkochali, ale o zjawisku rzeczywistym, a przynajmniej przedstawionym jako prawdziwe przez antropologa, który mi o nim opowiedział. Mam na myśli przypadek pijanego Indianina objętego programem dializy.
Sprawa jest prosta, choć jej rozwiązanie zawiłe. Dotkliwy niedostatek dializatorów wywołany, rzecz jasna, ich wysokim kosztem doprowadził kilka lat temu do utworzenia się w południowo-zachodnich stanach Ameryki kolejek pacjentów wymagających dializowania i oczekujących na to w ramach rządowego programu medycznego, kierowanego, także rzecz jasna, przez młodych idealistów, lekarzy z wielkich uczelni medycznych, zlokalizowanych głównie w północno-wschodnich stanach. Aby zabieg dializowania okazał się w przypadku pewnej części pacjentów skuteczny przez dłuższy czas, konieczne jest zachowanie ścisłej diety i wykazanie się dyscypliną także w