238 Śmile M. Cło ran
Skoro jednak ta nieśmiertelność nie mniej wyklucza mnie z tego wszystkiego, co mnie poprzedzało, również istnienie ograniczonej nieśmiertelności zezwala na wszystko, podobnie jak każda teoria umierania.
Doskonale, że ludzie nie mogąjuż wierzyć w nieśmiertelność, nie bardzo rozumiem jednak, jak mogli tak łatwo porzucić jej ideę. Nieśmiertelność powinna była stać się tabu dla rozumu, a stwierdzenie „wszyscy ludzie są śmiertelni” — zakazane jako przesłanka sylogizmu. Istnieje takie pragnienie istnienia w nieśmiertelności, że ci, którzy w nią nie wierzą, są nieskończenie bliżsi pesymizmu niż ci, którzy w nią wierzą. Nieśmiertelność jest najwyższym potwierdzeniem życia. To, że myśli nie poczyniły ustępstwa w sprawie nieśmiertelności na rzecz życia, kompromituje je na zawsze. Nie rozumiem jednak, jak ludy, które wierzyły w nieśmiertelność, mogły zniknąć z powierzchni ziemi. Idea nieśmiertelności powinna zawierać w sobie tyle życia, że mogłaby z niej tryskać ciągła ekstaza, która sama z kolei pokonałaby konieczności biologii. Chrześcijaństwo wyobrażało sobie, że zdobycie nieśmiertelności możliwe jest jedynie poprzez śmierć. Dlatego właśnie w chrześcijaństwie nieśmiertelność wyjaśniana była przez negację. Zamiast uczynić z niej siłę napędową życia, chrześcijaństwo ograniczyło to życie i pozbawiło nieśmiertelność wszelkiego bezpośredniego potwierdzenia. W chrześcijaństwie człowiek nie rodzi się nieśmiertelny, lecz nieśmiertelny umiera. Istnieć zaczyna w ostatnim tchnieniu. Jedyną sposobnością, by stać się nieśmiertelnym, jest śmierć. Na tym polega, po zagadnieniu istnienia Chrystusa, kolejny niewyjaśniony punkt chrześcijaństwa.
Chrześcijanie zmarnowali nieśmiertelność. Nie umrzeć jako chrześcijanin albo jakąś inną nieśmiertelnością...
Na dnie muzyki jest tylko religia. W swym ostatecznym znaczeniu muzyka nie może być narzędziem ekspresji tego świata. Tak samo: na dnie muzyki jest tylko smutek. Radości nie wypowiadają nigdy ostatniego słowa. Cóż zresztą miałyby do powiedzenia głosem i nutami?
Gdybyż tylko Bóg uczynił nasz świat równie doskonałym jak Bach uczynił swój boskim!
Gdyby człowiek urodził się nieśmiertelnym, jaką postać przybrałoby pragnienie, by z nim skończyć? Mówiłoby się wtedy o lęku przed nie-umieraniem. A śmierć byłaby dla niego nie mniej grozą.
Dlaczego nie jesteś zazdrosny, o Boże, o płomienie trawiące człowieka, o płomieniste drżenie twego stworzenia, halucynacje twych ziemskich cieni? Nie lękasz się, że ich lęki odniosą zwycięstwo i zbudują imperium na ruinach ich grzechu? Twoi synowie będą mieli kiedyś odwagę upadać i zemszczą się za to, że zostali niesprawiedliwie wydziedziczeni ! Dlaczego ty nie masz odwagi, by zmiażdżyć swych potomków ciemnościami, powstrzymać ich bunt i uniemożliwić twoją detronizację? Czas działa na korzyść twego boskiego tchórzostwa, a nasza podksiężycowa gorączka rośnie w bliskości słońca, pokonanego przez naszą uległość. Boże, czy nie przeraża cię pożoga, która nas trawi, czy nasze płomienie nie dosięgły pasm twej brody? Jesteś blisko nas. Boże, lecz bliski jest również kres; raduje i przeraża mnie towarzyszenie twej boskiej agonii. Nie zostaliśmy dla siebie stworzeni, nie byłeś dla nas ojcem, a my nie byliśmy twoimi dziećmi. Od początku walczyłem przeciwko twej tyranii, gdyż pozostawiłeś nasze