326 O poezji naiwnej i sentymentalnej
nie robić żadnej różnicy między tym, co istnieje samo przez się, a tym, co istnienie swoje zawdzięcza kunsztowi i woli człowieka. Natura zdaje się interesować bardziej jego intelekt i jego żądzę wiedzy niż jego poczucie moralne; nie lgnie do niej tak jak my, ludzie współcześni, całym sercem, z czułością, ze słodką melancholią. Co więcej, gdy ją w jej poszczególnych zjawiskach personifikuje i ubóstwia, gdy przedstawia jej działanie jako czyny istot wolnych, usuwa z niej tym samym tę spokojną konieczność, dzięki której jest ona dla nas tak pociągająca. Jego niecierpliwa fantazja każe mu wychodzić poza nią do dramatu życia ludzkiego. Tylko w tym, co żywe i wolne, tylko w charakterach, czynach, losach i obyczajach znajduje zaspokojenie; podczas gdy my w chwilach szczególnego nastroju moralnego i uczuciowego bylibyśmy gotowi nasz przywilej wolnej woli, który naraża nas na tyle konfliktów z nami samymi, tyle niepokojów i zbłąkań, zamienić na pozbawioną możliwości wyboru, ale za to spokojną konieczność bezrozumnej przyrody, u Greków, przeciwnie, ich fantazja stara się dostrzec naturę ludzką już w świecie nieożywionym i przyznać woli wpływ_tam, gdzie rządzi ślepa konieczność.
Skąd te postawy tak różne? Jak to się dzieje, że będąc pod względem wszystkiego, co jest naturą, tak nieskończenie ubożsi od starożytnych, właśnie tutaj, ' wobec przyrody, potrafimy czcić naturę o wiele bardziej, lgnąć do niej całym sercem i nawet świat nieożywiony obejmować najcieplejszym uczuciem? Otóż stąd się to bierze, że u nas natura zatraciła się już w samej ludzkości i możemy ją odnaleźć w jej prawdzie tylko poza człowiekiem, w świecie nieożywionym. To nie nasza większa zgodność z naturą, lecz, przeciwnie, sprzeczność z naturą naszych stosunków, sytuacji
i obyczajów każe nam dla odzywającego sią w nas popędu do prawdy i prostoty, równie jak nasza wrodzona dyspozycja moralna, z której on wypływa, niezniszczalnie i niezatarcie obecnego we wszystkich sercach ludzkich, szukać w świecie fizycznym zaspokojenia, którego nie możemy oczekiwać w świecie moralnym. Dlatego uczucie, z jakim lgniemy do natury, tak jest podobne do uczucia, z jakim opłakujemy utracony wiek dzieciństwa i dziecięcej niewinności. Nasze dzieciństwo jest jedyną naturą nie zagłuszoną, jaką jeszcze spotykamy u ludzkości cywilizowanej, toteż nic dziwnego, że każdy ślad natury na zewnątrz nas przypomina nam nasz wiek dziecięcy.
Inaczej było u starożytnych Greków.1 U nich kultura nie wyrodziła się jeszcze w takim stopniu, żeby miała wyprzeć naturę. Cała konstrukcja ich życia społecznego wzniesiona była na odczuwaniu, a nie na kiepskich wytworach nauki. Nawet ich religia była intuicją naiwnego uczucia, odroślą radosnej wyobraźni, a nie tworem medytującego rozumu, jak kościelna
Ale też tylko u Greków; potrzebna była bowiem tak żywa ruchliwość i tak bogata pełnia życia, jak ta, która otaczała Greka, po to, by tchnąć życie także w rzeczy nieożywione i z takim zapałem szukać wszędzie obrazu człowieczeństwa. U Osjana np. świat ludzki był ubogi i monotonny, natomiast otaczający go świat nieożywiony był wielki, kolosalny, potężny, napierał więc na człowieka i także ponad nim utwierdzał swoje prawa. Toteż w pieśniach tego poety natura nieożywiona (w przeciwieństwie do człowieka) występuje jeszcze silniej jako przedmiot uczucia. Jednocześnie już Osjan skarży się także na upadek ludzkości i chociaż w jego narodzie krąg kultury i łączącego się z nią zepsucia był jeszcze niewielki, poczucie upadku i zepsucia było u tego uczuciowego pieśniarza na tyle żywe i silne, że kazało mu szukać ucieczki w przyrodzie nieożywionej i nasyciło jego pieśni owym tonem elegijnym, który czyni je dla nas tak wzruszającymi i pociągającymi.