tem pozoru, który naleiy przezwyciężyć i od którego trzeba się ostatecznie uwolnić. Tej zaś konkluzji Mickiewicz nie chciał i nie mógł liznąć. Żarliwie dążył do rehabilitacji historii i pochwały konieczności ludzkiego działania w śwjecie. Miał poczucie, iż czyniąc tak broni idei Mistrza, której to sam Mistrz się sprzeniewierzył i którą zdradził. Mickiewicz uważał tedy, że droga do wieczności, do owego stanu spełnienia, prowadzi przez historię i w historii się dokonuje, że droga ta obejmuje nie tylko duchowość, ale i cielesność, słowem — całego człowieka, że powołanie ludzkie obejmuje ludzką odpowiedzialność za otaczającą człowieka rzeczywistość, że misja indywiduum wykracza poza sferę jednostkowości, docierając bezpośrednio do narodowej zbiorowości i wymaga uczestnictwa w jej życiu. To wszystko wywoływało sprzeciw Towiańskiego. Dla Mistrza bowiem Mickiewicz gubił z oczu wieczność. Wprawdzie zamierzył on „przez ziemię kręgiem... dojść do szczytu Sprawy”, ale nie jest to droga właściwa, jako że prowadzi ona jedynie na rozliczne „zboczenia” i „manowce”. Dlatego To-wiański zwracając się do braci, stwierdzał wprost: „Lepszy nam Mikołaj niż Adam, bo tamten ziemię, a ten niebo zamyka”. Mickiewiczowski postulat zaangażowania w historię wedle Towiańskiego miał się sprzeciwiać dążeniu do wieczności, która wymaga przecież uwolnienia się od wszelkiej historii i która spełnia się w wysiłku nawiązania komunii z Bogiem.
Kola Towiańskiego w biografii Mickiewicza (tak zresztą jak i Słowackiego) nie polegała jedynie na fascynacji osobowością Mistrza czy nawiązaniu do jego nauk. Również na bolesnym procesie emancypacji i żarliwej krytyki. W jej ogniu konstytuują się bowiem idee i wartości, którym Mickiewicz będzie dawał wyraz do końca swojego życia. Oglądając istniejącą Europę,
kreśląc programy działania, oceniając v«pMc*e-sne ideologie Mickiewicz stale i na nowo po-wracać będzie do swojego sporu z Mistrzem. Zamknęliśmy się we własnym kręgu. Tak twierdził Mickiewicz po zerwaniu z Towiaó-skim. Teraz uznał oderwane od historii tycie w Kole za jednostronne i kalekie. Wszak upływało ono poza światem i w rezultacie godziło się z istniejącym złem, nie wydając mu „zupełnej wojny**. Zycie to ubiegało w sferze ideałów i zasad, a przecież „zasady, jeśli nie są stosowane, stają się bezpłodne**. I Jakąż wartość posiadają ludzie, którzy pragną „uszczęśliwić ludzkość, ulepszyć ją i uszlachetnić, a nie czynią najmniejszego kroku dla zrealizowania tego szczęścia** M. Nie wystarcza więc być „wielkim w duchu**. Prawdziwa wielkość jest wielkością integralną, obejmując całość bytowania ludzkiego, wszelkie jego sfery. Wymaga ona przezwyciężania stanu separacji pomiędzy myślą i działaniem, ideałem i powszedniością. Ważne są słowa, ale wtedy tylko, kiedy towarzyszą im czyny, które je używotniają. „Miewałem — wspomina Mickiewicz — czasem nadzwyczajne wzruszenia, podnosiłem się do stanu ekstazji. I cóż po tern? Po za chwyceniach w modlitwie... wieczorem szedłem grać w wi-ska...” Ideał osobowości integralnej stał się perspektywą dla oceny własnej biografii i oceny innych. Ideał stał się nakazem, aby zerwać o-statecznie z marzycielstwem, „bujaniem ducha bezowocnym**, oraz przejść do czynu, nadając mu „charakter ziemskiej widoczności, walki dotykalnej”. To zaś dążenie do realizacji prawdy, której spełnienie wymaga totalnej rekonstrukcji społecznego życia, określa misję człowieka i stanowi o jego wartości. Dlatego Mickiewicz domagał się aktywnej postawy i walki rewolucyjnej. „Demokracja — pisał na łamach
—Drfela. t. XI, s. 401.