Jeremi/ Rifkin
Koniec pracy
było podbicie kontynentu i ucywilizowanie odludzia, zaś novvi pionierzy - naukowcy i inżynierowie, mogli się pochwalić ujarz. mieniem jeszcze bardziej pierwotnej siły natury — elektryczności Sto lat po pierwszych zmaganiach się Benjamina Franklina z pierwotny formą elektryczności, Alexander Graham Bell i jego uczniowi* ujarzmili potężni’, tajemniczy prąd i skolonizowali go umożliwiając postęp techniczni’ Elektryczność pozwalała na błyskawiczne pokonywanie odległości. Czas trwania transmisji malał do zera. Telegraf, telefon, elekhyczna prądnica, kino, a potem radio, stanowiły odważą* rozszerzenie możliwości człowieka czyniąc go panem czasu, prze-strzeni i przyrody.
W 1886 r. elektryczne światło zapłonęło na wystawach pierwszych sklepów nowojorskich. Efekt był hipnotyzujący. Magazyn „Electrical Revieiv' wspomina reakcje przechodniów na nowe, jaśniejące lampy .Gromadzili się podnieceni, jak ćmy zlatujące się do lampy naftowej [...] Zapotrzebowanie na światło elektryczne rosło błyskawicznie gdy tylko pojawiło się w jednym miejscu, zaraz przechodziło z jednego sklepu do drugiego, z jednej ulicy na drugą"1.
Nowe medium było tak potężne, że ówcześni uczeni i inżynierowie przewidywali dalekosiężne skutki jego upowszechnienia - rozkwit miast, uleczenie animozji między klasami społecznymi, bogactwo nowych dóbr, wydłużenie dnia, zaradzenie chorobom starości, pokój i harmonię na świecie1. Ich nierozważny optymizm odzwierciedla) ducha czasów. Stany Zjednoczone prędko wychodziły na czoło rozpoczynającej się rewolucji przemysłowej. W małych, prowizorycznych warsztatach w całym kraju majsterkowicze, często ber żadnego wykształcenia, eksperymentowali bez końca z nowymi urządzeniami mechanicznymi i elektrycznymi, mając nadzieję ru korzystniejszy handel i wyższą wydajność produkcji. Maszyny niegdyś nowość, stawały się powszechnym i zasadniczym składnikiem nowego, „nowoczesnego" stylu życia.
Pod koniec XIX w. maszyna, która już wcześniej odgrywała istotną rolę w handlu, stała się ikoną kultury. Światopogląd mecha-nicystyczny królował już od dawna jako główna metafora kosmiczna
1 Joseph Carolyn Marvin, Dazzling the Multitude: Imagining the Electric Ught | i Communications Medium, [w:] Com, ed., Imagining Tomorrow: History, Technolog) md the American Futurę. Cambridge, MA: MIT Press, 1986 s. 203. g Tmde s. 203-201
Renć Descartes, francuski matematyk i filozof, pierwszy sformułował radykalny pogląd, że przyroda jest maszyną. W utylitarnym świecie Kartezjusza miejsce chrześcijańskiego Boga, łaskawego i troskliwego pasterza, zajął Bóg, odległy i zimny mechanik, który stworzył i uruchomił maszynę uporządkowanego, przewidywalnego i nieśmiertelnego wszechświata. Kartezjusz pozbawił przyrodę życia, redukując zarówno akt stworzenia, jak i istoty stworzone do matematycznych i mechanicznych analogii. Nawet zwierzęta opisywał jako „bezduszne automaty", poruszające się jak figurki na zegarze katedry w Strasburgu1.
Wprawdzie pojmowanie świata jako mechanizmu było popularną metaforą naukową, nie miało jednak dużego wpływu na amerykańską umysłowość przez pierwsze 75 lat XIX w. Bardziej popularne były metafory organiczne, przemawiające do wyobraźni opartej na romantycznej przeszłości wiejskiej oraz religijne, odwołujące się do wyczekiwanego milenium. Przejście od życia rolniczego do przemysłowego stworzyło nowy społeczny kontekst dla rozkwitu światopoglądu mechanicystycznego.
Technologia stała się nowym, świeckim bogiem, zaś Amerykanie szybko zaczęli odczuwać własne ja na obraz nowych, skutecznych narzędzi. Uczeni, nauczyciele, pisarze, politycy i biznesmeni zabrali się do przerabiania wizerunku człowieka i przyrody w kategoriach mechaniki. Ciało ludzkie i wszelkie żywe istoty były pojmowane jako skomplikowane maszyny działające na takich samych zasadach jak nowoczesne maszyny w przemyśle. Wielu Amerykanów bez wątpienia podzielało opinię angielskiego myśliciela Thomasa Car-lyle'a, który prawie 100 lat wcześniej pisał o nowej kulturze maszyn: „Gdyby kazano nam określić ten nasz wiek jednym epitetem, chciałoby się nazwać go przede wszystkim wiekiem mechanicznym, a nie heroicznym, filozoficznym lub moralnym. Jest to epoka maszyn w każdym sensie tego słowa, zewnętrznie i duchowo. ...Człowiek mechanizuje swoją głowę i serce, tak jak i ręce"2.
67
Samuel L. Macey, Clocks and the Cosmos: Time in Western Life and Thought, Hamden, CT: Archon Books, 1980 s. 73.
Thomas Carlyle, Signs of the Times, „Edinburgh Review" 6/1829 s. 439—459, przedr. skróconej wersji pt. The Mechanical Age [w:J Alasdair Clayre, ed.. Naturę and Industnalization: An Anthology, Oxford: Oxford University Press, 1977 s. 229—231.