przestraszył w toalecie albo widziała jakiś film, a może zwykłą reklamę. W każdym razie bała się, że zostanie wessana przez rurę odpływową. Zatem nic dziwnego, że czuła strach przed pójściem do ubikacji.
- I udało się pani ją wyleczyć?
Gudrun skinęła głową.
- Najtrudniej było wyciągnąć z dziewczynki, czego tak naprawdę się boi. Reszta wydawała się już dziecinną igraszką.
- Przesadzasz Gudrun! - Ella Mattrowitch potrząsnęła głową. - Terapia nie jest dziecinną igraszką!
- W tym przypadku, owszem. W sesjach towarzyszyła nam matka, która potem musiała ćwiczyć z małą w domu.
- Co ćwiczyć?
- Jak wiele Anny zmieści się w rurze odpływowej. Weszła tylko jedna noga. Kiedy dziewczynka spróbowała wsadzić obie, zabrakło miejsca. Dzięki temu zrozumiała, że jej nogi, pupa, a tym bardziej całe ciało nie mogą tak po prostu zniknąć w odpływie.
Kobieta ponownie skosztowała wina.
- Ale nie z każdym strachem można sobie tak łatwo poradzić i równie wyraźnie go rozpoznać. Najgorsze są łęki, które wydają się niedorzeczne, a tak naprawdę skrywają coś całkiem innego.
„Mam nadzieję, że nie myśli o anoreksji” - przemknęło Mai przez myśl. Wolałaby raczej słuchać o innych zaburzeniach.
- Proszę jeszcze opowiedzieć o jakimś przypadku! - poprosiła.
Gudrun Gunther machnęła ręką.
- Maju, nie bierz mi tego za złe, ale po prostu jestem głodna.
Zwróciła się w stronę przyjaciółki.
Pięknie pachnie. Co dzisiaj jemy?
Zrobiłam coś zupełnie prostego - Elła podskoczyła, sły-dzwonek zegara kuchennego. - O! Spaghetti też jest już >I oWo
hiII.o i.....ul później wniosła udekorowaną misę z żółtozło
( •. in p.igliH 11, sonom pomidorowym w kolorze głębokiej czer wieni i połyskującymi niebiesko oliwkami. Do tego była sałata z orzeszkami piniowymi.
Maja westchnęła w duchu.
„Czy już zacząć udawać ból brzucha? Makaron jest strasznie kaloryczny. Jedna porcja to lekko licząc pięćset kalorii. A gdyby wzięła tylko kilka klusek? Sałaty nie musiała się obawiać. Oczywiście pomijając orzeszki piniowe. Orzechy i pestki to istne bomby kaloryczne. Mała garść orzeszków ziemnych majak nic sto pięćdziesiąt kalorii”.
- Sama sobie nałożysz? - Gudrun podała jej podgrzany półmisek ze spaghetti, sosem i oliwkami.
- Tak, tak, oczywiście!
Maja wzięła łyżkę spaghetti i rozłożyła ją równomiernie na talerzu. Za to nie żałowała sobie sałaty. Nauczycielka, płucząc małe, zielone listki, wyjaśniła bowiem, że doprawia ją tylko cytryną i paroma kroplami oliwy z oliwek.
Dziewczyna ostrożnie zrolowała dwie nitki spaghetti wokół widelca i zanurzyła je w sosie. Mmmh, pyszne!
To samo powiedziała Gudrun.
- Wyśmienity sos!
- Dziecinnie łatwe - oznajmiła Ella. -Wystarczy pokroić kilka pomidorów w drobną kostkę i na trzydzieści minut zostawić do naciągnięcia w wazie z oliwkami i ziarenkami pieprzu. Oczywiście do tego jeszcze wycisnąć ząbek czosnku -dodała, wręczając Gudrun półmisek ze świeżo startym parme-zanem.
- Masz ochotę?
- Pytanie! Świeży parmezan jest jak kropka nad i! Przynajmniej jeśli o mnie chodzi.
Maja przeżuwała powoli. Odetchnęła z ulgą, że podczas jedzenia nie zwracały na nią najmniejszej uwagi. Raz po raz rzucały tylko przyjazne spojrzenia, nie komentując faktu, że nałożyła sobie jedną łyżkę spaghetti i żuła sałatę jak łykowaty kawał mięsa. Orzeszki piniowe odsunęła ostrożnie na bok.
Ella zapaliła na stole dwie świece i Maja co jakiś czas z za-iliuną spoglądała w ich spokojne płomienie. W domu świeczki liyly rzadkością.
95