64 r«OWUKM NÓWKI .1
jemy krótko sformułować. Przede wszystkim tylko nieliczne utwory (przynajmniej w zakresie noweli) można by ująć jako organizmy. Ale tę sprawę ostatecznie rozstrzyga znana teoria „typów idealnych” Webera. Następnie zwraca uwagę fakt, że wprowadzając jako miernik zasadę układu zamkniętego, ostatecznie będziemy musieli dojść do wywyższenia sztuki abstrakcyjnej, bo — jak wykazuje niniejsza praca — właśnie w sztuce abstrakcyjnej konstrukcja dochodzi do najwyższej perfekcji. Tak „formalizm” w badaniach literackich prowa- I
dzi bezpośrednio do formalizmu w poezji! A właśnie ostatnie prze- j
miany w poglądach teoretyków, oparte o zasadniczą ewolucję powszechnych gustów literackich, przenoszą punkt ciężkości w prozie narracyjnej z kompozycji na technikę, podrywając przez to ideę organizmu, podstawową ideę „czystej poetyki”. j
Jest osobliwością Irzykowskiego jako krytyka, że stoi on poza nawiasem bieżącej praktyki literackiej, że nie występuje nigdy z ramienia jakiejś szkoły czy kierunku, nic propaguje i nic apostołuje. Zestawmy z tego punktu widzenia takie książki, jak Zaraza w Grenadzie lub Tędy z Walką o treść; podczas gdy dwie pierwsze są for-pocztami pewnego konkretnego typu literatury, Walka o treść zawiera jedynie obronę i uzasadnienie kilku ogólnych prawd teoretycznych. Irzykowski ma stale na oku pewien ideał literacki, ale jest to ideał abstrakcyjny, który uświadamia się tylko negatywnie, w zetknięciu z dziełami krzyżującymi się z nim. Toteż autor Bcnintninka czuje paniczny lek przed bezpośrednim wypowiedzeniem swego credo w formie szerokiego, swobodnego referatu i jeśli się czasem skąpo wypowiada, czyni to raczej z musu lub nieostrożności niż z ochoty. Właściwe intencje Irzykowskiego, jego postulaty i artykuły wiary, są przed nami ukryte i dlatego tak trudno w polemice z nim przejść od obrony do frontowego ataku.
A jednak, może dlatego właśnie, krytyczny czytelnik nie zatrzyma się na powierzchni, nie pozwoli się olśnić świetnym spostrzeżeniom, lapidarnym sformułowaniom i błyskotliwym chwytom polemicznym, lecz dotrze, a przynajmniej będzie usiłował dotrzeć, do „rezerw" Irzykowskiego, do utajonych źródeł jego myśli. Muszą się przecież gdzieś przecinać i splatać te linie, tak giętkie, kapryśne i nieuchwytne, musi istnieć jakieś twardo, konsekwentne prawo, w którego imię ten niezmordowany i nieubłagany prokurator wytaczał procesy tylu wybitnym indywidualnościom i kierunkom literatury polskiej. Trzy
1 Tekst na podstawie druku w „Drodze” 1934, nr 10.
»
I