78 Emile M. Cioran
dynamicznym i płodnym? Czy nie mamy obowiązku rozniecić naszych płomieni wewnętrznych i rozgorzeć na żarzących się szczytach smutku? Nadajemy płodność aktom naszego życia jedynie wtedy, gdy przeżywamy wszystko w sposób nieograniczony. Niech nasze pragnienie poddania się ogniom doświadczenia będzie niepohamowane i niepowstrzymane, niech będzie dreszczem, który wprawi nasze istnienie w stan drżenia. Mamy obowiązek wchodzić i schodzić bez końca po drabinie form życia, którego natura mniej dla nas znaczy niż głębia i nieskończoność, których moglibyśmy dosięgnąć.
Poza codzienną sferą doświadczeń życiowych istnieje dziedzina, w której każda rzecz daje sposobność kolejnym przemianom. Cierpienie zmienia się w radość, a radość w cierpienie, entuzjazm w rozczarowanie, a rozczarowanie w entuzjazm, smutek w egzaltację, a egzaltacja w smutek. W tym następstwie stany duszy tracą swą spoistość i wysubtelniają się w ciągłych ekstazach. Kiedy przeżywamy wszystko pod znakiem nieograniczoności i na głębokości przyprawiającej o zawrót głowy, odkrywamy tę dziedzinę, która dostępna jest jedynie dzięki naszym doświadczeniom ekstatycznym. Negacja przestaje być tam bezpłodna, a czary zgubne, jak w symfonii wewnętrznych płomieni, wszystko rozpościera się i spala w hymnie życia i śmierci.
Lecz zanim uda nam się dotrzeć do miejsca kolejnych przemian, trzeba wcześniej wiele wycierpieć; by akty życia nabrały głębi, wiele trzeba wytrzymać. Nasze codzienne działania są pospolite i bez znaczenia, jeśli dokonują się w naturalnych warunkach życia. Sam fakt życia nic nie znaczy. Żyć w czystości i prostocie oznacza nie przyznawać żadnej głębi aktom życia. Jedynie wtedy, kiedy żyjemy tak, jakby życie było jakimś dobrem, które możemy w każdej chwili poświęcić, przestaje ono być liywialne i oczywiste. Głupotą byłoby twierdzić, że życie dane nam zostało po to, by je przeżyć. Dane ono zostało, hy je poświęcić, czyli po to, by wydobyć z niego więcej, niż pozwalają na to jego uwarunkowania naturalne. Nie ma innej etyki prócz etyki poświęcenia.
Cenić śmierć samą w sobie, w oddzieleniu od życia, oznacza stracić zarówno życie, jak i śmierć. Wewnętrzne odczucie śmierci jest płodne pod warunkiem, że pozwala nam nadać inną głębię aktom życia. Traci tam ono swą czystość i urok, zyskuje jednak nieskończenie na głębi. ( zysta ekstaza śmierci prowadzi nieuchronnie do całkowitego paraliżu istnienia. Jeśli jednak jesteśmy zdolni wykrzesać iskry z obsesji śmierci, możemy w ten sposób przemienić życie.
Trzeba poddać życie ostatecznym próbom. Niech żadne niebezpieczeństwo i żadne ryzyko nie będzie mu obce. Jedynie dziewice nie godzą się z myślą o stracie. Lecz czym innym jest życie, jeśli nie ciągłą utratą dziewictwa?
Czyż należy się dziwić, że u niektórych ludzi rozkosz czerpana z udręki przeobraża się w obsesję życiową? Skąd ona pochodzi, jeśli nie z pragnienia przeorania życia lym wszystkim, co je atakuje i kompromituje?
Czyż to nie przez skłonność do spalenia życia z obu jego krańców cała egzystencja spoczywa na płomieniach? 1'odążać wśród płomieni — oto na czym polega rozkosz męki. A miesza się w niej osobliwie to, co wzniosłe, i to, co widmowe; to co podniosłe, i to, co nierzeczywiste.
Wydobyć z życia więcej, niż może ono dać — tego niemożliwego zadania dokonuje udręka, łącząc cierpienie /, dreszczem. Bez znaczenia, czy cierpienie spowodowane