187
DZIEL ICH DUMĘ
Ja zaś wcześnie wykazywałem skłonności w kierunku sprzedaży. Wszyscy sąsie-dzi i przyjaciele rodziny mówili, że byłem wygadany. Zawsze sprzedawałem najwięcej biletów, a także zorganizowałem serię sąsiedzkich inicjatyw, polegających na obnośnej sprzedaży kart z życzeniami, drewna kominkowego, przedłużaczy, różnych drobiazgów, starych komiksów i lodów. Mogłem z powodzeniem sprzedawać wszystko. Baseball tylko przeszkadzał mi w mojej handlowej działalności.
Nie pamiętam, żeby tata kiedykolwiek pogratulował mi z powodu bycia tak świetnym młodym sprzedawcą. Często natomiast wskazywał, że jego syn roz-czarowywuje go jako basebalłista.
W końcu zdobyłem się na odwagę, by powiedzieć tacie, że w następnym sezonie nie zagram. Biedny tata. Musiał się strasznie wstydzić, gdy sędziowie pytali, dlaczego jego syn nie gra w jednej z drużyn.
Przez całe lata mojej szkoły średniej tata był sędzią w lidze juniorów. Ja nadal unikałem drużyn sportowych. Działałem aktywnie w ramach programu Junior Achievement, wygrywając współzawodnictwo w sprzedaży i, wybierany przez moich rówieśników, stawałem na czele naszych modelowych firm. Tata nie uznawał mojej przedsiębiorczości, żałował jedynie, że nie gram w baseball.
Gdy kończyłem szkołę średnią, otrzymałem wiele prestiżowych akademickich nagród i sporo dodatkowych wyróżnień, ale nie za osiągnięcia sportowe. Tata również to zauważył.
Na uniwersytecie specjalizowałem się w retoryce i w sztuce przemawiania publicznego oraz uzyskałem nagrodę summa cum laude. Tata nie powiedział, że jest dumny, a jedynie to, że życzyłby sobie, abym chociaż starał się dostać do drużyny baseballowej.
W czasie studiów dzwoniłem do taty, by powiedzieć, jak dobrze mi idzie kurs MBA, on zaś próbował powiedzieć mi, jak dobrze gra drużyna San Francisco Giants. Ostatecznie poddał się, mówiąc: „Oczywiście, ty masz w nosie baseball. Zawsze miałeś. Jesteś zerem w sporcie”.
Wiele lat później, gdy ukończyłem swoją pierwszą książkę, Phone Power, uderzyło mnie, że spośród wszystkich tematów, o których mogłem pisać książkę, wybrałem telefony. Tata był już w owym czasie na emeryturze, na którą odszedł po zakończeniu swojej czterdziestoletniej kariery w kompanii telefonicznej. Wyglądało na to, że robiłem wszystko, co mogłem, by zdobyć jego aprobatę. Oprócz gry w baseball.
Kiedy wydawca przysłał mi pierwszą kopię ukończonej książki, prosto z drukami, zadedykowałem ją tacie i wysłałem mu.
„Tato, być może nigdy się nie dowiesz, w jak wielkim stopniu mój sukces zawodowy jest rezultatem dążenia do tego, byś był ze mnie dumny”.
Gdy kończyłem książkę, którą teraz czytasz, tata nadal jeszcze nie przeczytał Phone Power i ani razu nie skomentował mojej dedykacji.