128 KB. f, R. l JĘZYK I MKTOUA
128 KB. f, R. l JĘZYK I MKTOUA
fiię prostym stwierdzeniem, że znano całą jej siłę, co znaczy tylko, że ogoł był przekonany o jej konieczności i poddawał fiię cudownemu wrażeniu, jakie śpiew wywoływał w sztukach, wypełniając zresztą tylko ich intermedia. Starałem się nieraz zrozumieć motywy, skłaniające ludzi tak utalentowanych i subtelnych jak Ateńczycy do łączenia muzyki i tańca z akcją tragiczną, i po wielu badaniach zmierzających do wykrycia, jak
Je Mi t radlin może istnieć bez wierszy — mówi jeden y komentatorów poetyki Arystotelesa1 — może jeszcze lepiej obywać się bez muzyki. Trzeba nawet przyznać, że nie rozumiemy dobrze, jak można było kiedykolwiek uważać muzyką za pewnego rodzaju część tragedii, bo jeżeli jest coś na ćwiecie, co zdaje się być obcym, a nawet przeciwnym akcji tragicznej, to jest nim właśnie śpiew. Niech mi to wybaczą twórcy tragedii muzycznych, utworów zarówno śmiesznych jak i nowych, których ludzie nie potrafiliby śeierpieć, gdyby mieli 4*hoć odrobinę smaku w rzeczach teatralnych, względnie gdyby ich nie oczarował i nie uwiódł jeden z największych muzyków* jacy żyli na ziemi. Bo opery są, że się tak ośmielę powiedzieć, dziwactwami poezji, nieznośnymi tym bardziej, że próbuje się podawać je za dzieła prawidłowe. Bylibyśmy wdzięczni Arysto* telesowi, gdyby nam był wytłumaczył, jak można było uwa^ żuć muzykę za konieczną dla tragedii. Zamiast tego zadowolił
„Wątpię bardzo, czy te wywody — pisze ksiądz Du Bob — usprawiedliwiałyby smak Ateńczyków, gdyby się przyjęło, że muzyka i taniec, o których jest mowa u starożytnych autorów jako o bezwzględnie koniecznych upiększeniach w przedstawieniach tragedyj, były tańcem i muzyką, podobnymi do naszego tańca i naszej muzyki. Tymczasem, jak to już widzieliśmy,
mogło im się wydawać naturalne i prawdopodobne, żeby chór reprezentujący widzów jakiejś akcji scenicznej tańczył i śpiewał na temat nadzwyczajnych zdarzeń, doszedłem do przekonania, że szli tutaj za swoją naturą i chcieli zadowolić własny przesąd. Grecy byli najbardziej przesądnymi ludźmi na świecie i najbardziej zamiłowanymi wr tańcu i muzyce. Wychowanie pogłębiało te ich przyrodzone skłonności”.
ICH* l, 11. » o PROZODII I DEKLAMACJI HTJAUOŻtTW YCH 129
owa muzyka była tylko zwykłą, deklamacją, lani w. zaś, jak zobaczymy, tylko wyuczonym i poddanym włowu gestem”,
Oba te tłumaczenia wydają mi się jednako fałszywe. Da ci er wyobraża Bobie wymowę Greków na wzór francuskiej, a muzykę w ich tragediach na podobieństwo naszych oper, toteż dziwi go naturalnie smak Atcóczyków. Ale jego pretensje do Arystotelesa nie są słuszne. Filozof ten nie mógł przewidzieć zmian, jakie miały zajść w wymowie i muzyce, liczył więc na to, że potomność zrozumie go tak samo jak i współcześni. Jeżeli więc wydaje się nam niezrozumiały, miejmy raczej pretensje do naszego zwyczaju sądzenia rzeczy starożytnych na podstawie naszych.
Błąd księdza Du Bos ma tę samą przyczynę (principe). Nie rozumiejąc, że starożytni mogli wprowadzać do swego teatru, jako najbardziej naturalny zwyczaj, muzykę podobną do naszej operowej, zdecydował się na twierdzenie, że to nie była muzyka, lecz tylko zwykła śpiewna deklamacja.
§ 20. Najpierw wydaje mi się, że w ten sposób przekręca on wiele wypowiedzi starożytnych, co widać zwłaszcza po kłopocie, w jaki wpada, kiedy chce wyjaśnić ustępy odnoszące się do chórów. Następnie, gdyby ten uczony ksiądz znał zasady powstawania harmonii, zobaczyłby, że jak to wykazano, nie można wyrazić muzycznie zwykłej deklamacji. Aby obalić system, jaki sobie wytworzył przy tej sposobności, wystarcza podać sposób, w jaki próbuje go wprowadzić.
„Zapytywałem — pisze — wielu muzyków, czy było by bardzo trudno wynaleźć znaki, przy pomocy których można by napisać nutami deklamację stosowaną na naszej scenie... Muzycy ci odpowiedzieli mi na to, że to jest możliwe i że można by nawet napisać deklamację nutami, posługując się naszą gamą muzyczną, pod warunkiem, że się da nutom tylko połowę ich zwykłej wartości intonacyjnej. Na przykład półtony w muzyce wyrażałyby się ćwierćtonami w deklamacji. W ten sposób można by notować najmniejsze podnoszenie się głosu uchwytne przynajmniej dla naszych uszu.
Nasze wiersze nie mają w sobie miary muzycznej (mćsure) jak metryczne wiersze Greków i Rzymian, ale powiedziano mi także, że można by posługiwać się nią w deklamacji zarówno do ustalenia wartości nut jak i do ich intonacji. Można by dać
Bibl. Kłus. Filozof.
1
Daoier, Poótigue d'Ari8tote, str. 82.