w sensie platońskim, lecz w znaczeniu precyzyjnego wykładu występąją rzadziej, niż się o tym na ogól mniema.
'ifie-Doska Kosntdia to genialna, jedna z najhardziej przen jących syntez XIX wieku, zawierających w sobie również 1iar wieku XX. Napisana sostala przez świadka, i przez uczestniku wydarzeń. Oczywiście, zwrot .uczestnik" może budzić w tym wypadku rozmaite zastrzeżenia; przecież Krasiński, nie tak i Mickiewicz, a nawet Słowacki, nie angażował się, jak to mówi, czynnie w bieżące wydarzenia polityczne. A jednak... Przcs „uczestnictwo” rozumiem tutaj coś odmiennego i dość wyjątkowego, a mianowicie — zdolność do fantazmatycznego umieszczania się w samym centrum ówczesnej historii, w samym środku wydarzeń. Krasiński,jak o tym świadesą jego listy, ale nie tylko one. umiał wybierać najlepsze „miejsce fantazmaty czne” (najlepsze: to znaczy takie, z> którego najwięcej widać) i umiał je wypełnić wrażliwością swojej niezwykłej wyobraźni. |
Naturalnie, dochodziło nieraz w ten sposób do ujawnienia się wstrząsających skrajności wydarzeń egzystencji i historii, ale nigdy nieprsekreślałyone wartości poznawcsych wizjonerstwa Krasińskiego, przeciwnie — nawet wydobywały je. Trzeba tylko określić, czego to poznanie dotyczyło. Działo się tu w sensie strukturalnym chyba podobnie jak w Apokalipsie według iw. Jana. Czesław Miłosz, publikując jej nowy przekład z języka greckiego, użył terminu, który znalazł u prawosławnego teologa, Sergiusza Bułhakowa: mętąkistoria. Na pytanie, czy Objawienie św. Jana przepowiada jedynie upadek Rzymu, czy też prorokuje inne wypadki, które kiedyś dopiero nastąpią, Miłosz odpowiada: „wizjo świętego Jana dotyczą metahistorii"2. Ale w sferze metahistorii można się znaleźć — i to zresztą najczęściej na chwilę, długo niepodobna tam wytrzymać — tylko siłą wyobraźni wizjonerskiej. W tej strefie właśnie rozgrywa się Nie-Boska Komedia, w tym szczególnym miejscu fantazmatycznym, które okazało się nąjdziw-
H położone zc wszystkich miejsc wyobraźniowych, jakie obierał i w jakich się m^jdowal Krasiński.
Istotnym impulsem do odnowienia myślenia o Nie-Boskiej Ko* nitdtt stało się niegdyś dla mnie przedstawienie dramatu Krasińskiego na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu w reżyserii i scenografii Jerzego Grsegortewskiego w roku 1079. Inscenizacja tastnuszala do zastanowienia się jeszcze raz nad pytaniem, czy to dramat o rewolucji, esy o poecie? 1 czy w ogóle trzeba i wolno zadawać w tym wypadku podobne pytanie? Wykorzystując w pełni wnelk ie możliwe środki teatralne, Grzegorzewski odtworzył fan* taimatycsnośc Nit-Boskiej Komedii. Reżyser wyszedł wówczas z^plłożenia, ie dotkliwe przeczucie katastrofy to niekoniecznie musi być wielki hałas, krzyk, wrzask, wściekłość i furia. Mogą to byś również szepty, cmokania, poświstywania, przywidzenia, strachy, sny, wizje, przyczajone widma i niejasne zwidy, Zrezygnował s deklamacyjności rewolucji, pokazał ją bez patetycznej gestykulacji i hałaśliwej grozy, ale nie porzucając frenetycznych aluzji. Najbardziej przejmujący w jego Nit-Buskiej był fantazmat uciętą) głowy — turlanej po podłodze przez lokajów, głowy księcia Jana, o którą prosi tańcząca Muza-Salome, głowy spadającej pod Mplucyjn^ gilotyną.
iSficzyw iście fantazmat rewolucji u Krasińskiego czerpie z wyobrażeń o Wielkiej Rewolucji Francuskiej, o powstaniu tkaczy lyońskich, o antagonizmie wewnętrznym powstania listopadowego, odpowiednio zinterpretowanym przez ojca: walka tych, co nie posia-dają, t tymi, co posiadają. Zarazem fantazmat ten — podkreślmy to I całą mocą — jest najhardziej osobistą i symboliczną treścią życia duszy Poety-hrabiego Henryka, bohatera wieku, tamtego, minionego — czy też i naszego? Wszystkie tematy Nie-Boskiej Ośttgonewski wydobył z wielką maestrią, ale w odmienny sposób, niż to dotychczas czyniono. Pociągnęła go bowiem bardziej fenomenologia duszy wśród wydarzeń, niż retoryka dziejów.I jedna, i druga są wszak obecne w Nie-•Boskiej.
Sparafrazowałam przed chwilą fragmenty mego artykułu
79
ApokąHpsa wedluf Świętego Jana, piwł. Cs. Miłosz, „Tygodnik Po-waMchny” nr 36, 2 IX 1984.