• Go/red
I wpół zawarta, a wpół rozwiniona, Jeszcze niedoszłe ukazuje liście. Patrzcie, jako się ledwie wypełniona Rozwija, a już więdnie ocizywiście; Więdnie — i już się nie godzi na wieńce Ani na panny, ani na młodzieńce.
15
Tak ci śmiertelnych rodzajów na świecie Przemija ten kwiat wesołej młodości;
I choć się kwiecień wraca w każdym lecie, On więcej nie kcie i zbywa piękności. Zbierajmy różą, póki w świeżym kwiecie, Zbierajmyż różą pożądnej miłości —
Dziś, owszem zaraz, póki nie przeminie, Póki nie zwiędnie, póki nie upłynie.”
16
Skoro głos ścisnął w świegotliwej gębie, Wszystkie mu ptastwa głosem poświadczały: Całowały się pieszczone gołębie,
Wszystkie źwierzęta miłością pałały.
Znać ją w jaworze, znać ją w twardym dębie, Lipy, topole miłość wydawały;
W ziemię i w wodę, i w każde stworzenie Pożądną miłość lało przyrodzenie.
17'
Miedzy takimi idąc powabami, Wszystkie rozkoszy rycerze wzgardzają
I obracając ostrożnie zmysłami,
W twardość i w stałość serca ubierają. A wtem gęstymi miedzy gałęziami Wzrok ukwapliwy wszędzie posyłają; Aż na ostatek ujrzeli na stronie Onę na trawie, onego na łonie.
Na piersiach miała rąbek rozdzielony, Włos rozczosany po wietrze puściła,
Biały, po twarzy rumianej puszczony Pot w krople, wdzięku przydawał jej siła. Jako drży promień na wodę ciśniony,
Tak niespokojne źrzenice toczyła:
Wisiała nad nim. On na łonie u niej Głowę trzymając, wszystko patrzy ku niej.
I tak w twarzy jej oczy utopiwszy,
Psuje się nędznik w onym swoim wczasie,
A ona głowę do niego schyliwszy,
Ssie wdzięczne usta i głodny wzrok pasie.
Wtem tchu z najgłębszych wnętrzności dobywszy Westchnął, że ledwie dusza w onym czasie Nie zbiegła do niej; a rycerze stoją Zakryci liściem i widzą, co broją.
Trefny rynsztunek — wierciadło gładzone — Na sznurze nosił u pasa. Wtem wstała