rządkowanych historii z głównym podmiotem, właściwym początkiem, częścią środkową i zakończeniem, obdarzonych spójnością, która pozwala dojrzeć „koniec” w każdym początku? Czy też może objawia się on raczej w formie proponowanej przez rocznik i kronikę: jako prosta sekwencja bez początku i końca, albo jako szereg sekwencji, które urywają się nagle bez jakiejkolwiek konkluzji? I czy świat - nawet świat społeczny — kiedykolwiek jawi się nam od razu w postaci znarratywizowanej, „mówiący sam za siebie” spoza horyzontu naszej zdolności do nadawania mu naukowego sensu? A może jest tak, że fikcja takiego świata — zdolnego do mówienia za siebie i przejawiania się w formie opowieści —jest konieczna do ustanowienia autorytetu moralnego, bez którego nie sposób wyobrazić sobie specyficznie społecznej rzeczywistości? Gdyby w grę wchodził tylko realizm przedstawienia, wówczas dałoby się przedłożyć całkiem niezłe argumenty na rzecz zarówno rocznika, jak i kroniki jako paradygmatów, poprzez które rzeczywistość jawi się percepcji. Czy to możliwe, że charakterystyczny dla tych typów przekazu rzekomy brak obiektywizmu, wynikający z ich niezdolności do ujęcia rzeczywistości w adekwatnej formie narracyjnej, wiąże się nie tyle z zakładanymi przez nie trybami postrzegania, ile raczej z nieumiejętnością przedstawienia tego, co moralne, pod postacią tego, co estetyczne? I czy zdołamy odpowiedzieć na to pytanie, nie tworząc jednocześnie narracyjnej historii samej obiektywności, która nie przesądzałaby z góry o swym zakończeniu pod znakiem moralności? Czy możliwa jest narratywizacja bez moralizowania?
Przełożył Marek Wilczyński
Kiedy staramy się nadać sens tak problematycznym za-
II gadnieniom, jak natura ludzka, kultura, społeczeństwo czy I historia, nigdy nie mówimy dokładnie tego, co chcielibyśmy I powiedzieć, albo nie myślimy dokładnie tego, co wypowia-I damy. Nasz dyskurs zawsze zdaje się umykać naszym danym I ku strukturom świadomości, za pomocą których staramy się I je uchwycić, lub też, co sprowadza się do tego samego, dane I zawsze opierają się spójności wizerunku, który próbujemy I ukształtować na ich podstawie.1 Co więcej, w przypadku takich zagadnień istnieją zwykle uzasadnione podstawy dla I różnych opinii na temat tego, jakie one są, jak należy o nich mówić i jaki rodzaj wiedzy o nich można osiągnąć.
Różnica pomiędzy mową, lais, czy rodzajem wypowiedzi, z jednej stronv a znaczeniem, t drugiej, jest oczywiście podstawową zasadą współczesnych struk-turalistycznych i poststrukturalistycznych teorii tekstu, która wywodzi się z postulowanej przez Saussurc'a koncepcji arbitralności związku pomiędzy znaczącym a znaczonym w znaku. Literatura na ten temat jest niezwykle bogata. Żabna przykład: Frcdricjamcson, ThtPrison Haust aj.Ltmguage: A Chatol Aacmumt tf Slrucluralism andRussian formalism. Princeton: Princeton Uniwersiiy Press. 1972 (rozdz. I); Jonathan Cullcr, Struetunlist fbetics: Structttrmhsm, Linguistks, W eśu Siudy ofLiteratur*. Ithaca, NY: Comcll Uniwersity Press, 1975 (rozda-1); Tcrcnce Hawkcs, Strukturoli&n i semiotyka, przełożył Ignacy Sieradzki. Warszawa: PWN, 1988 (rozdz. II).