W średniowieczu samobójstwo znajdowało się poza literaturą!, Było śmiertelnym grzechem, stanowiło przedmiot tak absolutnej moralnej odrazy, że nad zwłokami samobójców pastwiono się nie tylko w pełnym majestacie świeckiego i kościelnego prawa, ale też z wielką gorliwościa^Wszelka brutalność była usprawiedliwiona pour decourager les autres. Być może ciążąca na samobójstwie klątwa średniowiecznego Kościoła wynikała z tych samych niejasnych powodów, dla których Trocki stał się upiorem stalinowskiej Rosji: był zbyt silną, zbyt niepokojącą osobowością i nazbyt mocno zaznaczył swą obecność w strukturze, która go potem odrzuciła. I podobnie jak Trocki stworzył Armię Czerwoną, tak Kościół wspierał się na otoczonej chwałą armii męczenników. Tak więc akt niegdyś gorąco pożądany stał się przedmiotem równie gorącej nienawiści.
Z pewnością Dante nigdy nie kwestionował ortodoksyjnych poglądów na tę zbrodnię. Potwierdził je wręcz, poświęcając samobójcom jedną z najposępniejszych pieśni Piekła. W siódmym kręgu, poniżej płonących heretyków i morderców gotowanych w rzece gorącej krwi, rośnie ciemny las bez ścieżek, gdzie pod postacią trujących krzewów tkwią dusze samobójców. Wieloskrzydłe, pierzasto-brzuche harpie o ludzkich twarzach i szponiastych palcach wiją sobie gniazda w ich gałęziach i szarpią ich liście. Cały las wypełniają jęki. Gdy wystraszony Dante, nie pojmując, odłamuje gałązkę, drzewo ciemnieje od krwi i woła: „Czemu kaleczysz?” Wielka jest siła i groza tego obrazu:
Come d'un stizzo verde ch'arso sia daliun de’ capi, che dall'altro geme e cigola per vento che va via,
si delta scheggia rotta usciva inseme parole e sangue; ond’io lasciai la cima