Obraz1 (4)

Obraz1 (4)



258 LOSY PASIERBÓW

gnęła brwi. Za chwilę jednak, przyjrzawszy się uważniej fotografii, rzekła pieszczotliwie.

—    Jakie miłe dzieciaki! I to do ciebie oba podobne.

—    Trochę do mnie i trochę do niej.

—    Jakie śliczne! Chciałabym mieć takie. Takie podobne do ciebie — powiedziała, patrząc mu w oczy.

—    Deveras? — bąknął i poczerwieniał. Zdało mu się że palnął głupstwo. Nie zrozumiał dobrze co powiedziała i nie miał pewności co do znaczenia tego deveras?

—    A państwo są bezdzietni? — spytał, by pokryć swe zakłopotanie.

—    Mam chłopca 12 lat, ale co z tego? — westchnęła. — Kaleka. Nie może chodzić. Głowa duża, grubsza jak tułów, a bez rozumu. Siedzi kiwając się i ślini ciągle. Kara boska!...

Zygmunt nie umiejąc wyrazić współczucia westchnął głośno i pokiwał głową.

—    Apuntador nasz mówi — ciągnęła — że to od rodziców zależy. Mąż mój burro winien temu. Pił przez całą swą młodość i po domach publicznych się włóczył, aż się nabawił choroby. Ot i klęska. I teraz bestia to samo robi, służba mi o wszystkim donosi.

—    A żonę kochasz bardzo? — spytała, znowu zaglądając do paszportu.

—    Tak. Niezła kobieta: pracowita, drużebna, rozumna.

—    A konno umie jeździć?

—    Tak jak pani na pewno nie potrafi. Ot — zwykła wiejska kobieta. Umie prać, gotować, szyć.

—    A na gitarze nie gra?

—    Nie gra na żadnym instrumencie, śpiewa tylko i głos ma śliczny. Akurat jak pani. Myślałem, że to ona jakimś cudem przy mnie się zjawiła.

—    Sprawiłam ci niespodziankę — uśmiechnęła się. — Gdy osiedlicie się tutaj, będę przyjeżdżać do was z gitarą na pieśni święte. Dobrze?

—    Czemuż nie paniuśka. — Miał dużo do powiedzenia swej dobrodziejce, ale brakło mu słów i to go peszyło. Ona zwróciła mu paszport i podała drogiego pachnącego papierosa.

—    Dziękuję, ja palę zwykły tytoń.

—    Mówię ci, bierz!

Przyjął papierosa, dobył roztargnionym ruchem zapałki i podał jej ognia.

—    Sigmón, czego ty się mnie boisz?

—    Kto, ja? Nie, paniuśka.

—    A czego ci ręce się trzęsą? Taki duży zdrowy chłop i guapo nieustraszony, a boi się słabej kobiety. Czego?

—    Deveras — znowu mu wypadło z ust nie wiedząc czemu.

Dziedziczka zaciągnęła się jakiś czas dymem w zadumie patrząc na wierzby w dolinie, potem powstała.

—    Czas w drogę. Ja muszę odwiedzić jeszcze stadnicę, a ty wracaj prosto do osady i nie chwal się nikomu, że ja tu byłam. Nie dlatego, że ja się boję kogoś — ja tu patrona, ale tak sobie. Rozumiesz?

—    Rozumiem. — Przyniósł jej buty, podał konia i potrzymał go aż wsiądzie.

—    Hasta luego, ąuerido! — rzuciła mu na pożegnanie z siodła i puściła się wichrem przez step.

—    Ot, baba! — podziwiał goniąc za dziedziczką oczami. — Ale niech jej Bóg da zdrowie. Dobra... Jakby ją tu sam Jezus przysłał.

Postał chwilę obejmując wzrokiem płaszczyz-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz0 (3) 296 LOSY PASIERBÓW —    Moja Domka?! Za nic w życiu! To jest wyklucz
78060 Obraz9 (6) 114 LOSY PASIERBÓW —    Chcieli mię zagnębić krucimordy i nie udało
Obraz1 (2) 318 LOSY PASIERBÓW mieściły na niej koła. Po bokach biegły rowy zabagnione. Roślinność z
Obraz5 (2) 226 LOSY PASIERBÓW —    Mówi, że jemu za ciężko, nie może. —
Obraz7 (5) 150 LOSY PASIERBÓW Za parę minut wręczył więźnia dyżurnemu podoficerowi prefektury, ten
Obraz4 (3) 284 LOSY PASIERBÓW towarzysza jeszcze jeden kufel, zapłacił za wszystko i zaczął naglić
Obraz4 (3) 284 LOSY PASIERBÓW towarzysza jeszcze jeden kufel, zapłacił za wszystko i zaczął naglić

więcej podobnych podstron