Przemysł 165
nich urządzano ofiarne uczty, jak też i oddawano w wieloraki sposób cześć. Mianowicie kapłan stosownie do wskazówek losu zapowiada uroczystości na cześć bogów, po czym schodzą się mężowie i kobiety z dziećmi, zabijają na ofiarę swoim bogom woły i owce, niektórzy nawet chrześcijan, głosząc, że bogowie ich lubują się w chrześcijańskiej krwi. Po zabiciu ofiarnego zwierzęcia kapłan kosztuje jego krwi, by stać się wrażliwszym na wieszcze natchnienie. Panuje bowiem powszechna opinia, że łatwiej zwabia się bogów krwią. Gdy zaś dopełnią się ofiary zgodnie ze zwyczajem, lud zaczyna ucztować i bawić się. Panuje zaś wśród Słowian dziwaczny zabobon: w czasie uczt i pijatyk podają sobie w koło czaszę, w którą imieniem boga dobra i zła składają słowa - nie powiem poświęcenia, lecz przekleństwa. Wierzą bowiem, że losem pomyślnym kieruje dobry bóg, wrogim zaś - bóg zły. Dlatego to owego złego boga nazywają w swoim języku Diabłem, czyli Czarnebogiem, to znaczy bogiem czarnym". Biskup Wicelin (1149-1154) w czasie wizytacji Stargardu „został przyjęty przez barbarzyńskich mieszkańców owej ziemi, których bogiem był Prowe. Kapłan zaś, który przewodził bałwochwalczemu ich kultowi, miał na imię Mikę. A książę tego kraju zwał się Rochel, pochodził on z rodu Kruta [książę obodrzycki 1066-ok. 1090 - J. S.], a był największym bałwochwalcą i rozbójnikiem" (1,69). Trzecia wzmianka o Prowe wiąże się z osobistym przeżyciem Helmolda. Wraz z następcą Wicelina, biskupem Geroldem, w drodze „do bardziej oddalonych części Słowiańszczyzny", podążając do pewnego możnego słowiańskiego Cieszymira, przybyli „do gaju, który jest jedyny w tym kraju, cała bowiem okolica jest płaska, Tam wśród bardzo starych drzew zobaczyliśmy święte dęby, które były poświęcone bogu owej ziemi, zwanemu Prowe; otaczał je dziedziniec i zwarte opłotowanie drewniane, w którym znajdowały się dwie bramy. Oprócz bowiem bóstw domowych [w oryginale: penates - ]. S.] i lokalnych, w które obfitowały poszczególne miejscowości, owe miejsce było świętością dla całego kraju, miało swego kapłana, swoje święta i rozmaite obrzędy ofiarne. Tamże co poniedziałek mieszkańcy z całego kraju wraz z księciem i kapłanem gromadzili się, aby wymierzać sprawiedliwość. Wejście do przybytku było zakazane wszystkim z wyjątkiem kapłana i tych, którzy pragnęli złożyć ofiary lub którym groziło niebezpieczeństwo śmierci. Tym bowiem nigdy nie odmawiano azylu. Wobec swoich miejsc świętych Słowianie odnoszą się z taką czcią, że obejścia świątyni nie pozwalają zbezcześcić nawet krwią wroga. Z trudnością tylko dopuszczają do złożenia przysięgi, bowiem przysiąc u Słowian znaczy prawie tyle, co ściągnąć na siebie przekleństwo, ponieważ zagniewani bogowie wywierają zemstę".
Helmold podkreśla dalej różne rodzaje bałwochwalstwa u Słowian. Jedni stawiają bóstwom posągi w świątyniach (przykład: —» Podaga w Płoni), „inne bóstwa zamieszkują lasy i gaje, jak na przykład bożek stargardzki Prowe. Takich nie przedstawia się na wizerunkach". Wezwani przez biskupa towarzyszący mu w podróży, gdy tylko znaleźli się w „gaju Prowego", zabrali się do jego niszczenia. Sam Gerold dał przykład, „zeskoczył z konia i strzaskał ozdobne wysady bram". Choć nie bez obawy przed mieszkańcami, kapłani biskupa Gerolda ułożyli stos z drewna pochodzącego z ogrodzenia przybytku i chyba go spalili (Helmold I, 84).
Bóstwa Prowe nie zna żadne źródło poza Helmoldem. Według najbardziej bodaj rozpowszechnionego poglądu imię Prowe należy czytać „Prawo" - funkcje sądownicze kultu Prowego z danych Hel-molda widoczne są wyraźnie; tak zatem brzmiałoby właściwe imię boga Wągrów, względnie - jak przypuszczał A. Bruckner - kronikarz nazwę sądu (prawo) wziął mylnie za imię bóstwa. Według innego poglądu Prowe należy poprawić na Prone i czytać —> Perun - byłoby to połabskie świadectwo kultu tego bóstwa, dobrze poświadczonego na Rusi, ale mającego, zdaniem wielu uczonych, pierwotnie zasięg ogól-nosłowiański. Nie wiadomo, skąd Christian Knauthe w XVIII w. wiedział, że posąg Prowego („po słowiańsku Prowo lub Prawo") stał na kolumnie, bóstwo na nim miało długie uszy (by lepiej słyszeć?), koronę, na nogach pantofle, w dłoni wiertło i jakąś laskę.
Przemysł - legendarny książę czeski, protoplasta dynastii Przemy-ślidów. Według Kosmasa z Pragi (I, 5-9) „sędzina" —> Lubosza na żądanie swego ludu wybrała w proroczym natchnieniu na swego małżonka i władcę całego ludu Przemysła („imię to po łacinie brzmi «przemyślny» albo więcej «wymyślający»"), oracza ze wsi Stadice nad rzeką Biliną. Wyznaczeni posłowie mieli go tam odszukać i wraz z uroczystą szatą przekazać mu wolę księżnej i ludu. Poznać przyszłego księcia mieli po dwóch różnej maści wołach. Tak też się stało. Po wysłuchaniu poselstwa Przemysł odesłał woły („Idźcie tam, skąde-ście przyszły") i wetknął w ziemię gałąź leszczyny, którą poganiał