84
Studium Ir. O narratorze I narracji
żce, co się nazywa Kollokacja, którą mi pan mój dał i kazał matce mojej czytać? — Gdym potwierdził, dodał: — Dziękuję wielmożnemu panu, żeś tak uszanował wiek w swym piśmie. Moja matka już pana dobrodzieja błogosławiła. Pozwólże, wielmożny dobrodziej, abym memu panu oznajmił, jakiego ma gościa.
Nigdy pochwała nie była mi tak słodka i uśmiech najpiękniejszej z czytelniczek nie zachęcił mię tak do pracy, jak błogosławieństwo tej staruszki" (DW III, 320).
Bohater tytułowy Pana Stolnikowicza Wołyńskiego, zarazem narrator dużej partii utworu, wspomina w pewnym momencie rejenta Korzeniowskiego, figurę pocieszną i niezbyt sympatyczną. Dzieje się to w obecności autora:
„Ale przepraszam waszmości — dodał Stolnikowicz, obracając się do mnie — że o imienniku jego tak otwarcie mówię, gdyż nie sądzę, aby to był waszmości krewny.
_ Nic nie szkodzi — opowiedziałem — skreśl go, panie
Stolnikowiczu, jakim był, nie oglądając się na to, że się tak jak Ja nazywa. Nazwisko jest jak suknia. Zdobi ona wprawdzie, ale tego, kto prosty. Garbu i koszlawizny ukryć nie zdoła” (DJK V, 04).
W tych i tym podobnych momentach powieściowej narracji Korzeniowskiego mamy do czynienia z manifestacyjną wręcz auktorialnością bez maski i mistyfikacji. Niejednokrotnie pisarz posługuje się w powieściach zdaniami typu: „W roku 1810 skończyłem kurs nauk w Krzemieńcu” (DK V, 6), a więc zdaniami, których nie należałoby rozpatrywać w kategoriach tylko literackiej asertoryczności. Te zdania pretendują do roli nośników informacji całkowicie weryfikowalnej w pozapowieściowej rzeczywistości.
To w dawnych powieściach — dydaktycznych lub czułych — autor udawał, że nie jest pisarzem, że znalazł frapujące manuskrypty, czyjeś pamiętniki, dzienniki albo listy i spełnia jedynie rolę szczęśliwego wydawcy. Udawanie to, poparte kilkoma tak spektakularnymi „dowodami” jak owa publiczna inscenizacja otrzymania rękopisu z rąk skazańca na szafocie, dokonana przez Daniela Defoe1, odegrało w pierwszym okresie dziejów nowo-
Kto opowiada r
iytnej powieści funkcję reformatorską. Służyło jako „poręka wiarygodności" opowiadania. 9 Była to, oczywiście, poręka możliwa do zastosowania w obrębie, określonego pojmowania literatury. Rzecz przecież nie na tym polegała, że np. Krasicki jako „wydawca" Mikołaja Doświadczyńskiego przypadków przez nie-goi samego opisanych (1776) choć przez moment się łudził, że czytelnicy poczytają Doświadczyńskiego za prawdziwego autora. Mimetyzm formalny4 narracji pamiętnikowej, wspomnieniowej czy listowej w XVIII wieku i na początku wieku XIX — jak każdy typ „formy podawczej" — zawdzięczał swą funkcjonalność nie naiwnej wierze czytelników w autentyczność i pozaliteracką sprawdzalność dzieła jako dokumentu, lecz kulturze literackiej2 tych czytelników. Marginesem środowiska czytelniczego byli ci, którzy czytali Doświadczyńskiego na zasadzie wiary serio w rzeczywiste istnienie jego bohatera. A pisarzom Oświecenia akurat na takich odbiorcach nie zależało. W ramach oświeceniowej kultury literackiej (przedoświeceniowej także) było pożądaną wartością tb, co z punktu widzenia „prostszych” konwencji późniejszych można było nazwać przerostem skonwencjonalizowania czy komplikacją konwencji. Nauki, które przekazywano w bajkach, potrafiono i wtedy wypowiadać w postaci czystego, „nieoprawnego” morału — i nie dla większego „prawdopodobieństwa" trzeba było kazać ludzkim głosem przemawiać czyżykom, lisom i wilkom. I nie z powodu pisarskiego przekonania, że czytelnicy dosłownie uwierzą, trzeba było kazać Persom opisywać Francję, na Polach Elizejskich umarłym dialogować o naturze ludzkiej, a diabłom układać wiersze na zdrajców tar-gowickich. To prawda, że konwencja pamiętnikowa i epistolama nawiązuje do użytkowych i w życiu pozaliterackim stosowanych form wypowiedzi pisemnej. Ale imitując je, powieściopisarze ostatniej ćwierci XVIII stulecia i pierwszej XIX nie wychodzili w istocie poza tę formę kultury, w której umowność — i to umowność narzucająca się — należała do podstawowych wyznaczników
• Tamie, s. 2 i passim.
• Termin M. Głowińskiego sprecyzowany w studium O powieści w pierwszej osobie, w: Gry powieściowe, s. 63—71.
Postulat badań literackich w kontekście kultury literackiej wielokrotnie formułował S. Żółkiewski, m. in. w pracy O badaniu dynamiki kultury literackiej, w pracy zbiór.: Konteksty nauki o literaturze. Pod red. M. Czermińskiej, Wrocław 1973, s. 49—78.