XXII KULT RUIN
Kult ruin w Korynnie nosi pewne ślady klasycystyczne i sentymentalne, równocześnie zaś zapowiada nowy historyczny stosunek do pomników przeszłości:
Ruiny uroczego wdzięku włoskim niwom dodają. Nie przypominają, jak teraźniejsze budowy, mozołu i pracy człowieka, lecz z naturą zespolone giną w jej zielonym owiciu lub pod jej samotnym wodospadem, tym obrazem czasu, który je przeistoczył w to, czym są teraz. Najpiękniejsze miejsca świata, lecz żadnym nie uświęcone wspomnieniem, żadnym wielkim czynem nie napiętnowane, nie mogą iść w porównanie ni takiej wzniecać ciekawości, jak historyczne kraje.
Przykładem racjonalistycznego stosunku do świata może być uwaga o klasztorze Kartuzów zbudowanym w termach Dioklecjana:
Klasztor Kartuzów wznosił się nad gruzami Dioklecjana łaźni, a przyboczny mu kościół ozdobił się granitowymi kolumnami, w wnętrzu łaźni znalezionymi. Kartuzi chętnie je przychodniom pokazują. Oni już tylko swoim do ruin przywiązaniem do świata należą. Sposób ich życia jest oznaką albo bardzo ograniczonego umysłu, albo najszczytniejszego religijnego ducha. Ten bieg czasu bez żadnej w dniu zmianie przypomina sławny Gilberta wiersz:
Sur les mondes dćtruits le Temps dort immobile.
(Na zgruchotanych światach Czas śpi nieruchomy.)
Wobec ruin Koloseum budzi się jednak w autorce znowu pewne rozdwojenie. Jakby echem Gibbona będzie kapucyn, wygłaszający kazanie przy jednym z ołtarzów drogi krzyżowej, która wówczas istniała w ruinach rzymskiego amfiteatru:
Jakiż to wspaniały dla mówcy przedmiot! Ten wspaniały, gruzem sypiący gmach, gdzie krew męczeńska krew gladiatorów pokryła. Ale czegóż spodziewać się było od biednego kapucyna, co z całej historii świata ledwo o swoim wie życiu.
Opis wszakże Koloseum w nocy w księdze XV Korynny przypomina poetyckim nastrojem Chateaubrianda i w pewnym sensie zapowiada Byrona:
Kto nie widział Koloseum w nocy, ten nie ma wyobrażenia, jakie ono sprawia wrażenie. Słońce Italii nadaje taką wspaniałość wszelkim przedmiotom, iż zdaje się odziewać je w godowe szaty, księżyc jednak jest gwiazdą ruin. Gdy • wyglądamy przez otwory amfiteatru, który zdaje się w chmurach kryć swe czoło, część sklepienia niebios wydaje się jakby ciemnobłękitną zasłoną, poza gmachem rozwieszoną.
Rośliny czepiające się ruin i wzrastające wśród pustki przybierają barwę nocy; dusza poddaje się rozrzewnieniu, a zarazem dreszcz ją przejmuje, gdy się tak znajdziemy sam na sam z naturą.
Jedna część gmachu jest znacznie bardziej zniszczona, niż druga; tak to dwaj rówieśnicy toczą z czasem nierówne boje: jeden wcześniej ulega, drugi walczy jeszcze, by też poddać się niebawem.
(Tłum. Ł. Rautenstrauchowa i K. Witte)
Ballanche podróżował po Włoszech, studiował, dumał i pisał we Włoszech. W swym pożegnaniu z Rzymem (Adieux a Romę, 1813) ukazał kontrast między minioną wspaniałością grodu sławnego ponad wszystkie grody, z którym się żegnał, i świętym miastem chrześcijaństwa, z którym się nie chce rozstać. Paralelę dwu Rzymów, utrzymaną w duchu Chateaubriandowskiej historiozofii ruin, nakreślił Ballanche także w Palingenezie społecznej.
Byron zerwał z biblijną nas trój owością i sentymentalnym kultem ruin, charakterystycznym dla chrześcijańskiej poetyki Chateaubrianda. Historycznemu stosunkowi Byrona do ruin odpowiada realistyczny i nowoczesny, poetycki opis starożytnych zabytków. W Manfredzie (1817) wywoływał wspomnienie ze swej nocnej wycieczki do Koloseum: