tom: „Historia jest to rejestr głupstw i wysteo-ków, tak rządzących jako i rządzonych, mały 1 procent tylko dla cnoty i rozumu zostaje”. Opo- I wiadał jednak o niej w celach wychowawczych, bo tak pragmatycznie przyprawiona, stawała się „hamulcem występków, zachęceniem do cnoty”, choć przecie świadom był i nie taił smutnego faktu, ii „przyjaciel rodu ludzkiego i moralnego szczęścia mało w tych dziejach znajdzie pociechy”1B. Towiański, jak widzieliśmy, I odszedł radykalnie od tej pragmatyczno-oświe-ceniowej perspektywy. Rehabilitował historią. » Dzieje przestały być dlań pasmem błędów i nadużyć, przykładów cnoty i występku. Starał się zrozumieć prawomocność wydarzeń historycznych, obnażyć antynomiczny rytm postępu, włączając weń kataklizmy, procesy descenden-cji, ujawniając jego heroiczny sens.
Poglądy Towiańskiego prezentowały zatem próbę historiozoficznej teodycei, zespolonej — jak mówiliśmy — z mistycznym pojęciem własnej osobowości i jej uczestnictwa w misji ostatecznej. Cierpienia i klęski są zawsze zasłużone, lecz nie są nigdy daremne. Posiadają one wartość moralną i zarazem historyczną. W cierpieniach jednostki i nieszczęściach narodu zawierają się przesłanki przyszłej wielkości i znaczenia. Im większa suma nieszczęść spotyka poszczególnych ludzi i całe narody, tym większa oczekuje je rola w przyszłości. Oczywiście pod warunkiem, że zrozumieją swoją sytuację, pogodzą się z nią i przyjmą dobrowolnie „krzyż naznaczony”. Tak oto zło staje się źródłem przyszłego dobra, kara umożliwieniem ekspiacji, cierpienie warunkiem szczęścia. Tę właśnie perspektywę Towiański ukazywał emigrantom. Znajdował w nich ludzi naznaczonych cierpieniem i gotowych do przemiany. Przynosił im doktrynę usprawiedliwiającą ich osobiste klę-
» b. P. w Paryżu, Rkps 508.
>ns ich tragedii.
Ski i nadającą optymistyczny sei
„Bóg, używając wypadków publicznych... przeniósł na ziemię S aby w rekolekcji tej... przygotowali się do spełnienia powinności" ”, że ich „doświadczał, aby więcej zbliżyć do siebie" oraz postawić w gotowości „na wielkie hasło Pana w sprawie ludów" ,7. Otwierał też przed nimi drogę do Polski, do ojczyzny tak wytęsknionej na „obcym bruku". „Jesteśmy — wołał nawet — bracia już w Ojczyźnie... Ten bowiem duch, to uczucie chrześcijańskie jest to istota Ojczyzny naszej". Niektórzy rzecz rozumieli dosłownie i przygotowywali się do zapowiadanego rychło powrotu. Ci gnuśnieli w oczekiwaniu. Nie mo-gli pojąć, że dla Towiańskiego Ojczyzna, tak jak Bóg i Kościół, znajduje się we wnętrzu człowieka, a zapowiadany powrót do rodzinny?*1 stron miał być jeno powrotem do samego siebie, do „idei chrześcijańskiej", do „polskie-. go ducha* i że dopiero, gdzieś tam daleko — w nieokreślonej przyszłości — jako skutek re-auzacji „Ojczyzny wewnętrznej” pojawi się „Ojczyzna zewnętrzna".
Ludziom, którzy w istniejącej rzeczywistości nie widzieli dla siebie miejsca, a których pragnienia i tęsknoty nie mogły znaleźć ujścia w realnym działaniu, Towiański ukazywał historię jako przedmiot moralnego obowiązku i arenę doskonalenia się własnego. Ale też od tego właśnie wewnętrznego doskonalenia się uzależniał ostatecznie losy całego świata. A w ten sposób owych bezsilnych wygnańców wyposażał w olbrzymią potęgę, pozwalając im odnaleźć wiarę w sens własnego istnienia i nadzieję przyszłości. To zaś stanowiło o atrakcyjności jego wizji. Jednakże w wizji tej zawierały się także motywy, które musiały pobu-i8 Kilka aktów..., wyd. cyts. 88.
it MAM w Paryżu, Rkps 853.
151