208 Emile M. Cioran
Kiedy czujesz, że nie istnieje śmierć, której twoje spojrzenie i twoje zaufanie nie przywróci życia, i choroba, której nie mógłbyś przemienić w zdrowie, kiedy w twych błyskawicach i w twej gorączce nie istnieje prawo, które nie byłoby kaprysem, i przeznaczenie, które nie byłoby przypadkiem, kiedy usadawiasz się w oddaleniu jak u samego siebie i kiedy czynisz z nieskończoności egoizm, kiedy skupiasz się w chaosie i rozpraszasz formy przybierając formę, kiedy doznajesz pustki władzy niebios i pogardy dla iskrzących się koron słońca, kiedy w twym ogniu umiera wszelki opór i wszystko jest możliwe i nieomal takim się staje, to oznacza to, że zdobyłeś tę siłę, wobec której moce świata znikająjak cienie, widma pochłonięte w szale boskiego drżenia.
Kamień, kwiat, robak są czymś znacznie więcej niż cała ludzka myśl. Idee niczego nie zrodziły i nigdy niczego nie zrodzą, nawet jednego atomu. Myśl nie wniosła nic nowego do świata, z wyjątkiem samej siebie — do tego świata, który jest innym światem. Idee powinny były być brzemienne, nieuchronne i wibrujące, niech wydają na świat, stanowią groźbę i drżą. Gdyż nie są naszymi własnymi, jeśli nie nosimy ich w sobie tak, jak kobieta swoje dziecko. Naprawdę ostateczny zarzut wobec idei jest taki, że one nie są nasze. Nie istnieją idee wyjątkowe, żadnej nie użyczyliśmy naszego oblicza. Jakże idee mogłyby być do nas podobne, skoro tak często my sami nie jesteśmy do siebie podobni? Któż odnajdzie ludzką twarz w ideach? Czy nie zyskujemy raczej przewagi nad ich jałową wiecznością, składając je w ofierze?
Idee niczego nie tworzą i nie dopełniają w istotny sposób świata, w którym jesteśmy. Czemu zatem ma służyć myślenie o świecie, skoro myśl nie staje się jego przeznaczeniem? Żadne prawo natury nie zmieniło się dzięki myśli i żadna idea nie narzuciła naturze nowych praw. Idee nie są ani kosmiczne, ani demiurgiczne, dlatego urodziły się martwe.
Człowiek staje się osobą jedynie w nienawiści. Nienawiść rzuca ostre światło na rysy jego twarzy i uwypukla cienie ich konturów. Ogołocone z agresywnego drżenia oblicze nabiera głupkowatego wyrazu. Czy nie jest on cechą charakterystyczną wszystkich dobrych ludzi? Akty dobroci są tysiąckroć bardziej nikczemne niż jakikolwiek brutalny gest. Jakby człowiek stawał się osobą jedynie poprzez nienawiść. Zniszczenie nienawiści jest porażką indywiduacji.
Nie istnieje czyn bez nienawiści. Miłość usprawiedliwia czyny, lecz nie jest ich siłą napędową. Za każdym razem, gdy opada we mnie nienawiść, mam wrażenie, że nie jestem dobry do niczego i jestem nieodwołalnie stracony dla tego świata. Czuję się stworzeniem jedynie w nienawiści, tylko w niej doganiam stado bydląt Boga. A kiedy opanowuje mnie ponad bezgraniczna nienawiść, widzę stworzenie w Stwórcy. Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy nie kochacie wielkiej nienawiści.
Nie istnieje portret bez nienawiści: ludzie dobrzy są bez twarzy. Wielka nienawiść maluje w każdej chwili nasz autoportret.
Miłość wydaje mi się często zamachem na odwieczny gmach nienawiści, miłość podkopuje i wysadza systematycznie fundamenty historii. Gdyby ocalenie nie było ocaleniem świata, lecz wewnątrz świata, jego droga przechodziłaby przez nienawiść. Miłość jest ze swej istoty pesymistyczna. Optymistom nie pozostaje już nic prócz stanięcia kołem wokół nienawiści.