jego artykułach z lat 1935-19361, nieco szerzej rozwinięte zostaje w odczycie Poezja czysta w poezji polskiej (1940). Nic otrzymało ono nigdy pod piórem Lechonia kształtu teoretycznego zarysu, da się jednak odtworzyć w ogólnych/ ramach z samych tekstów. Lechoń, za Bremondem, oddziela! poezję od literatury. Kryterium tego podziału jest „wzruszenie) metafizyczne, będące ostatecznym celem poezji”. „Poezja łączy1 pewne cechy muzyki i literatury, które czynią z niej zjawisko! estetyczne i odczucie odrębne, rządzące się własnymi prawami”2. Wszelkie zadania, stawiane sobie przez poetów - intelektualne, moralne, polityczne - stanowią domenę literatury. Realizacja tych zadań może powoływać dzieła znakomite, lecz miano prawdziwej poezji przysługuje tylko tym z nich - lub tym ich fragmentom - które budzą poetyckie olśnienie, metafizyczny wstrząs. Wedle tej miary czyniąc przegląd dziejów poezji polskiej, Lechoń ustala swoje hierarchie twórców i dzieł. Mickiewicz pozostaje nadal na miejscu pierwszym (Pan Tadeusz wyprzedza tu Wielką improwizacją), obok niego Norwid3, Słowacki okresu mistycznego, Kochanowski, Sęp Szarzyński, Jan Andrzej Morsztyn z przekładem Cyda Cor-neille’a, Bajki Trembeckiego, fragmenty Krasickiego, Kniaź-nina, Karpińskiego, Maria Malczewskiego. Z nowszych poetów Tadeusz Miciński.
Sprawa formy jest w takim ujęciu rzeczą drugorzędną. (Dlatego też Lechoń z najwyższą nieufnością odnosił się do wszelkich
poszukiwań formalnych „nowej sztuki” i z niechęcią przyjmo-j wał teorie awangardy.) „Mogę się mylić, jeśli chodzi o moje i wiersze - mówił w wywiadzie udzielonym «Wiadomościom» w roku 1954 - ale w zasadzie przeżycie poetyckie, a więc i metafizyczne, nadaje nieraz pozornie zużytym słowom czy rymom blask i głębię nie do osiągnięcia przez żadne formalne mozoły. Przykładem tego najwyższym Mickiewicz, a nawet Wyspiański, nieraz w swych częstochowszczyznach wstrząsający”4. Daje się w tych słowach wyczuć ukryta obrona własnych „częstochowszczyzn” i tradycjonalizmu poetyki lat powojennych - tradycjonalizmu, którego Lechoń był całkowicie świadomy.
Sądzić można, że już w okresie pisania wierszy Srebrnego i czarnego był Lechoń wyznawcą podobnych poglądów na poezję, że w teoriach Bremonda znalazł tylko ich dokładniejsze sformułowanie i potwierdzenie. Czy to samo da się powiedzieć o latach 1916-1918, latach Karmazynowego poematu'! Lechoń miał wówczas lat siedemnaście i dziewiętnaście, jego refleksja teoretyczna na temat poezji dopiero się kształtowała, brnąc przez meandry rozbieżnych poglądów. Wydaje się jednak, że ówczesne stanowisko poety w tych sprawach mieściło się jeszcze w ramach - najogólniej mówiąc - społecznej weryfikowalności utworu, że oceny poezji wyznaczane były przez jej zawartość ideową i typ formalnego ukształtowania. Ostatecznie na tej płaszczyźnie dokonywał się atak Lechonia na Edwarda Słońskiego i Or-Ota w artykule Poezja, której nie będzie i poezja idąca - i w tej sferze następowało formowanie się poetyckiej odrębności grupy Ska-mandra. Jeśli te hipotezy są słuszne - to przełom, jaki się dokonał w twórczości Lechonia pomiędzy Karmazynowym poematem a Srebrnym i czarnym, uzyskałby jeszcze jedno po-(wierdzenie.
Jan Lechoń, Trembecki... wykazał, «Gazeta Polska» 1935, nr 270 (29 IX); Jan Lechoń, Wbrew modnym przesądom, «Gazeta Polska» 1936, nr 228 (16 VIII). Por. też drukowany pośmiertnie szkic Lechonia Tuwim, «Wiadomości» [Londyn] 1956, nr 44.
Cyt. wg: Jan Lechoń, Poezja czysta w poezji polskiej [w:] J. Lechoń, O literaturze polskiej, New York [1946], s. 107. Nb. wydaje się, że rozumienie pojęcia „poezji czystej” u Lechonia jest bardziej psychologizujące niż u Bremonda.
Dziennik I 138.
Witold Mieczysławski, Spotkanie z poetą, «Wiadomości» |l ondynl 1954, nr 23 (6 VI),