*
W końcu lutego 1984 roku poznałem Chi istni.. Mm. kłem Mi.da trzydzieści siedem lat i właśnie zdobyła uprawnienia I. I u l „ w, ,
śniej studiowała filozofię, historię i germanistykę, a polem u...... . oi,
przedmiotów. Już w trakcie naszej pierwszej rozmowy sp. di n g|, ni t i n dością, że mogę z nią do woli rozmawiać o wszystkich ml. u u| g ,, I.
mnie sprawach. Christina postanowiła zrezygnować z. pi a. \ /am.,1......
i pomóc mi w badaniach.
Teraz „dobry Bóg” nic musiał już szukać sobie kogoś innego
stałoby się, gdyby ten jeden, którego /rządzeniem losu wybrałem, zareagował niezrozumieniem? Jak potoczyłyby się moje sprawy? Jakkolwiek by było, miałem teraz nie tylko poparcie profesora Fischera, ale również — dzięki temu, co powiedział niegdyś profesor Stark — uzyskałem dodatkową motywację.
Następnego dnia wróciłem do I >Ov.cUlnrfu Z nową energią przystępowałem do moich badan, tym i.i/rm jednak me chciałem już pracować w samotności. Myślałem o kobiet u n.mkowt u, / którą mógłbym dzielić mój dzień powszedni i piaiou.n naukowo Miałem już czterdzieści cztery lata i zbyt długo żyłem w odo-.obnn mu
„Jeśli jej nie znnjck; powie.bi.iletn na glos aby „dobry Bóg” mógł mnie usłyszeć, bed/n .. musiał w ki..... po-.zuk.ić sobie kogoś innego.”
W końcu - ty* m < około god im pn o« •. 'e| zadzwonił profesor Fischer. W jego g,losu sl\i lim b\lo udll.ki
— Panie Płk lita |»mnd i >1 o\.....I< iii się do profesora Móss-
bauera i opowiedziałem mu z. . In . m\ go w lainnniczyć w coś nowego i że sprawa jest bardzo de lik .u na \\ ndv mi zapytał, czy może to w jakiś sposób podważyć mo lumiki, ......n.u.i ( Ulpowiedziałem, że jeśli
A
to, co pan odkrył, jest /godni pi nMl,| to całej mechaniki kwantowej w rzeczywistości nie iii a a im u m. .u ligam sobie tylko jej istnienie. Wówczas profesor Mossl>.met bani .. n, loz/loseił i zaczął mnie oskai żać, że próbuję niszczyć na ./, osiagnn.i ta I\le liudu i walk kosztowało nas zbudowanie współcześni | 11--\I i i w..-\ iko to może się zawalić, jeśli pojawią się jakiekolwiek wąlplm ■ ■ • i l a l un ludziom jak pan nie wolno pod żadnym pozorem pomaga. W/luainal su; przed poznaniem pana Nie chce pana w ogóle wysln. ha. I mmalnii mnie ostrzegł.
Chciało mi się śmiać, ale powiedziałem spokojnie:
— Nie potrzebujemy pi/ci leż profesora Móssbauera. Znacznie le piej byłoby włączyć do sprawy leszcze jednego chemika.
Myślałem przy tym o pmfesorze Bóhmem.
Nie panie Plichln odpowiedział profesor Fischer. — W t« i
sytuacji nie mogę panu ......... Musi pan dalej działać sam. Proszę su;
na mnie nic gniewne /yczę panu powodzenia.
Ależ panie prolesoize — odrzekłem — wcale się na pana nn gniewani. Pan mi napniwili; bardzo pomógł. Potrzebowałem rzeczo znawcy i wykonał pan to zmianie doskonale. Ja także życzę panu powu dzenia.
Kiedy słuchawka spoczęła znów na widełkach, porwał mnie jednak straszny gniew. „Wszystko się zawali, profesorze Móssbauer? — krzyk nąłern. — Wcale się pan nic myli!”
138