sobie świadomie, zdawkowym lub nawet złudnym.
Jaszczurka na poręczy znajduje się obecnie w cieniu, jej barwy straciły blask. Cień, padający od dachu, nakłada się dokładnie na powierzchnię tarasu: słońce jest w zenicie.
Frank, który wpadł tu przejazdem, mówi, że powinien już wracać do domu. Rzeczywiście podniósł się z fotela, odstawia na niski stolik szklankę, którą wychylił przedtem jednym haustem. Zatrzymuje się przy drzwiach, nim zniknie w korytarzu biegnącym na przestrzał domu; odwraca się i żegna gospodarzy. Ten sam skurcz jeszcze szybciej przebiega mu przez wargi. Frank znika we wnętrzu domu.
A... nie wstała z fotela. Siedzi nadal wygodnie w nim zagłębiona, z ramionami wyciągniętymi wzdłuż poręczy i szeroko otwartymi oczami, na wprost niej puste niebo. Obok niej, tuż przy tacy zastawionej dwiema butelkami i wiaderkiem do lodu, leży powieść, pożyczona przez Franka, którą A... czyta od wczoraj, akcja tej powieści rozgrywa się w Afryce.
Jaszczurka znikła z poręczy balustrady, tam, gdzie leżała, widać teraz szarą wysepkę farby, o zupełnie podobnym kształcie: ciało wyciągnięte wzdłuż słoi drzewa, ogon skręcony dwukrotnie, cztery krótkie nogi i głowa zwrócona w stronę domu.
W jadalni boy ułożył na kwadratowym
stole tyliko dwa nakrycia; jedno na wprost otwartych drzwi do kuchni i długiego kredensu, drugie po stronie okien. Właśnie tam siada A... plecami do światła. Je mało, jak zwykle. W czasie całego posiłku nie wykonuje nieńial żadnego ruchu, siedzi wyprostowana na krześle, obie ręce o wysmukłych palcach spoczywają po obu stronach talerza, równie białego jak obrus. Siedzi wpatrując się w brunatne resztki zmiażdżonej stonogi, widoczne na nagim tynku na wprost niej.
Oczy A... są wielkie, błyszczące, zielone, otoczone długimi, wygiętymi ku górze rzęsami. Te oczy zdają się być widoczne zawsze jakby en face, nawet jeśli twarz zwrócona jest profilem, są w każdych okolicznościach zawsze szeroko otwarte; A... nigdy nie opuszcza powiek.
'Po obiedzie powraca na fotel stojący na tarasie, na lewo od fotela Franka — ten fotel jest teraz pusty. Bierze książkę, którą boy przełożył na stół, zabierając tacę; szuka miejsca, w którym przyjazd Franka przerwał jej lekturę, gdzieś w jednej czwartej objętości książki. Ale odnalazłszy stronicę, kładzie na kolanach książkę odwróconą grzbietem do góry i trwa tak w bezruchu, wsparta plecami o skórzane pasy oparcia.
Po drugiej stronie domu słychać jadącą po szosie naładowaną ciężarówkę, która sunie w kierunku doliny i dalej po równinie
145
10 — Żaluzja