- Chciałam później iść na targ. Masz ochotę mi towarzyszyć?
Maja potrząsnęła głową. Nie, tylko nie to! Jeszcze ktoś ją zobaczy w towarzystwie nauczycielki! To ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzyła. Dopiero wezmą ją w szkole na języki. Właściwie, gdzie podziewał się kochanek Mattrowitch? Nie wypadało jednak pytać.
Podczas zmywania Ella sama jej to powiedziała.
- Mój przyjaciel wyjechał na tydzień ze swoim znajomym do klasztoru. Robi to każdego roku. Taki rodzaj rekolekcji.
- Co to takiego? - zapytała Maja. - „Czyżby przyjaciel Mattrowitch zamierzał zostać zakonnikiem?”
- Takie ćwiczenia duchowe, które pozwalają człowiekowi się odnaleźć. Całkiem pożyteczne w naszych rozgorączkowanych czasach.
Zauważyła wyraz powątpiewania na twarzy Mai.
- No tak, mnie to też nie pociąga. Równie dużo daje mi szczera rozmowa z przyjaciółką. Ale mężczyźni często podchodzą do tego inaczej. Rzadko pozwalają sobie na tak bliską przyjaźń. Dlatego niektóre uczucia są w nich głęboko ukryte -mówiąc to, polerowała szkło na wysoki połysk. - U kobiet oczywiście również. Właśnie o tym wczoraj rozmawiałyśmy.
- Jak pani właściwie z tego wyszła? - spytała Maja. - Chodzi mi o to zaniżone poczucie wartości.
- Dzięki mojej przyjaciółce Gudrun Gunther. Uznała, że w tym przypadku terapia to żaden luksus. Poleciła mi dobrego terapeutę.
- Dlaczego nie podjęła się tego sama? Przecież powiedziała pani, że ona jest terapeutką.
Ella kiwnęła głową, chowając w szafie ostatnie umyte talerze po śniadaniu.
Tak, zgadza się. I to bardzo dobrą. Ale przyjaźń i terapia me k I;| w parze. Terapia dociera często do najgłębszych pokła-dm\ p v< Inki ludzkiej. Dlatego lepiej korzystać z pomocy nie-• I'* nej I er;ipenl ki lub - jak w moim przypadku - terapeuty. ł'«* i" murzy: „najgłębszych pokładów psychiki ludzkiej”?
Nauczycielka machnęła ręką.
- Nie potrafię ci tego zbyt dobrze wytłumaczyć. Może sama chciałabyś o tym porozmawiać z Gudrun? Zaprosiłam ją dzisiaj na kolację.
Dostrzegła strach i przerażenie w oczach Mai.
Delikatnie dotknęła jej pleców.
- To było, zanim tu wczoraj przyszłaś. Jeśli nie masz ochoty, to mogę iść do niej. Ale może mogłybyśmy wspólnie porozmawiać ojej książce? Przypuszczam, że ci się podobała?
- Tak, tak - wybąkała Maja.
Pułapka? Czy rzeczywiście przypadek? Spojrzała na duży kuchenny kalendarz. Stało tam czarno na białym - „niedziela wieczór: Gudrun”. Na dodatek z trzema wykrzyknikami.
OK, w końcu to żaden problem. Nagle może ją rozboleć brzuch i wróci do swojego pokoju. Jak to brzmi - swojego pokoju. Była tu przecież od niespełna dwudziestu czterech godzin.
- Pójdę teraz napisać wypracowanie o Czarodziejskim flecie - oznajmiła Maja, wieszając na haczyku ręcznik do naczyń.
Mimo kłopotów z koncentracją bardzo dokładnie zanalizowała związek uprowadzonej Paminy i jej matki, „królowej nocy”. Pamina kochała matkę nad życie i zlękła się jej dopiero, gdy ta zażądała od córki zabicia Sarastro. W oczach „królowej” uchodził on za złego demona, w rzeczywistości był jednak łagodnym władcą, największym mędrcem w gronie oświeconych.
Maja pomyślała o przyjacielu Elli Mattrowitch. Zapewne również szukał oświecenia albo swoich prawdziwych uczuć. U kobiet w takim wypadku mówi się chyba o samorealizacji. Co za frazesy! Czy nie można po prostu być sobą? Ale to wymaga zapewne wielkiej odwagi!
No tak, miała przecież popracować nad Czarodziejskim fletem.
Bardzo trudno skoncentrować się na jednej rzeczy.
Dobrze, wracajmy do tekstu: matka Paminy, z pozoru serdeczna, okazuje się kobietą pełną nienawiści. Pragnie wykorzystać córkę, aby strącić z tronu potężnego Sarastro. Kiedy dziewczyna zaczyna odkrywać prawdę, to z jednej strony,